niedziela, 24 listopada 2013

SHARK-A-TAAK - REC IN PROGRESS


Rec. In Progress, pierwszy album nowego projektu Reggaeneratora wydany pod nazwą Shark-A-Taak to idealne antidotum na jesienną zamułę. W drugim kawałku wokalista oświadcza, iż jest nakręcony jak zegar i trzeba przyznać, że każdy dźwięk tej płyty to potwierdza. Co ważniejsze owa energia zaraża i pozwala wystrzelić się na najwyższy poziom powera. Ten krążek to istna lawina, słuchając go mam wrażenie jazdy bez hamulców. Kojarzy mi się, z koncertem, na którym zespół z każdym kolejnym kawałkiem podkręca tempo.
Do moich faworytów z tego krążka należą Rude Bwoy Salut oraz Saskerland. Riff tego pierwszego niesie w sobie moc w najczystszej postaci, ten drugi rozwala zmiennością klimatów, a wstawka reggae „god save the saskerland” każdorazowo wyświetla na mojej gębie rogala i buja lepiej niż koń na biegunach (prawdziwy, nie „zwykła zabawka, mała huśtawka” Urszuli). Spokojne klimaty rodem z Jamajki spotkamy również w zamykającym całość Olives’n’Wine. Poza tymi dwoma piosenkami jest zdecydowanie mocniej...

sobota, 23 listopada 2013

WEEKENDOWY NUMEREK: SHARK-A-TAAK - PRETTY COOL

Po raz pierwszy w historii Bonomuzy zdarza się, że weekendowy numerek to jednocześnie fragment płyty tygodnia. Nowa wersja pewnego szlagieru jest jednak zdecydowanie warta uwagi. Do mnie najbardziej przemawia fragment rozpoczynający się od 2 minuty i 14 sekundy. Wracając do oryginalnych wykonawców tego numeru pamiętam, że kilka lat temu występowali w Polsce na koncercie sylwestrowym. Nie byłoby w tym nic dziwnego, że w tym samym czasie Boney M grało koncert w Warszawie, Wrocławiu i chyba jeszcze jednym mieście. Albo mają teleport albo to była chałtura najwyższej maści. 



wtorek, 19 listopada 2013

CRYSTAL FIGHTERS: STODOŁA 11.11.2013

Poniedziałkowy koncert Crystal Fighters w Stodole miał niemalże identyczną setlistę jak ten, który odbył się na tegorocznym Openerze. Zachowana została nawet niemal całkowicie kolejność zaprezentowanych utworów. Z wyraźnych różnic odnotować można było jedynie przesunięcie I Love London oraz Wave do bisów. 
Kryształowi Wojownicy prezentują się na żywo fantastycznie. To prawdziwa żywa energia, melodyjna, skoczna i porywająca do szaleństwa. Trudno było znaleźć w Stodole osobę nie wykonująca rytmicznego „dżamp dżamp”. Sceniczni bohaterowie również nie oszczędzali się prezentując porcje pozytywnego zakręcenia. Sebeastian – wokalista pierwsze trzy kawałki występował z zasłoniętą twarzą. Kiedy wreszcie pozbył się przesłaniającej facjatę masko-peruki do złudzenia przypominał mi wokalistę Łąki Łan. Nie zabrakło wilkeigo kotła na środku sceny, ksylofonu czy mini gitarki, na której przygrywał co jakiś czas wokalista. Niestety tych dwóch ostatnich praktycznie nie było słychać. Nagłośnienie było bowiem tego dnia w Stodole fatalne...

