środa, 29 marca 2017

HAPPYSAD - CIAŁO OBCE

Ciało Obce to przełom w historii grupy Happysad podobny skalą do tego osiągniętego przy wydaniu trzeciego krążka. W przypadku Nieprzygody w dużej mierze decydował o tym fakt, iż była pierwszą dobrze nagraną płytą zespołu. Na wydanym miesiąc temu siódmym studyjnym albumie do fantastycznej realizacji nagrań panowie ze Skarżyska-Kamiennej dołożyli jednak zestaw 11 fantastycznych kompozycji osiągając poziom kosmosu.
Chociaż, zgodnie z informacją umieszczoną na okładce otwierający Ciało Obce kawałek -1 nagrano „późną nocą przy ognisku” to Happysad pozostałą dziesiątką udowodnił, iż ostatecznie przestał być zespołem ogniskowym. O ile kawałek Nadzy Na Mróz spotkał się przed premierą z bardzo przychylnym przyjęciem to już reakcję na forach na drugi singiel zatytułowany Dłoń można opisać jako mieszankę lęku i „hejtu”. Tymczasem numer ten stanowi bardzo fajny, nieco zadziorny wstęp do kilku smakowitych petard następujących zaraz po nim. Pierwsza z nich to Nie Umiem Kłamać, początkowo rozedrgana, następnie delikatna a w refrenie uderzająca mocą gitar i krzyku. Następny w kolejce Medelin, choć dużo spokojniejszy, kosi równie mocno, zwłaszcza w drugiej, niesamowicie klimatycznej, transowo-tajemniczej części. Czwarty dzień intryguje długą, początkową partią perkusji oraz ciekawą wokalną artykulacją w refrenie.
Najbardziej zaskakujący i zarazem najlepszy utwór umieszczono jednak pod numerem 6. Przy okazji Długu zespół wybrał się w podróż w wiele nieodwiedzanych dotychczas muzycznych krain. Sporo tu elementów psychodelii, płaczącej gitary, mrocznego brzmienia wokalu, wysmakowanych klawiszy oraz niepokojącego brzęku toczącego się przez cały utwór. Rzecz to prawdziwie genialna, dawno nie słyszałem tak oryginalnej i dobrej polskiej piosenki. Następujący po nim XXM to porcja ożywczego, gitarowego czadu w zwrotce napędzanego głównie za pomocą sekcji rytmicznej. Równie ważną funkcję pełni ona w świetnym, marszowym i zawadiackim Idę, którego druga część jest piorunującą kakofoniczną improwizacją o mocy lawiny. Najmniej rusza mnie przedostatnia na płycie Heroina, rzewna ballada, której najmocniejsze elementy stanowią wybuchające solo na saksofonie oraz „cymbałkowe” brzmienie klawiszy przywodzące na myśl zespół Lenny Valentino.
Ciało Obce to płyta fantastyczna a utwór tytułowy pełen jest trudnej do opisania magii. Z pozoru każdy instrument gra tu jakby swoją, solową, niekoniecznie pasującą do reszty partię. Genialna, niepospolita partia perkusji dodatkowo wzmacnia poczucie znajdowania się na bujającej się łódce. Utwór oczarowuje i kiedy tylko wybrzmiewa jego ostatni dźwięk odruchowo chce się go posłuchać jeszcze raz. To druga po Długu kompozycja, przy której szczęka zjeżdża mi do nierozpoczętej jeszcze trzeciej linii warszawskiego Metra. Brawo Happysad!


PS. Na żywo te utwory brzmią jeszcze lepiej a dodatkowo zespół zmienił aranżacje kilku starszych kawałków. Jeśli Ciało Obce Tour nie zawitało jeszcze do Twojego miasta nie zwlekaj z kupnem biletu.