Ta płyta ukazała się jeszcze w 2008 roku ale nie mogłem pominąć jej w podsumowaniach, gdyż jest to dla mnie jeden z najciekawszych debiutów ostatnich lat. Trudno pisać o tej muzyce. Z dziesięciu kawałków na tym albumie każdy jest inny. MGMT tworzy dwóch gości, którzy serwują nam olbrzymi repertuar dźwięków, w większości elektronicznych. Nie zabraknie tu jednak również brzmienia gitar i „żywej” perkusji.
Absolutnym numerem 1 na płycie, dosłownie i w przenośni jest Time To Pretend. Ma w sobie niesamowitą wkręcającą moc. Mocno przesterowany, wibrujący bas, wchodzące w głowę piskliwe klawisze, melodyjne zagrywki gitarowe i chwytliwa linia wokalna. Tej piosence nie brakuje niczego. Posłuchajcie jej koniecznie, choćby z linka na dole. Ale koniecznie głośno, tak aby usłyszeć wszystkie zarejestrowane tam warstwy.
Równie pięknie jest w The Youth, choć o wiele bardziej melancholijnie i spokojnie. Delikatna elektroniczna perkusja, przesterowany głos z dość głębokim pogłosem i refren o „młodzieży, która się zmienia” zaśpiewany zawodzącym wysokim głosem. Weekend Wars momentami w zwrotce przypomina mi trochę Smashing Pumpkins. W radio dość długo można było usłyszeć Electric Feel i Kids, oba bardzo przebojowe, wyprodukowane w studio w najmniejszym detalu. Dla kontrastu Pieces of What, w którym prym wiedzie akustyczna gitara, brzmi jakby był zarejestrowany przy ognisku.
I taka właśnie jest ta płyta: różnorodna, piękna i przebojowa. Słuchając jej mam wrażenie, że znajduję się w środku jakiejś bajki. Nie odbierajcie sobie tej przyjemności!
http://www.youtube.com/watch?v=dN9yIlHNQWU&feature=related
Absolutnym numerem 1 na płycie, dosłownie i w przenośni jest Time To Pretend. Ma w sobie niesamowitą wkręcającą moc. Mocno przesterowany, wibrujący bas, wchodzące w głowę piskliwe klawisze, melodyjne zagrywki gitarowe i chwytliwa linia wokalna. Tej piosence nie brakuje niczego. Posłuchajcie jej koniecznie, choćby z linka na dole. Ale koniecznie głośno, tak aby usłyszeć wszystkie zarejestrowane tam warstwy.
Równie pięknie jest w The Youth, choć o wiele bardziej melancholijnie i spokojnie. Delikatna elektroniczna perkusja, przesterowany głos z dość głębokim pogłosem i refren o „młodzieży, która się zmienia” zaśpiewany zawodzącym wysokim głosem. Weekend Wars momentami w zwrotce przypomina mi trochę Smashing Pumpkins. W radio dość długo można było usłyszeć Electric Feel i Kids, oba bardzo przebojowe, wyprodukowane w studio w najmniejszym detalu. Dla kontrastu Pieces of What, w którym prym wiedzie akustyczna gitara, brzmi jakby był zarejestrowany przy ognisku.
I taka właśnie jest ta płyta: różnorodna, piękna i przebojowa. Słuchając jej mam wrażenie, że znajduję się w środku jakiejś bajki. Nie odbierajcie sobie tej przyjemności!
http://www.youtube.com/watch?v=dN9yIlHNQWU&feature=related
UWAGA: Teledysk w wersji TRÓJWYMIAROWEJ !!! Przyodziejcie więc specjalne okularki i odlećcie.
Znam i cenie. Tez mi sie podobaja. Niesamowity krazek, naprawde...
OdpowiedzUsuńW kwietniu lub maju ma wyjść druga płyta. Ciekawe czy będzie równie dobra jak debiut. Mam nadzieję, że dzięki temu rośnie szansa na ponowny koncert w Polsce.
OdpowiedzUsuń