niedziela, 31 stycznia 2010

KASABIAN - WEST RYDER PAUPER LUNATIC ASYLUM

W piosenkach Kasabian dzieje się wiele ciekawego. Niemal zawsze słyszymy kilka ścieżek z różnymi instrumentami i melodiami, często zmienia się rytm, pojawiają się brzmienia orientalne oraz muzyczne wstawki urozmaicające schemat zwrotka-refren-zwrotka.

Trzy single z trzeciej płyty Kasabian to prawdziwe radiowe wymiatacze. Dwa z nich otwierają West Ryder Pauper Lunatic Asylum i są bardzo reprezentatywne dla całego albumu. Underdog z elektronicznym początkiem i wysokim gitarowym motywem brzmi trochę jak Oasis z pierwszej płyty. Z kolei początek Where Did All The Love Go, głównie za sprawą rytmu, przypomina Common People zespołu PULP. Dodatkowo maniera śpiewania wokalisty sprawia iż momentami można wyobrazić sobie, że to jeden z kawałków Blur. Pominąwszy te porównania jest to świetny numer, z wchodzącym w głowę refrenem i orientalnie brzmiącym przerywnikiem. Trzeci z singli, Fire, zamyka płytę i jest prawdziwą wisienką na torcie. Utwór absolutnie fenomenalny, z tajemniczą zwrotką nieco w klimacie The Doors i eksplodującym, pulsującym, śpiewano-mówionym refrenem.

Jednak najpiękniejsze rzeczy dzieją się w środku West Ryder Pauper Lunatic Asylum. Mój zdecydowany faworyt to Take Aim, który idealnie pasowałby jako ścieżka dźwiękowa filmu.

piątek, 29 stycznia 2010

PEŁNA BAJERA W AZJI

Po wielu latach posuchy pojawiła się w końcu szansa na duży, polski muzyczny akcent za granicą. Wielu próbowało, praktycznie nikomu się nie udało ale wydaje się, że tym razem kapela planująca światową karierę skazana jest na pełen sukces. Już sama nazwa zespołu sugeruje jak skończy się ta misja: Bayer Full.
Pełna Bajera planuje podbić Chiny. Nie wierzycie? Obejrzyjcie ten krótki reportaż.

Tak się akurat składa, że za tydzień ruszam do Azji i korzystając z okazji zamierzam zrobić tam „biznesa”. Co prawda Chiny od Malezji dzieli spora odległość ale myślę, że w dobie globalizacji wieści, także muzyczne roznoszą się szybko. Dlatego też zakupiłem kilka zgrzewek składanki przebojów Bayer Fulla i zamierzam nimi pohandlować w Malezji. Podejrzewam, że rozejdą się niczym świeże bułeczki. No bo kto nie chciałby mieć płyty z tak stylową i przyciągającą wzrok okładką?


O przygotowaniach i przebiegu interesu życia będę was informował na bieżąco.

czwartek, 28 stycznia 2010

KONKURS "CZAS NA KWAS 2" - WYNIKI

Druga edycja konkursu „Czas na kwas” dobiegła końca. Czas na ogłoszenie wyników.

Miejsce trzecie, za umiejętność cofania do przodu, przypadło w udziale zwycięzcy poprzedniej edycji konkursu czyli Koneserrro ;-)

Miejsce drugie, za propagowanie bezpiecznego seksu, zajmuje mskorpion.

Zwycięzca mógł być jednak tylko jeden. Niczym Wojtek Fortuna w Sapporo pojawił się z niskim numerem startowym i utrzymał prowadzenie do końca.

Zwycięzcą oraz zdobywcą miodu ze słynnej pasieki ULricha został Sancho !!! W swoim tłumaczeniu piosenki „Super Gut” dotknął on absolutu. Przy zachowaniu rytmu narzuconego przez Modo dokonał tłumaczenia życiowego, idealnie obrazującego naturalną kolej ludzkiego bytu. Te cztery zgrabne wersy można by śmiało nazwać inwokacją XXI wieku! Myślę, że ta nagroda może być początkiem wielkiej kariery tego poety i już wkrótce tekst Sancho ma szanse zastąpić w czołówce Klanu słynnego Rycha i jego „życie, życie jest nowelą”.