poniedziałek, 18 listopada 2013

ARCADE FIRE - REFLEKTOR

Rzadko zdarza się aby płyta od której oczekuje się bardzo dużo potrafiła te oczekiwania przerosnąć. Z olbrzymia radością oświadczam, że do tych nielicznych przypadków zdecydowanie zalicza się czwarty studyjny album zespołu Arcade Fire pod tytułem Reflektor. Nie licząc pierwszego przesłuchania, po którym nie byłem ostatecznie przekonany do jakości tego krążka, począwszy od drugiego jestem tą płytą oszołomiony i każdego z Was namawiam aby nie zwlekali ani chwili dłużej i oświetlili swoje muzyczne życie Reflektorem.
W otwierającym go kawałku tytułowym najbardziej podobają mi się transowy fragment środkowy oraz pojedyncze dźwięki, głównie w instrumentalnych fragmentach niosące jednoznaczne skojarzenia z Achtung Baby. Ta piosenka pełni zresztą taką samą funkcję jak otwierające ów album U2 Zoo Station – informuje słuchacza krzycząc wręcz: „nagraliśmy coś innego niż dotychczas i niż się spodziewałeś. Zostań z nami a przeniesiemy cię w kosmos”. I o ile pierwsze dwie piosenki z Reflektora (tytułowa i We Exist z basowym motywem przypominającym majkelowe Billy Jean) to tzw. „nieoszałamiające rozgrzewanie silników” to potem udajemy się dzięki Kanadyjczykom dalej niż pies Łajka, Jurij G. i Apollo 13...

niedziela, 17 listopada 2013

PŁYTA TYGODNIA - ARCADE FIRE - REFLEKTOR - PODSUMOWANIE

Od wtorku przysłuchiwaliśmy się z bliska czwartemu studyjnemu albumowi Arcade Fire. Jutro znajdziecie na Bonomuzie szczegółową recenzję tej płyty. Dziś, „na dobranoc” proponuję projekcję jej wszystkich pięciu fenomenalnych kawałków, z którymi zaprzyjaźnialiśmy się w tym tygodniu.



Utwór tytułowy i jednocześnie pierwszy singiel z Reflektora początkowo nie robił na mnie przesadnego wrażenia. Dalej zresztą twierdzę, że na tym podwójnym albumie znajdziemy masę o wiele lepszych kompozycji.

Do moich absoultnych faworytów zaliczają się Here Comes The NIght Time…




…oraz Joan of Arc.



Jeden z piękniejszych spokojnych fragmentów albumu stanowi paradoksalnie utwór o tytule Awful Sound.



Okropnych dźwięków na Reflektorze praktycznie nie ma. Zgodnie z tytułem ostatniego zaprezentowanego w tym tygodniu numeru słuchając tej płyty chce się aby nigdy się nie kończyła.






sobota, 16 listopada 2013

WEEKENDOWY NUMEREK: TĘCZOWY MUSIC BOX - TĘCZA

Na początek weekendu mały test.
Zadanie: Wybierzcie słowo, które najlepiej pasuje jako dokończenie zdania "Gdzie spojrzę dokoła..."

a) dżungla
b) korek
c) czubki
d) tęcza

Prawidłowa odpowiedź to D.


Mam wrażenie, że w ostatnich dniach tęcza była w mediach częściej wspominana niż zamknięcie mostu Grota-Roweckiego, debiut Nawałki w roli selekcjonera i pościg za księdzem-pedofilem razem wzięte. Tęcza płonęła, przy tęczy rozlali farbę, pod tęczą urządzono masowe "cmok cmok". Tęcza, tęcza, cza, cza cza. Stąd też w dzisiejszym weekendowym numerku sięgamy po klasyk.  


czwartek, 14 listopada 2013

PŁYTA TYGODNIA: ARCADE FIRE - REFLEKTOR

W tym tygodniu przysłuchujemy się na fejsbukowym profilu Bonomuzy najnowszej płycie Arcade Fire. Znajdziecie tam taki muzyczne cudeńka jak choćby poniższe nagranie. Poznajecie panów, których Win Butler wygania ze sceny około 70 sekundy teledysku ? ;-D Jest w tym coś symbolicznego, zwłaszcza pamiętając fakt, iż 8 lat temu pochodzące z debiutanckiego albumu Kanadyjczyków Wake Up rozpoczynało koncerty U2. Dziś wygląda na to, że "uczeń przerósł mistrza" a na półki sklepowe trafiła płyta pokroju Achtung Baby. Ale o tym w szczegółowej recenzji za kilka dni. Na razie "Here Comes The Night Time". Rozkoszujcie się nim! 


