czwartek, 27 marca 2014

HISZPAŃSCY SKA-WARIACI DWUKROTNIE W POLSCE !

Jeden z najbardziej "pojechanych" zespołów jakie widziałem na żywo, hiszpańskie SKA-P wystąpi tego lata w naszym kraju dwukrotnie. Najpierw w czerwcu na Orange Warsaw Festival, którego pierwszy dzień zapowiada się fenomenalnie: Pixies, Snoop Lion, Queens Of The Stone Age, Kings Of Leon, SKA-P, itp.
Dwa miesiące później wariatów ze słonecznej krainy będzie okazja spotkać na Woodstocku. Tegoroczna XX edycja festiwalu zapowiada się fenomenalnie i na chwilę obecną moja zajawka na Przystanek Woodstock przebija tę wobec wyjątkowo mizernego jak na razie Openera o przynajmniej 100 razy. Ostatni raz byłem na Woodstocku w 2004 roku, czas najwyższy powrócić na największy muzyczny festiwal w Polsce. Koncert poświęcony Bobowi Marleyowi, T.LOVE, The Bill, Lao Che, Coma i SKA-P to już wystarczający powód żeby tam być. A nie ogłoszono na razie nawet połowy wykonawców.A jako, że nadal nie znamy dokładnej daty festiwalu to coś czuję, że Jurek Owsiak z ekipą szykują niespodziankę dużego kalibru. Może The Offspring? Na razie czas na ska, ska, ska. Zobaczcie co oni wyczyniają na scenie a wątpliwości czy warto ich zobaczyć zostaną rozwiane w kilka chwil.


czwartek, 6 marca 2014

THE FAMILY RAIN - UNDER THE VOLCANO

Debiutancki album brytyjskiej grupy The Family Rain to zdecydowanie najlepsza porcja muzyki, na którą trafiłem w tym roku. Jeżeli na waszych muzycznych regałach lub katalogach eksponowane miejsca zajmowane są przez takie zespoły jak The Black Keys, The Kills, Kasabian, Arctic Monkeys czy projekty Jacka White’a to Under The Volcano stanie zapewne wkrótce obok nich. Niemal w każdym z 13 umieszczonych w jej wersji de luxe kawałków spotkamy bowiem swoisty miks wszystkiego co najlepsze u wyżej wymienionych.

Już rozpoczynający album Carnival każe podkręcić radar czujności na wyższą częstotliwość. Ma w sobie coś mega napędzającego, zarówno perkusja prowadzona przez marszowy werbel, szybkie bicie gitary jak i  energiczny wokal sprawiają, że w duszy naprawdę pojawia się karnawał. I o ile ten kawałek balansuje gdzieś między klimatem pierwszych płyt The Strokes i Arctic Monkeys to nadchodzące po nim Trust Me I’M Genius to numer jakby rodem  wyjęty z gardła i spod rąk Jacka Białego.

Jeszcze bardziej fantastycznie wypada Don’t  Waste Your Time On Me. Zaczyna się niczym zaginiony utwór Beatlesów, pojedyncze uderzenia akustycznej gitary i głos przypominający nieco Johna Lennona stopniowo przemieniającego się w męską połowę The White Stripes, by  po minucie zaatakować refrenem w style The Kills. Rewelacja, dawno nie słyszałem tak fantastycznego kawałka!  Kilkakrotnie znajdziemy również na Under The Volcano odwołania do Kasabian, chociażby w On My Back czy chórkach pod koniec Reason To Die. Równie często dostrzec można podobieństwo do nagrań serwowanych przez The Black Keys, które najwyraźniej słychać  w Pushing It

Każda kolejna część tego krążka wydaje się dopracowana na maksa, wszystkie elementy piosenek fantastycznie współgrają ze sobą, słuchając piosenek z Under The Volcano ma się wrażenie, że trudno byłoby do nich dodać choćby jeden dźwięk. Album dosłownie pieści uszy chwytliwymi lecz niebanalnymi melodiami, podczas jego projekcji marzy się by ta nigdy się nie kończyła. Wersja standardowa kończy się na numerze 10 w postaci All The Best, które zgodnie z tytułem jest jakby przeglądem wszystkiego co The Family Rain ma nam do zaoferowania. Nie rozumiem tylko, dlaczego 3 dodatkowe piosenki umieszczono jedynie w wersji de luxe. Bo o ile White Marble Soup brzmi jak zapis ze średnio udanej próby to Alexander i Friction stanowią świetne, emocjonalne, „pełnowartościowe” utwory a cały luksus rozszerzonej wersji polega jedynie na tych bonusowych nagraniach, co jest lekką żenadą. Na szczęście jedyną w przypadku tej płyty. Under The Volcano to absolutny „must have” każdego lubiącego dobry rock.


niedziela, 2 marca 2014

BACKSTREET BOYS - TORWAR 23.02.

Wiadomość o reaktywacji Backstreet Boys i ich koncercie w Polsce przyjąłem z dużą radością. Trudno zliczyć imprezy, które kręciły się w rytm przebojów tej piątki, ilość obitych kolan podczas wygłupów przy „Get Down” czy liczbę mega radosnych chwil, którym, mimo generalnej polewki z boys bandów, towarzyszyła  muza Chłopców z Tylnych Ulic. W latach licealnych ta grupa była na tyle obecna w naszej świadomości, że wcieliliśmy się w nią nawet podczas kabaretu studniówkowego, wcześniej ćwicząc choreografię z występu na rozdaniu nagród MTV z 1997 roku. Nigdy wcześniej nie byłem na koncercie boys bandu ale występu BSB przegapić po prostu nie mogłem. Podobnie pomyślało chyba tysiące innych osób bo bilety na Torwar zostały wyprzedane co do sztuki wiele tygodni przed imprezą.

Miałem lekkie obawy czy podczas owego show w głowie nie będzie grać mi nieustannie piosenka „i co ja robię tu? U u, co ty tutaj robisz?”, czy nie obejrzę cukierkowej szopki z playbacku, z panami w średnim wieku udających nastolatków. Reakcja na wyjście zespołu tylko te obawy spotęgowała. Rozglądając się po sali widziałem w ogromnej większości swoich równolatków, zastanawiałem się więc jaka idea przyświecała paniom wydającym ze swych gardeł przeszywający uszy pisk. Najpewniej chciały przypomnieć sobie swoje nastoletnie reakcje na swoich dawnych idoli lub przypomnieć im samym czasy, gdy byli piękni i młodzi. Na szczęście mniej więcej w połowie koncertu ów jazgot zaniknął i przerodził się w normalne brawa, bo też Backstreet Boys z każdym kolejnym zagranym kawałkiem udowadniali, że są po prostu grupą niezłych muzyków.

Można śmiać się ze stylu czy tekstów tych piosenek, nie lubić go czy nie rozumieć ale nie można przejść obojętnie obok faktu, że wszystko co zespół zaprezentował podczas koncertu zaśpiewane było na żywo i na bardzo wysokim poziomie. Poza tym mam wrażenie graniczące z pewnością, że wiele z piosenek Backstreet Boys przy odrobinie innej aranżacji wykonane przez „prawdziwy” popowo-rockowy zespół, choćby U2 czy Coldplay, stałoby się wielkimi hitami zajmującymi topowe miejsca w plebiscytach na kultowe ballady czy przeboje.