Teraz od zwycięzcy zależy wybór miejsca i sposobu przekazania nagrody. Czy zechce zrobić to w błysku fleszy, czy może w miejscu ustronnym? Czy po odbiór tej cennej nagrody stawi się z kanapką z twarogiem czy może z pancernym sejfem? Czy zorganizuje degustację modo miodu czy zachowa ten słoiczek dla następnych pokoleń?

Zwycięzcy gratuluje, pozostałych już teraz zapraszam do kolejnej edycji konkursu, która odbędzie się pod koniec lutego.

wtorek, 26 stycznia 2010

VAMPIRE WEEKEND - CONTRA


Bardzo czekałem na tą płytę. Trochę zdziwiłem się słysząc piosenkę Cousins, która jakoś nie pasuje mi na pierwszego singla i brzmi wyraźnie inaczej niż debiutancki album Vampire Weekend. Ich pierwsza płyta świetnie łączyła gitarową muzykę z afrykańskimi rytmami i muzyką klasyczną. Na albumie Contra, obecnie najlepiej sprzedającym się krążku w USA, instrumentów klasycznych słychać trochę mniej. I mniej więcej o tyle gorzej brzmi drugie dziecko amerykańskiego kwartetu. Trochę gorsze nie znaczy na szczęście złe.

Przez długie fragmenty Contra trzyma poziom debiutu. W Horchata słyszymy afrykański rytm, ksylofon i dużo innych instrumentów perkusyjnych oraz radosny śpiew, który brzmi jakby wykonywany był przez jakieś odległe plemię. Z kolei w najweselszym na płycie White Sky główny motyw stanowi wyśpiewana wysokim, radosnym głosem radosna melodia. Oba utwory kojarzą mi się z bajką Król Lew, pełen pozytyw. Podobnie jak numer Holiday czyli numer 3 na Contrze.

Na płycie znajdziemy trzy numery, które określiłbym słowem chaotyczne. California to kawałek dziwny ale hipnotyczny głównie za sprawą refrenu, przypominającego troszkę The Beatles z ostatniego okresu. Czasem wydaje się, że gitary brzdąkają bez ładu i skladu, chórki sprawiają wrażenie jakby improwizowały, nieoczekiwanie pojawia się wiolonczela. Całość daje jednak super efekt.

niedziela, 24 stycznia 2010

A PROPOS KONKURSOWEJ NAGRODY

Blogowa skrzynka mailowa rozgrzała się do czerwoności przyjmując dziesiątki pełnych niepewności pytań czy aby na pewno w konkursie można wygrać miód z pasieki legendarnego Modo. Pytacie w mailach jakim cudem udało się go zdobyć, prosicie o zdjęcia tego pożądanego produktu. Część z Was uważa też, że nagroda to wielka ściema, ponieważ Modo z powodu niechęci do restauracji McDonald’s nie przewiduje sprzedaży pszczelego nektaru „na wynos”. Dopytujecie czy aby na pewno na słoiczku jest autograf artysty, który przeważnie unika spotkań z fanami.

Chciałbym więc Was drodzy czytelnicy uspokoić, chodzi właśnie o TEN miód, a na słoiczku jest autograf artysty!!! Nie zdradzę w jaki sposób udało mi się go zdobyć ale zapewniam, że blog „bonomuza” jeszcze nie raz Was zaskoczy. Na razie spełniając mailowe prośby i na przekór wszystkim niedowiarkom zamieszczam zdjęcie nagrody, o którą walczycie.




Nie zwlekajcie z przesyłaniem odpowiedzi. Do rozwiązania konkursu pozostały 92 godziny!

piątek, 22 stycznia 2010

KONKURS "CZAS NA KWAS 2"

Po bardzo pozytywnym przyjęciu konkursu „czas na kwas” nadszedł czas na jego drugą osłonę! Tym razem będzimey „tłumaczyć” z języka niemieckiego:

PIOSENKA DO PRZETŁUMACZENIA
http://www.youtube.com/watch?v=HEmgwn8vgr8

Dla ułatwienia załączam krótką biografię artysty:

