niedziela, 31 stycznia 2016

JA LUBIĘ DŻEM I JA GO ZJEM

Każdej soboty i niedzieli, między godziną 8 a 10 telewizja 4 Fun TV nadaje pasmo piosenek dla dzieci. Dzisiejszego poranka pomyślałem: "czas umuzykalnić syna" i postanowiłem z owej audycji skorzystać. Zaczęło się obiecująco, od Fasolek i ich smashing hitu w postaci Mydło Lubi Zabawę, wspomnienia z dzieciństwa ożyły. Z nostalgii wyrwał mnie kolejny utwór zaprezentowany w tym paśmie. Dotychczas nie wiedziałem o istnieniu zespołu Tulinki. Po dzisiejszym porannym, trzyminutowym seansie raczej długo ich nie zapomnę. Nuta powszechnie znana ale tekst nowatorski. Najbardziej urzekł mnie fragment tekstu pomiędzy zwrotką a refrenem, po około 100 sekundach od rozpoczęcia piosenki:

"o-o
ja lubię dże-em
i ja go zje-em
bo lubię dżem"

Szacun! Jeśli chodzi o perfekcyjną przyczynowo-skutkowość to Miód-Malina zostało właśnie strącone z pierwszego miejsca. 


Niedzielne poranki, jak wiadomo, służą rozmyślaniu o przyszłości. Po usłyszeniu Tulinek pomyślałem sobie, że napiszę tekst do kolejnego przeboju tej grupy. Nuta pozostanie ta sama, wszak lepsze jest wrogiem dobrego. Wersja liryczna wyglądać za to będzie następująco:

Ja uwielbiam miód
bo miód to cud
na zdrowie good.

Pszczoły robią go
mówiąc bz-bz
a odwłok lśni.

Jutro zgłaszam ów tigidi-tekst do ZAIKSU, Od kilku lat działa wszak sprawnie a z tantiem można podobno godnie żyć. Bonus do emerytury będzie jak znalazł.

wtorek, 26 stycznia 2016

WTOREK AKCJA WOREK - PLAYLISTA ŻYCIA - ODC. 1 - ACROBAT

Od dziś, w kolejne wtorki otwierał się przed Wami będzie worek z piosenkami wyjątkowymi, kawałkami, które pozostaną w mojej głowie na zawsze, utworami fenomenalnymi, nierozerwalnie związanymi z moją egzystencją na planecie Ziemia. Taki mały, prywatny, soundtrack, playlista życia. Zachęcam do tworzenia własnej.


1. U2 - ACROBAT

Akcja worek nie mogła zacząć się od innego utworu. Bo choć nie lubię przesady i wzniosłych słówek a ów przedostatni element płyty Achtung Baby przytaczany był już na Bonomuzie kilkakrotnie to Acrobat jest dla mnie piosenką życia. Porażający muzycznie, fenomenalny tekstowo, mega towarzysz zarówno w chwilach trudnych, jak i tych najpiękniejszych. Każdy jest akrobatą ale najważniejsze to śnić głośno i nie dać się draniom. Nie wiem czy kiedykolwiek napiszę testament ale jeśli już to na pewno umieszczę w nim prośbę o zagraniu Acrobata na "ostatniej imprezie swojego życia". 

sobota, 16 stycznia 2016

SLAVES - ARE YOU SATISFIED?

Muzyka Slaves ma w sobie coś zawadiackiego. W każdym kolejnym kawałku słychać fantastyczny, garażowy klimat przywodzący na myśl wczesne nagrania The Clash oraz Sex Pistols. Kolejne piosenki, zwłaszcza z pierwszej części krążka nie pozostawiają wątpliwości - nagrali je prawdziwe "wykręty-agenty".
Mimo prostoty umieszczonych tu nagrań są one naprawdę wkręcające. Sporo tu klimatów punkowych, prostych, chwytliwych riffów przemieszanych z krzykami i melodeklamacjami, jak choćby w otwierający album The Hunter. Następujący po nim Cheer Up London to zdecydowanie najmocniejszy punkt Are You Satisfied. Równie dobrze wypada Do Something, numer, który udowadnia, że nawet dwóch muzyków, nie prezentujących przesadnej, technicznej maestrii może stworzyć utwór niebanalny.
Słuchając Slaves co chwilę przychodzi do głowy inne, fajne muzyczne skojarzenie. Hey przypomina trochę Nirvanę z płyty Bleach, w Despair and Traffic dostajemy najprostszy z możliwych, zagrany na wytłumionej gitarze riff uzupełniony wokalnym dialogiem ekspresją przypominający Beastie Boys a Sockets klasyczną, punkową naparzankę. W wielu kawałkach, głównie z powodu wyraźnego, brytyjskiego akcentu wokalisty trudno nie wspomnieć The Streets. Wow 7 A.M. to z kolei cięższe i bardziej mroczne oblicze zespołu. Kawałek godni kawałek i niemal do każdego z nich chce się wracać. Jedynie w przypadku Live Like An Animal, Ninety Nine i zamykającego płytę Sugar Coated Bitter Truth trafiamy na nieco męczące numery z cyklu trzy akordy - darcie mordy bez dodatkowego pomysłu.
Siłą muzyki Slaves jest prostota i wyrazistość. Ich debiutancki album to prawdziwa petarda, muzyczna lawina, która od pierwszej sekundy rośnie na sile i która z powodzeniem może zastąpić codzienną dawkę kofeiny. Szukający wzniosłych przeżyć, przebojów i oryginalnych współbrzmień powinni udać się pod inny adres. Natomiast Ci, którym pasuje punkowy klimat po projekcji tej płyty powinni być niezwykle zadowoleni słysząc, jak ta muzyka ewaluowała w XXI wieku.