wtorek, 12 listopada 2013


poniedziałek, 11 listopada 2013


czwartek, 7 listopada 2013

PŁYTA TYGODNIA: ARCTIC MONKEYS - AM

Niewiele brakowało aby ta recenzja zaczynała się od stwierdzenia, że zamiast nowego albumu Arctic Monkeys powinni wypuścić jedynie singiel. Promujące i otwierające AM fenomenalne Do I Wanna Know oraz R U Mine zaostrzyły bowiem apetyt na świetny rockowy krążek, tymczasem słuchając większości ciągu dalszego tej płyty można odnieść wrażenie, że nagrał go ktoś inny. One For The Road, choć niezłe poprzez wysokie rejestry, w których operują główny wokal i chórki bardziej niż z rockowa kapelą przynoszą skojarzenia z czymś pomiędzy Bee Gees a Scissors Sisters. Podobna ekspresja pojawia się także w I Want It All, tu jednak ciekawie współgra w niską, niepokojącą warstwą instrumentalną. Sporo tu pisków i jazgotliwych interwałów, które przypominają klimat końcowych piosenek z płyty Chłopaki Nie Płaczą T.LOVE, choćby Bajer czy Popularny.
W kilku kawałkach udało się wypracować kompromis pomiędzy eksperymentami a starym charakterem zespołu. Najlepszy przykład...

wtorek, 5 listopada 2013

PÓŁWIECZE MUŃKA

Dokładnie dziś pół wieku kończy Muniek Staszczyk. Życząc STO LAT wierzę, że Zygmunt dopiero co minął półmetek drogi, także tej twórczej. Ostatni, zeszłoroczny album po raz kolejny udowodnił jak wiele T.LOVE ma jeszcze do powiedzenia i jak ważny jest na polskiej muzycznej scenie. A z drugiej strony czy zdajecie sobie sprawę, że dzisiejszy jubilat dostarcza nam pozytywnej, muzycznej energii już czwartą dekadę? Pociągnąc drugie tyle będzie więc chyba ciężko.
Tak czy inaczej z okazji 50-tki posłuchajmy po jednym kawałku z każdej z nich.

80's:


90's:


00's
 

10's:

poniedziałek, 4 listopada 2013

VAMPIRE WEEKEND - MODERN VAMPIRES OF THE CITY

Pierwsze trzy kompozycje z trzeciej studyjnej płyty Vampire Weekend zawierają w sobie wszystko co w muzyce amerykańskiego kwartetu najlepsze. Otwierający album Obvious Bicycle zaczyna się tak jakby realizator za późno wcisnął przycisk odpowiadający za nagrywanie. Nagłe uderzenie akustycznej gitary i wokalu, którego nie poprzedza nawet sekunda wprowadzenia dziwi jednak tylko przez krótką chwilę. Już po kilku sekundach tego kawałka odlatujemy bowiem w krainę nostalgii, spokojnego bicia serca i przepięknej muzyki. Choć brzmi ona trochę jak utwór pogrzebowy tak naprawdę jest wezwaniem do wzięcia się w garść, które poprzez aranżacje refrenu wydaje się być śpiewane z zaświatów. Nie pobędziemy tam jednak zbyt długo, gdyż następujące po nim Unbelievers podkręca tempo o 200 procent częstując nas szybkim, przebojowym kawałkiem z wyjątkowo chwytliwym refrenem, którego melodia brzmi świetnie nawet w towarzystwie samej perkusji. Natomiast zamykający pierwsza trójkę Step już po pierwszym przesłuchaniu wkręca się w głowę na bardzo długo. Fantastyczny klimat robi w tej piosence klawesyn oraz zaśpiewany w wysokich rejestrach refren, co w połączeniu z fajnym tekstem daje jeden z moich ulubionych tegorocznych kawałków.