Modo (w rzeczywistości ULrich von Pschschelasch) urodzony w Ciućkowie z matki Polki i ojca Niemca. Jego życie od początku związane było z pszczołami. Już samo imię nadane artyście przez rodziców nie pozostawiało wątpliwości czym będzie zajmował się mały ULi gdy dorośnie. Ukończył technikum pszczelarskie w Bąkowie. Po usłyszeniu piosenki o pszczółce Maji założył pierwszy i jedyny na świecie fanklub Zbigniewa Wodeckiego Wielokrotny laureat konkursów tygodnika Działkowiec. Jego ulubiony film to Żądło a ulubiona książka to Miesiąc Miodowy. Po zwycięstwie drużyny Orłów Antoniego Piechniczka nad ekipą NRD w 1981 roku ojciec artysty postanowił przenieść rodzinne pasieki poza granice Polski i powrócić do dawnej ojczyzny. Tam Modo rozpoczął działalność artystyczną, w której nadal widoczna była fascynacja artysty pszczelarstwem. Efektem połączenia muzyki z botaniką między innymi wiekopomne hity Super Gutoraz Eins Zwei Polizei.

I to właśnie ta pierwsza piosenka jest elemntem dzisiejszego konkursu. Zadanie polego na „przetłumaczeniu” jej początkowego fragmentu:

Gut gut super gut
Gut gut super gut
Gut gut super gut
Alle super gut

Biorąc pod uwagę biografię artysty proponuję tłumaczenie:

Pszczół jest u mnie w bród
Pszczół jest u mnie w bród
Pszczół jest u mnie w bród
Będzie super miód

Nagroda w konkursie jest oczywiście nie byle jaka, prawdziwy rarytas, w sam raz na styczniowe mrozy: słoiczek miodu z pasieki Modo z autografem artysty !!! Także nie zwlekajcie i umieszczajcie własne tłumaczenia w komentarzach (wybierzcie nazwa/URL i w nazwie wpiszcie imię – UWAGA: czasem trrzeba dwukrotnie kliknąć na „zamieść komentarz”) lub przysyłajcie na bonomuza@gmail.com

wtorek, 19 stycznia 2010

MUZYCZNY KLASYK: LENNY VALENTINO - UWAGA! JEDZIE TRAMWAJ



Lenny Valentino - Dom Nauki Wrażeń

„Gdzie jest dom, którego szukam, gdzie jest dom duży, bardzo duży”. Był w Łodzi, na ulicy Lumumby. W pokoju 134 w akademiku Balbina mieszkała moja ówczesna dziewczyna a obecna żona. Ta płyta do końca życia będzie mi się kojarzyć z tym miejscem. To tam, często przy dźwiękach tej płyty spędzaliśmy pierwsze wspólne chwile. Numer 134 był symbolem trasy, którą jedno z nas pokonywało w każdy wolny weekend. Bo według pomiaru PKP właśnie tyle kilometrów dzeli Warszawę Centralną od Łodzi Fabrycznej. 

To właśnie w Łodzi, w klubie Dekompresja jedyny raz widziałem Lenny Valentino na żywo. Zespół zagrał wszystkie 10 swoich piosenek po czym zszedł ze sceny co wywołało trochę gwizdów. Speszony Artur Rojek próbował tłumaczyć, że zespół zaprezentował już swój cały repertuar, publiczności było jedna zdecydowanie „mało. Na bis zespół zagrał jeszcze Don’t Answer Me z repertuaru Alan Parson’s Project. Koncert trwał niecałą godzinę ale był niesamowicie klimatyczny. Tak samo zresztą jak płyta. Bardzo dawno jej nie słuchałem ale kiedy dziś „wrzuciłem ją do wieży” po kilku latach przerwy tylko upewniłem się, że to dzieło fantastyczne. Jestem w stanie zaryzykować stwierdzenie, że jak dotąd to jedna z trzech najważniejszych polskich płyt XXI wieku.

LENNY VALENTINO NA OFF FESTIVAL !!!