poniedziałek, 11 stycznia 2016

SMUTNE MUZYCZNE WIEŚCI

Nowy rok zaczął się niestety w muzycznym świecie podobnie jak skończył stary - smutno. Po śmierci Lemmy'ego Killmistera pod koniec grudnia dzisiejszy poranek przyniósł informację o odejściu Davida Bowiego. Obaj nie byli do końca z mojej muzycznej bajki ale obydwu bardzo szanowałem. Pierwszego za konsekwencję i stworzenie stylu, którego nie dało się pomylić z żadnym innym zespołem. Drugiego za liczne eksperymenty, kosmiczny wizerunek jeszcze w czasach, gdy nie było mnie na świecie i mnóstwo genialnych występów gościnnych, chociażby z Placebo czy Queen.



Pierwszy raz usłyszałem Motorhead w kawałku Hellraiser, chwilę potem pobiegłem na bazarek po piracką kasetę ale sprzedawca akurat nie miał jej akurat "na szczękach" profilując się bardziej w kierunku Top One i Ace of Base.



Odpoczywajcie Panowie w spokoju!

niedziela, 10 stycznia 2016

SKŁADANKA BEST OF BONOMUZA 2015

Jak co roku na początku stycznia podsumowujemy muzyczny rok za pomocą składanki. W playliście za A.D.2015 znalazło się 21 numerów, których możecie posłuchać klikając na ich tytuły.

