niedziela, 25 września 2016

NOWE T.LOVE

Premiera nowej płyty T.LOVE już za 6 tygodni. Na razie zespół poczęstował nas pierwszym singlem pod tytułem Pielgrzym. Fantastyczny riff prowadzący zwrotkę, wpadający w ucho refren i świetny teledysk. Mój apetyt został tym nagraniem zaostrzony na maxa. A Wasz?

sobota, 24 września 2016

ROMANTIKA OD STALOWEJ PANTERY

Od kilkunastu minut na scenie warszawskiej Progresji można oglądać zespół Steel Panther. Miałem okazję spotkać Panterę cztery lata temu na Rock Im Park, o czym w tuż po polsko-ukraińskich futbolowych mistrzostwach Europy w piłkę nożną mogliście przeczytać TU. Do dziś pamiętam tamto poczucie żenady wywołane żenadą płynącą wtedy ze sceny. Aż do momentu, gdy z głośników popłynęła ta oto ballada, po której zrozumiałem z opóźnieniem, że Steel Panther ma po prostu swojego, nietypowego stajla. Trzeba przyznać, że chłopcy potrafią być romantyczni. ;-D


Jeśli spodobała się Wam "romantika od Stalowej Pantery" a nie załapaliście się na ich dzisiejszy występ w Progresji jutro macie okazję nadrobić zaległości w Krakowie.

czwartek, 22 września 2016

PJ HARVEY - THE HOPE SIX DEMOLITION PROJECT

The Hope Six Demolition Project to płyta, która łapie za twarz od pierwszej sekundy i nie wypuszcza przez kolejne 40 minut, aż do wybrzmienia jej ostatniego dźwięku. Jest w niej coś magicznego, co sprawia, iż słuchając jej znajdujemy się w stanie permanentnego napięcia i skupienia. Klimaty mieszają się nieustannie. Na początek hippisowskie i dość radosne The Community Of Hope, chwilę później mroczne i potężne The Ministry of Defence, którego każdy dźwięk zdaje się mówić "w twoich głośników dzieje się właśnie coś wyjątkowego".

A Line In The Sand rozpoczyna się trochę, jak First zespołu Cold War Kids, podobieństwa kończą się jednak po 10 sekundach, czyli momentu, w którym PJ "wchodzi" z wokalem. Ogromną rolę w muzyce Brytyjki pełnią grające w niskich rejestrach saksofony,  fantastycznie tworzące uczucie niepokoju w bardziej mrocznych utworach, takich jak choćby Chain Of Keys. Near The Memorials To Vietnam and Lincoln momentalnie przenosi nas myślami do lat siedemdziesiątych a The Orange Monkey kojarzy mi się z daleką, morską wyprawą w ciemności. Z kolei Medicinals to prawdziwa, muzyczna moc w zwrotce i genialny dialog w refrenie. Każda z jedenastu umieszczonych na tym krążku piosenek ma w sobie coś oryginalnego, wyjątkowego i wzniosłego. Trudno znaleźć odpowiednie słowa na opisanie dziewiątego albumu PJ Harvey, gdyż jest on po prostu jedyny w swoim rodzaju. Jeśli jakimś sposobem jeszcze nie poznaliście The Hope Six Demolition Project to nie zwlekajcie ani dnia dłużej.