Lenny Valentino wystąpi podczas tegorocznego OFF Festival. Jak na razie jest to dla mnie wiadomość roku. Zespół, który po nagraniu jednej płyty i kilkunastu koncertach zawiesił działalność (wznowioną na jeden koncert podczas pierwszego OFFa w 2006 roku) ponownie wraca na mysłowicką scenę. I tego powrotu nie powinien przegapić nikt interesujący się gitarową muzyką alternatywną. Od początku trwania imprezy chciałem pojechać na festiwal organizowany przez Artura Rojka ale ciągle coś mnie od tego zamiaru odciągało. W tym roku to się zmieni, choćby nie wiem co. Bo kto wie czy jeszcze kiedykolwiek będzie można usłyszeć Lenny Valentino na żywo?

Dziś rozpoczynam nowy cykl na tym blogu – „muzyczny klasyk”. Będę w nim opisywał płyty, które przeszły lub wkrótce przejdą do historii muzyki. Chciałem rozpocząć od swojej ulubionego albumu wszechczasów. Wiadomość o sierpniowym koncercie Lenny Valentino spowodowała jednak, że pierwszym muzycznym klasykiem będzie Uwaga! Jedzie tramwaj.

niedziela, 17 stycznia 2010

POEZJA WYŚPIEWANA - T.LOVE - RADIO BADZIEWIE

http://www.youtube.com/watch?v=vKIzrrImxm8

Radio Badziewie to jeden z kilku nowych kawałków T.LOVE, które można było usłyszeć podczas jesiennej trasy koncertowej zespołu. Jest to cover świetnego Radio Nowhere Bruce’a Springsteena ale z polskimi słowami. I dla mnie to jeden z najlepszych tekstów jakie wyszły spod pióra Muńka w ostatnich latach. Nie jest ani poetycki ani specjalnie głęboki. Ale ma super klimat, charakterystyczny dla najlepszych tekstów Zygmunta. Prosty ale mega celny i trafiający w sedno.

Słuchając Radia Badziewie człowiek ma ochotę rytmicznie pokiwać głową. Bo z większości radiowych częstotliwości płynie chłam, w dodatku powtarzany w kółko co 4 godziny. Nie potrafię zrozumieć dlaczego niemal wszystkie radia nadają z playlisty. Dlaczego rola radiowego didżeja niemal wszędzie sprowadza się do 10-sekundowego gadania głupot? I dlaczego nie ma on wpływu na audycję tylko rytmicznie klika na kolejne mniej lub bardziej shitowe muzyczki ustawione tydzień wcześniej przez swojego szefa. Wiem, że chodzi o kasę ale nie rozumiem jak i po co ten mechanizm ma działać. Zwłaszcza w rozgłośniach grających muzykę rockową. Przecież puszczenie 3 czy 4 różnych dobrych utworów z jednej płyty powinno zwiększyć szanse na jej zauważenie i późniejszy zakup. A tłukąc jednego hiciora przez kwartał można go skutecznie obrzydzić choćby nie wiem jaki był świetny.

Radio, które wszem i wobec ogłasza, że „gramy co chcemy” rąbie w kółko 50 piosenek zaprzeczając swojemu hasłu. Słuchając rozgłośni pod hasłem „zawsze polska muzyka” można odnieść wrażenie, że w naszym kraju nie ma więcej niż kilkadziesiąt kapel.

piątek, 15 stycznia 2010

KASABIAN NA OPENERZE

Wczoraj poznaliśmy kolejną gwiazdę Openera. Z radością stwierdzam, że ogłoszony wczoraj zespół jest w mojej jedenastce wytypowanej na tegoroczny festiwal w Gdyni. Anglicy z Kasabian wystąpią w Polsce po raz pierwszy i myślę, że będzie to świetny, energetyczny koncert. Kilka dni temu czytałem, że zespół, delikatnie mówiąc jest mało skromny i uważa się za najlepszy rockowy band na świecie. Mam nadzieje, że będzie chciało im się udowodnić to na Openerze. Bo słowa słowami ale w końcu i tak wszystko weryfikuje scena. W każdym razie z dzisiejszej perspektywy koncert Kasabian na Openerze to naprawdę dobra wiadomość. Jako przedsmak emocji posłuchajcie największego hiciora z ostatniej płyty Anglików w wersji live z zeszłorocznego Glastonbury.