1. LAO CHEWojenka
Bezapelacyjna piosenka roku, z ogromnymi szansami na pieśń dekady.
2. THE LIBERTINES Fame and Fortune
Jedno z największych tegorocznych pozytywnych muzycznych zaskoczeń. Kolejny dowód na muzyczny geniusz brytyjskiego kwartetu.
3. EDITORSAll The Kings
Sposób w jaki tenprzebojowy numer rośnie z każdą sekundą bez wątpienia przyspieszy również „beat of your heart”
4. MUSEThe Handler
Najlepszy fragment najlepszej płyty roku 2015.
5. BLURPyongyang
To właśnie ten kawałek ostatecznie odpowiada na pytanie czy zespół BLUR nadal ma coś do powiedzenia. Załóżcie słuchawki by dostrzec w nim dużo więcej niż rzewną balladę.
6. PAPA ROACHGravity
Delikatny klon Stana z reprtuaru Eminema ma w sobie dziwną, hipnotyzującą moc. Wokalna ekspresja na 120%.
7. DJANGO DJANGOFirst Light  
Najlepsze w tym numerze dzieje się w ostatniej, instrumentalnej minucie.
8. THREE DAYS GRACEPainkiller
Poznałem ten zespół podczas tegorocznego Orange Warsaw Festival. Żałuję, że tak późno.
9. THE VACCINES – Dream Lover         
Szczepionki na tegorocznej płycie postanowiły zdecydowanie zwolnić. W tym kawałku jeszcze się bronią, całość jednak niestety rozczarowuje.
10. RED SUN RISING The Otherside
Odkrycie ostatnich tygodni zeszłego roku, mega smakowity numer zwrotką nawiązujących do najlepszych czasów grunge.
11. MARYLIN MANSON – Third day of a seven day binge
Można nie lubić scenicznego wizerunku tego pana ale umiejętności pisania klimatycznych numerów nie odmówi mu nawet oburzone stado moherów.
12. MIGMiód Malina
"Ona jest przy mnie blisko, na balet przyszedł czas, tańczymy w rytmie disco, super imprezka, lans". Moja prywatna nominacja za najbardziej przyczynowo-skutkowy tekst roku ;-) Absolutny hit smażalni, dancingów i muzycznych gal.
13. SLAVESCheer Up London
Ostatni zespół, który poznałem w roku 2015. Oby jak najwięcej takich także w 2016.
14. INCUBUS Absolution Calling
Powrót w świetnym stylu okraszony bardzo przeciętnym niestety koncertem na OWF.
15. COLD WAR KIDS – Hot Coals
Mniej znana ale znacznie bardziej interesująca propozycja Dzieci Zimnej Wojny niż katowane tego lata First.
16. FOALSMountain All My Gates
Nie rozumiem fenomenu i wzniety tą grupą ale przyznaję, że ten kawałek kręci mnie niczym Oskanę nauka i takie takie.
17. MUMFORD & SONS Believe
Zwrot, którego dokonali w tym roku Mumfordzi uważam za ślepą uliczkę. Aczkolwiek pierwszy promujący płytę singiel jest zacny.
18. NOEL GALLGHER & HIGH FLYING BIRDS Lock All Doors
Wierzę w powrót OASIS na scene w 2016 roku, tymczasem solowe kawałki Noela takie jak ten pozwalają poczuć, iż ten zespół nadal tworzy.
19. SKOWYTPlayboy
Jest coś magicznego w tym kawałku, za każdym razem, gdy go słyszę przed oczami płynie mi projekcja fantastycznych nastoletnich czasów z ostatniej dekady minionego wieku.
20. TACO HEMINGWAY – Następna Stacja
Yo yo to raczej nie mój klimat ale ten numer to naprawdę fajna krótka relacja z podróży warszawskim metrem. Szacun za tekst!
Fantastycznie przearanżowany jeden z największych hitów PLACEBO to zdecydowanie najjaśniejszy punkt ich tegorocznego wydawnictwa Unplugged.

niedziela, 3 stycznia 2016

PIOSENKA ROKU 2015


Nigdy jeszcze wybór piosenki roku nie był dla mnie tak oczywisty. Wojenka chwyciła mnie za gardło już przy pierwszej projekcji w marcu i z każdą kolejną trzyma coraz mocniej. Potęga tego utworu tkwi w tekście, fenomenlanym, niedosłownym i przede wszystkim poruszającym. Przyznający różnego rodzaju nagrody literackie powinni zdecydowanie rozważyć kandydaurę Spiętego.

Pozostałe piosenki "nominowane" w tej kategorii znajdziecie poniżej. Możecie posłuchać ich klikając tytuł każdej z nich. 

- Pyongyang BLUR
- Fame and Fortune - THE LIBERTINES
- All The Kings - EDITORS
- First Light - DJANGO DJANGO

piątek, 1 stycznia 2016

PŁYTY ROKU 2015 - PODIUM



MIEJSCE 3:
EDITORS - In Dream

Ten album to kolejny dowód na to, że podróże kształcą. Dowiedziałem się o niej od przypadkowo spotkanego kolegi w drodze powrotnej z londyńskiego koncertu U2. Gdyby nie tamta rozmowa być może po In Dreams w ogóle bym w tym roku nie sięgnął, wydawało mi się bowiem, że zespół Editors wszystko, co miał najlepsze zaprezentował już na poprzednich wydawnictwach. Tymczasem to właśnie tegorocznym, fenomenalnym, zaskakującym i przebojowym krążkiem dołączyli do absolutnego, światowego, muzycznego topu. 


MIEJSCE 2:
LAO CHE - Dzieciom

Płyta powalająca w warstwie tekstowej, równie dobra i zróżnicowana muzycznie. Połączenie licznych, bajkowych cytatów z Jana Brzechwy z poważnymi, ciężkimi tekstami robi wrażenie piorunujące. Kolejny, absolutnie fenomenlany konceptualny album Płocczan.


MIEJSCE 1:
MUSE - Drones

Triumfalny powrót Brytyjczyków na muzyczny szczyt. Concept album nawiązujący momentami treścią i stylistyką do The Wall Pink Floydów. Po słabszym The 2nd Law Matthew i spółka znów dostarczyli uszom swoich fanów dziesiątki fenomenalnych współbrzmień, chwytliwych melodii i czadowych riffów. Ten krążek to istny taran wbijający się do mózgu, koło napędowe zatrzymujące się dopiero wraz z ostatniem "ejmen" zamykającym utwór tytułowy.