poniedziałek, 28 kwietnia 2014

NOWE KASABIAN

9 czerwca premiera nowego krążka Kasabian, który będzie nosił tytuł 48:13. Poniżej możecie posłuchać zapowiadającego ją singla. Jest, jakby to powiedzieć...w klimacie końcówek ostatnich dwóch płyt Sergio i spółki. Intrygujący i z powerem, choć mówiąc szczerze jako zapowiedź płyty bardziej przemawiało do mnie Days Are Forgotten. Tak czy inaczej, po wysłuchaniu Eez-eh zaczynam rozumieć dlaczego panowie wystąpią na Orange Warsaw Festival tego samego dnia co Timbaland i David Guetta ;-) Taki wieczorny gryps na pożegnanie dnia. Bo tak naprawdę ten kawałek wciąga coraz bardziej z każdym przesłuchaniem. Odliczam dni do drugiego poniedziałku czerwca.


czwartek, 17 kwietnia 2014

MANU CHAO NA WOODSTOCKU !!!

Tytuł posta mówi wszystko, właściwie można by na nim poprzestać. To krótkie zdanie nie oddałoby jednak w żadnym stopniu mojej mega zajarki i radości z powodu tego dzisiejszego fantastycznego newsa. Decyzję o tym, że po 10 latach wracam na Woodstock podjąłem kilka miesięcy temu. Z każdym tygodniem rogal na mojej masce rośnie w tempie pędzącego TGV, ponieważ skład tegorocznej edycji największego polskiego festiwalu muzycznego po prostu zabija. Nie wiem ilu z Was zdaje sobie sprawę z mocy artysty, który dziś został ogłoszony. To co prezentuje w występach na żywo jest kompletnie inną bajką w porównaniu do jego nagrań studyjnych. I o ile jarałem się SKA-P pisząc o hiszpańskich szaleńcach iż są wulkanem energii, to w przypadku Manu Chao wszystkie te przymiotniki należy pomnożyć przez trzy. Albo dwadzieścia, w końcu Przystanek Woodstock rozpocznie w tym roku trzecią dekadę swojej działalności! Będzie pięknie, to wiem na pewno!


sobota, 5 kwietnia 2014

20. ROCZNICA ŚMIERCI KURTA COBAINA

Dokładnie dziś mija 20 lat od samobójczej śmierci Kurta Cobaina. I choć od wczoraj trąbią o tym niemal wszystkie, nie tylko muzyczne media, to i ja muszę i chcę dołożyć swoje trzy grosze w tym temacie. Pamiętam jak dziś tamten dzień, newsa radiowego, obraz zapłakanej Courtney Love w MTV, spontaniczne, wieczorne wyjście na dwór i siedzenie w kilkunastoosobowej grupie w absolutnej ciszy. Miałem niecałe 15 lat i po raz pierwszy doświadczyłem śmierci idola. Tak naprawdę w tamtych latach "uczyłem się" dopiero muzyki, ostatecznie kształtowałem swój gust. Nirvana była w pierwszej trójce moich ulubionych zespołów. Podobnie jak Cobain nosiłem sztruksy i rozciągnięte swetry czułem się grungeowcem. Zapuściłem długie włosy i wściekałem się, że one mi się kręcą, chciałem mieć proste włosy, jak Kurt. Jakkolwiek naiwnie nie brzmią moje wspomnienia z tamtych czasów to Nirvana do dziś pozostałą jednym z trzech najważniejszych zespołów mojego życia. Jeszce jako nastolatek przeczytałem chyba wszystkie dostępne biografie Cobaina i teksty o hipotezach odnośnie jego śmierci, dziś aż tak bardzo się tymi teoriami spisku nie emocjonuję. Zupełnie inaczej ma się sprawa jeśli chodzi o muzyczną spuściznę Nirvany. Za każdym razem, gdy  wracam do tych nagrań dosłownie poraża mnie to, jak są fantastyczne. To dzięki nim pamięć o Kurcie Cobainie na pewno będzie trwała jeszcze bardzo długo. Za chwilę będziemy zapewne wspominać 20-lecie wydania płyty Nirvana Unplugged From New York, której premiera miała miejsce już po śmierci wokalisty. Posłuchajmy dziś zamykającego ją niesamowitego Where Did You Sleep Last Night. Zawsze, gdy słucham końcowego fragmentu tego coveru myślę sobie, że 5 kwietnia 1994 dusza i serce Kurta Cobaina musiały krzyczeć o wiele głośniej.

wtorek, 1 kwietnia 2014

BLA BLA BLE BLE KONDOM

Wiosna  nadejszła, love is the air. Także w Niemczech, bo w tejże sąsiedzkiej krainie przebywam w tym tygodniu. Po niemiecku mówię trochę ale rzadko, skoro nadarzyła się więc okazja praktykuję ile wlezie. Ze skutkiem przeważnie przyzwoitym. Dziś odbyłem na przykład taką nietypową rozmowę. Będąc w mini markecie, podczs studiowania etykiet miejscowego piwa podszedł do mnei młody człek z Azji i wypowiedział coś w rodzaju „ble ble bla bla kondom”. Zrozumiałem tylko ostatnie słowo, nie do końca będąc pewnym czy sie przesłyszałem. W sumie chłop też mówił w języku innym niż ojczysty, a na obczyźnie trzeba sobie pomagać, pytam więc zioma czego szuka. A ten z miną jakbym spytał go o wybuch w Yokohamie powtarza „bla bla ble ble kondom finden”. OK, czyli się nie przesłyszałem. Niestety: „kann ich leider nicht hilfen, sorry can’t help you”, ja tu pierwszy raz jestem i browara kupuje. Młody człek ruszył więc w dalsze poszukiwania. Nasze drogi przecięły się kilka minut później przy kasie, Azjata stał tuż przede mną. W dłoni dzierżył pudełko z napisem Garnier, nie namierzyłem co to dokładnie za produkt, ale zakładam, że nie był z lateksu. Tym bardziej, że ów ziom intensywnei skanował wzrokiem stojaki rozmieszczone przy kasie. Sięgnął po pudełko z serduszkiem i myszką Mickey, niestety okazało się, że to cukierki PEZ. Podniósł inne pudełko dające nadzieję kształtem, z napisem „schoko”. Niestety dla niego to były prawdziwe czekoladki. Azjata ewidentnie wstydził się spytać o poszukwiany produkt kasjerki bo niepocieszony zapłacił za Garniera i odszedł od kasy. Odszedł zapominając zabrać zakupionego przed chwilą Garniera. Opcje są więc dwie: albo musiało go tak cisnąć, że świata poza miłością nie widział a produkt do włosów miał być giftem dla wybranki. Albo kolo sięgnął po cokolwiek z półki bo głupio mu było przyjść do marketu tylko po „gumki”. Tak czy inaczej misji nie wykonał, nici z imprezy. Ło ło ło ło je je je.