Kasabian - Fire (Live From Glastonbury 2009)

Drugi link to oficjalny kanał Kasabian na youtube, idealny do zapoznania się z twórczością zespołu.

Oficjalny kanał KASABIAN na YouTube

czwartek, 14 stycznia 2010

THE XX - XX




Mam nadzieję, że większość z Was po pomyśleniu „OK, znowu napisał o kapeli, która nic mi nie mówi” po odpalenia powyższego linka powiedziała: „Aha, czyli to jest to The XX”. W podsumowaniach brytyjskiej prasy muzycznej nie było chyba tytułu, który nie umieścił debiutanckiej płyty tej grupy w pierwszej dziesiątce. Po dwóch świetnych hitowych singlach Crystalized i Islands byłem bardzo ciekawy czy cały album dorówna piosenkom ją promującym.

Pierwsze wrażenie jakie odniosłem po przesłuchaniu całej płyty to, że całość jest ona dużo spokojniejsza od singli. The XX tworzy muzykę bardzo prostą, brzmiącą jak nagrania sprzed wielu lat. Gitary wydają się być nie do końca nastrojone, a po zagrywkach stosowanych przez zespół może się wydawać, że jego członkowie dopiero uczą się grać. Jednak te melodyjki mimo iż banalnie łatwe i podobne do siebie tworzą ciekawy klimat. Album brzmi momentami jak demo nie poddane obróbce produkcyjnej w studio. Gdybym musiał określić muzykę The XX jednym słowem nazwałbym ją kameralną. I właśnie ta kameralność i nietypowy, trochę oldschoolowy i tajemniczy klimat stanowi największą siłę tego zespołu.

środa, 13 stycznia 2010

ROZSTRZYGNIĘCIE KONKURSU „CZAS NA KWAS”

Nadeszła pora na rozstrzygnięcie pierwszego konkursu z serii „czas na kwas”.

Po zaciętej rywalizacji miejsca na podium zajęli:

Miejsce TRZECIE: Sancho – za dosłowność

Miejsce DRUGIE: kaczor_1000 - za poetyckie ujęcie tematu oraz umotywowanie odpowiedzi nagraniem archiwalnym

AND THE WINNER IS: Koneserrro ;-) za dotknięcie sprawy przyziemnej, z jaką codziennie boryka się cała ludzkość


Szczęśliwego zwycięzcę proszę o kontakt na bonomuza@gmail.com w celu ustalenia miejsca odbioru nagrody.

A dla pozostałych uczestników, jako nagroda pocieszenia a także w odpowiedzi na liczne prośby spływające mailem, poniższy link do wersji rozszerzonej nagrania „Mandaryna live”. Jako bonus znajduje się tam jej bardzo autorska wersja piosenki „Bo z dziewczynami”:

http://domelinho.wrzuta.pl/audio/9fHbwms69Qd/mandaryna_bez_playbacku

Dziękuje wszystkim za nadesłane odpowiedzi i znów cytując mandarynkowego klasyka z 6 minuty i 22 sekundy powyższego linka chciałbym Wam powiedzieć, że: „Pan Jerzy Połomski byłby z was dumny! Ja jestem bardzo! HAPAAAA!”

Już wkrótce kolejny konkurs na „kwaśne” tłumaczenie. Nie przegapcie !

poniedziałek, 11 stycznia 2010

HAPAAA - OR AJ NID - BRITNI

Czy mówi wam coś data 24 lipca 2009? Czy oprócz imienin Krzesimira i Kunegundy ten dzień zapisał się czymś szczególnym? Tego dnia w Warszawie miał być niezły cyrk. Cyrk rodem z JU ES EJ, cyrk Britney Spears.

Jak wiadomo koncert nie doszedł do skutku, najprawdopodobniej z powodu zbyt niskiej ilości sprzedanych biletów. Trochę się zdziwiłem, że nie było zapotrzebowania na „Britni”, tym bardziej, że bilety nie były przesadnie drogie. Najtańsze kosztowały połowę tego co na Madonnę, której „koncert” był jednym z najbardziej żenujących wydarzeń w jakim trochę przypadkowo miałem nieszczęście uczestniczyć. 100% playback, zero spontaniczności, wszystkie kawałki zaaranżowane na disco-młóckę. Dno totalne!

Wracając jednak do koleżanki BS dla wszystkich zawiedzionych odwołaniem jej warszawskiego koncertu mam coś specjalnego! Dostałem ostatnio ekskluzywne nagranie z fragmentami jednego z koncertów zeszłorocznej trasy. Choć słowo koncert to chyba zbyt dużo powiedziane. Zresztą odtwórczyni głównej roli specjalnie się z tym nie kryła nazywając całą trasę, podobnie jak ostatnią płytę Circus. Podczas tego występu jeden z cyrkowców wykonał najśmieszniejszy gag z całej trasy – zarejestrował to, co wydobywa się z mikrofonu Britney i puścił w eter. Chcecie przekonać się jak wielką stratę poniosła Warszawa i Polska pamiętnego upalnego, lipcowego dnia?

http://ja.tu.tylko.wrzucam.wrzuta.pl/film/9fpOJSoFBs0/britney_spears_bez_playbacku

Gdyby koncert Britney Spears doszedł do skutku dołączyłaby ona tym samym do wielkiego duetu Enrique-Mandy, których nagrania są już dziś prawdziwymi klasykami. Zachować powagę podczas ich słuchania potrafią chyba tylko jogini kontrolujący ponoć swe ciało w 100 procentach. Dla przypomnienia:

OR AJ NIIIIIIID:
http://www.kakofonia.stopklatka.pl/PL/PLtele/enriquei.mp3

HAPAAAAA:
http://w429.wrzuta.pl/audio/86v9H60A0jt/mandaryna_bez_playbacku

Które z tych trzech nagrań najbardziej was „kręci”? Bo na mnie nadal najbardziej działa Mandy. Cytując klasyka: „Jest zajebista, naprawdę. HAAAPAAAAAAAAAA !!!”

niedziela, 10 stycznia 2010

POEZJA WYŚPIEWANA: STRACHY NA LACHY - ŻYJĘ W KRAJU

http://www.youtube.com/watch?v=m00udFijVf0&feature=related

Nie jestem fanem Grabaża, zwłaszcza jego głupawego gadania podczas koncertów. Ale muszę przyznać, że najnowsza propozycja zespołu Strachy na Lachy należy do kategorii "kosmicznych".

Autor dotyka w tym tekście „sfer wyższych” ale te słowa są także niestety aktualne w życiu codziennym. Bo mnie temat teczek kompletnie nie obchodzi, mam w dupie co jeszcze i na kogo zawierają archiwa IPN. I zastanawiam się jak długo jeszcze politycy i dziennikarze będą babrać się w tym szlamie zamiast zająć się rzeczami naprawdę ważnymi, które mogą poprawić nasz poziom życia lub sprawić, że ludzie rozluźnią zęby i zaczną się częściej do siebie uśmiechać.

CYKL "POEZJA WYŚPIEWANA"

Nie znoszę poezji śpiewanej, kompletnie nie mój klimat. Natomiast przywiązuję dużą wagę do słów w piosenkach. Bo są takie kawałki, których teksty porażają. Wywołują emocje, przywołują wspomnienia, wzruszają, dodają energii, skłaniają do refleksji. I nie musi to być wcale głęboki song w stylu Starego Dobrego Małżeństwa. Może to być nawet jedno zdanie zapętlone i powtarzane w kółko na przykład w rytm elektronicznego transu. Byleby spełniało jeden z wyżej wymienionych warunków. Słowa większości piosenek, o których będę pisał w tym cyklu mogłyby istnieć jako wiersze. Stąd nazwa cyklu - POEZJA WYŚPIEWANA.

Co jakiś czas będą się tu pojawiać krótkie felietony muzyczne. Na początku każdego będzie link do piosenki, która była inspiracją danego posta, potem moje przemyślenia, tekst piosenki i po raz drugi link do utworu. Zachęcam do wysłuchania piosenki przed i po przeczytaniu moich wynurzeń oraz do wpisywania swoich przemyśleń i opinii w komentarzach.

piątek, 8 stycznia 2010

KONKURS "CZAS NA KWAS"

Polscy tłumacze są znani na całym świecie. Zwłaszcza ci tłumaczący tytuły filmów. I ponieważ w naszym pięknym kraju wszyscy znają się na piłce, polityce i translacjach chciałbym zaproponować Wam konkurs z serii „czas na kwas” na najbardziej autoskie tłumaczenie refrenu najnowszej piosenki Rammsteina pod tytułem Pussy. Pamiętając oczywiście o polskiej szkole tłumaczeń, która przyniosła między innymi tak „dosłowne” i wspaniałe translacje jak:

Prison Break – Sakazny na Śmierć
Kiss The Girls – Kolekcjoner
Dirty Dancing – Wirujący Seks
Fight Club – Podziemny Krąg
Something About Mary – Sposób na Blondynkę
Heartbreakers – Wielki Podryw

Także pobudźcie fantazję i „przetłumaczcie autorsko” nastepujące słowa:

You’ve got a pussy
I have a dick aaaaah
So what’s the problem
Let’s do it quick


Moja propozycja to:

Zrobiłaś pizzę
Ja chcę kebab aaaa
Lecz żaden problem
Zjem u Araba


Dla złapania odpowiedniego rytmu załączam linka do tej piosenki:
http://www.youtube.com/watch?v=AXp0TatYsQY&feature=related

Na autora najlepszego tłumaczenia czeka oczywiście NAGRODA – świetna, najnowsza płyta Rammsteina, z której będzie można posłuchać Pussy w prawdziwie dobrej jakości. Bo w podanym linku, mimo napisu HQ, jakość jest równie wysoka co „pierwszy” na Krakowskim Przedmieściu.

Odpowiedzi umieszczajcie w komentarzach (po wpisaniu tekstu wybierzcie „Nazwa/URL” i podpiszcie się w polu nazwa, pole URL może zostać puste) lub przesyłajcie mailem na bonomuza@gmail.com

A tu jeszcze moja wersja tłumaczenia wypowiedziana przez pewnego misia.

http://www.speakingsanta.com/?tk=f0zixTgL

czwartek, 7 stycznia 2010

OPENER 2010 - TYPOWANIE

Rok się jeszcze na dobre nie rozpoczął a już zapowiedziano koncerty dwóch muzycznych legend. ACpiorunDC zagra w maju na Bemowie choć lotnisko wydaje mi się za wielkim miejscem dla tego zespołu, bardziej odpowiedni byłby chyba stadion Gwardii. W lipcu, pierwszego dnia Openera 2010 będzie okazja posłuchać Eddiego Veddera i jego Perłowy Dżem. Czy do legend, które odwiedzą w tym roku nasz kraj dołączy reaktywowane kilka dni temu Soundgarden? Myślę, że tak ale raczej nie na Openerze, chociaż było by super.

Obstawiam, że podczas tegorocznego festiwalu w Gdyni zobaczymy:

MUSE (choć szanse maleją o czym pisałem w grudniu)
THE BIG PINK
VAMPIRE WEEKEND
THE RUMBLE STRIPS
THE XX
HOCKEY
50 CENT
DAFT PUNK
KASABIAN
MGMT
oraz jedną z trzech pań:
LA ROUX, LADY SOVERIGN, LADY HAWK

To moja drużyna, jedenastka jakiej nie powstydziłby się „Franek Smuda czyni cuda”. Franek ma jednak czas do 2012 roku, dziś trzymajmy kciuki za organizatorów festiwalu, żeby ściągnęli do Gdyni jak najwięcej świetnych muzyków. A jakie są wasze typy na tegorocznego Openera lub koncertowe marzenia 2010?

środa, 6 stycznia 2010

(ZA)KRÓTKA REAKTYWACJA

BLUR to obok Nirvany i Beatlesów moje największe niespełnione koncertowe marzenie. I o ile na zobaczenie zespołów Cobaina i Lennona ze względów oczywistych szans już od dawna nie ma to okazja na zobaczenie Damona Albarna i Grahama Coxona pojawiła się w zeszłym roku. I nie mogę sobie darować, że jej nie wykorzystałem.

Wierzyłem, że zespół przyjedzie do Polski, dlatego nie stawałem na uszach żeby zdobyć bilety na brytyjskie koncerty. Te londyńskie pokrywały się zresztą z Openerem. Pojawiły się plotki o planowanym w październiku koncercie BLUR w Łodzi, już prawie można było skakać z radości... Niestety wieść o nim zniknęła jeszcze szybciej niż się pojawiła. A zespół po mini trasie (poza Wielką Brytanią zagrali chyba tylko jeden koncert we Francji), wydaniu drugiej w swojej karierze składanki największych przebojów i płyty koncertowej z Hyde Parku ponownie przestał istnieć.

Dlaczego reaktywacja BLUR trwała tak krótko? Czy panowie, po 9 latach przerwy, chcieli tylko na chwilę przypomnieć sobie jak czuli się razem na scenie? Czy ten sentymentalny powrót okazał się rozczarowaniem, muzycy nie mogli się razem dogadać? A może nie jarało ich już granie swoich starych przebojów i stąd wolą realizować się w swoich solowych projektach? Bo nie wierzę, że chodziło tylko o to żeby zarobić trochę grosza. Nikomu z ekipy BLUR nie zabraknie kasy do końca życia, choćby niczym ninja mieli tych żyć siedem.

Wielka szkoda! Nadal wierzę, że jeszcze kiedyś zobaczę BLUR na żywo. Chociaż podstaw do tej wiary niestety brak.

Swoją drogą ciekawy jestem ile osób w Polsce wybrało by się na ich koncert.


Pod poniższym linkiem znajdziecie kilka urywków z zeszłorocznej trasy:
http://www.youtube.com/watch?v=ECMBV6GZBng

a pod tym teledysk do mojej ulubionej piosenki BLUR
http://www.youtube.com/watch?v=7B07lrunLWM

wtorek, 5 stycznia 2010

FELIETON: JAKA TO KASZANKA ?

Siadając z kanapką na kanapie i włączając telewizor za pomocą klawisza numer 1 zostałem dziś oszołomiony. Po raz kolejny z otwartą szczęką patrzyłem przez chwilę na największą żenadę, na jaką chcąc nie chcąc cyklicznie można wpaść w naszej wspaniałej „abonamentowej” TV.
Próbowałem ugryźć kanapkę i nie mogłem. Choć byłem naprawdę głodny, od pierwszego „dziaba” powstrzymywał mnie koszmar ziejący z ekranu. Paralityczny, nierówny balet, „niesamowita publiczność” a zwłaszcza gość z w żółtej koszulce wywijający bajabongo w rytm „szery szeri lejdi” z miną jakby właśnie występował na Broadwayu, perkusista który w elektroniczny instrumencik a’la Kombi walił z takim zaangażowaniem jakby bębnił przynajmniej w Sepulturze. Pan z wąsem, który przy utworze Modern Talking siekał solówkę życia. Playback się już skończył a on dalej cisnął najwyższe progi gitary. Widać było mu dobrze. Tak samo zresztą jak...

piątek, 1 stycznia 2010

"MILIJONY" MONET

Powodów, dla których w pierwszym poście w 2010 roku chciałbym wywołać do tablicy artystę Mroza jest kilka:

1) na termometrze minus 5, mały ale jakby nie patrzeć mrozu
2) jeśli nadal macie noworocznego kaca to zapewniam was, że „pozostaje tylko moment, chwila”
3) jutro losowanie LOTTO – życzę wam z tej okazji „miLIJona monet”
4) mam nadzieje, że wczoraj do północy „już szampan się schłodził”
5) no i oczywiście, że żadna petarda nie „spłonęła nim odpaliliście lont”

Dość gadania, odpalcie linka i posłuchajcie polskiego Craiga Davida. Zaobserwujcie jak „jej szyję zdobi brylant, to co przyciąga wzrok”, złapcie rytm i śpiewamy. „Ja robię pierwszy krok”.


Pozostaje tylko moment,
chwila, zanim ściągniesz to
Świecisz się jak miliony monet
spłoniesz nim odpalę lont



http://www.youtube.com/watch?v=0VdUgZD2f4U

I w twojej to jest gestii czy ulegniesz mej sugestii ;-D

Dużo radości i uśmiechu w 2010 życzę !!!