niedziela, 11 września 2016

CAŁKIEM NOWI PARKINGOWI

Kolejne dni spędzone w Italii utwierdzają mnie w przekonaniu, iż Włosi wyznaczają nowe standardy już nie tylko jeśli chodzi o modę, kawę czy catenccio ale również w kwestii zakresu obowiązków parkingowych. Tutejsi panowie podchodzący do kierowców tuż po zgaszeniu przez nich silnika zdecydowanie różnią się od „naszych”, swojskich ziomów i ich nieśmiertelnego „przypylnować autka”? Tutejsi łowcy  asfaltowych metrów kwadratowych oprócz tradycyjnych, żwawych wymachów przedramion, niczym w piosence Feela „wskazujących nam drogę” do najbliższego, wolnego miejsca, dodatkowo za każdym razem zjawiają się ze specjalną ofertą. W żadnym razie nie na zasadzie „kup pan cegłę” ale bardziej w stylu „znam twoje potrzeby”. Ich przenośne stragany zmieniają wyposażenie momentalnie i dostosowują się do obecnej pory roku, zmiany pogody, narodowego święta, meczu, koncertu, itp. Tym sposobem w ponad 30-stopniowym upale w Pizie nabyłem pierwsze w swoim życiu Ray Bany. W zawrotnej cenie 6 Euro. Lepszy interes można zrobić chyba tylko kupując Rolexa na plaży w Pattayi.
Dzień później, w najpiękniejszym mieście świata – Florencji, podczas przechadzki obok Palazzo Veccho, jeden z nich zaoferował mi samochodową ładowarkę do wszystkiego. „It’s automatic maj frjend, it’s automatic” – rzekł ów jegomość. A do mnie w tej samej chwili dotarło, że jego życiowa misja jest tożsama z tytułem najlepszej płyty R.E.M. „Automatic For The People” – muzyczne dzieło porównywalne do Achtung Baby U2 i Nevermind Nirvany. Dziś przypomnijmy sobie jego piękne zakończenie.


wtorek, 6 września 2016

REBUSIK Z GENUI

Pierwszy dzień tegorocznych wakacji w Italii najlepiej oddaje poniższy rebus:



                                  


Odgadliście po jednej nutce? Ta puentująca, jak zwykle na Bonomuzie, znajdzie się na końcu posta. A tuż przed nią rozwiązanie rebusu. Nasz samolot startował o 6:20 rano. W skutek tak , ieludzkiej pory i pobudki o 4, śniadanie przyszło nam spożyć na lotnisku. Najszybszą dostępną opcją wydawał się „Maciek” zwany makiem. Na mój, jakże pożywny posiłek dnia złożył się więc McChicken, czyli kanapka kurzęca bez grama kurczaka. Innymi słowy jadłem MOM, nom, nom, nom, nom. Smakowanie ów kurczako-podobnego produktu pochłonęło tyle moich zmysłów, iż efektem końcowym było wywołanie nas przez spikera w ramach final calla. Ale zdążyliśmy.
Z Mediolanu, po w miarę sprawnym wypożyczeniu auta, udaliśmy się do Genui w celu obejrzenia tamtejszego oceanarium. Pippo od dłuższego czasu ma fazę na delifiny butlonosy, także okazji spotkania ów pływających istot na żywo nie mogliśmy przegapić. Przy okazji zobaczyliśmy wiele innych wodnych stworzeń, m.in. pingwiny, foki i lwa morskiego, który na totalnym relaksie, z rozłożonymi płetwami i szelmowskim uśmiechem podpłynął do samej szyby i „walnął dwójkę”.
Po wyjściu z oceanarium, w drodze do samochodu, w porcie oprócz licznych statków, promu wielkości Titanica zobaczyliśmy również „pojazd” z trzeciej części rebusa. Jego rozwiązanie to oczywiście: „kurka wodna, łódź podwodna”. A skoro tak, to czas na posłuchanie piosenki o pewnej takiej:


piątek, 2 września 2016

BIFFY CLYRO - ELLIPSIS

Biffy Clyro to zespół dość przewidywalny. O ile nie można się po nim spodziewać nowatorskich brzmień i stworzenia nowego nurtu w muzyce to na każdym swym krążku serwują masę wpadających w ucho rockowych kawałków. Tak samo jest w przypadku Ellipsis, siódmej studyjnej pozycji w ich dyskografii. Najlepszym tego przykład stanowi Flammable, absolutny numer jeden wśród pozostałych. Jestem przekonany, że gdy tylko stanie się singlem nie będzie schodził z podium list przebojów przez wiele tygodni. Po pojedynczych gitarowych strzałach do głosu dochodzi pozostałe instrumentarium i choć klangowanie zarezerwowane jest raczej dla gitary basowej to w tym przypadku ma się wrażenie, iż technikę tę stosuje cała trójka. Po świetnej zwrotce słyszymy dość oczywisty "most" czy, jak kto woli "przedrefren" po którym wchodzi genialny w swojej prostocie refren, przy którym naprawdę trudno usiedzieć w miejscu. Pomimo tego płyta idealnie nadaje się do samochodu, fajnie nakręca i pozwala przekształcić się we władcę szos. Jedynym numerem, przy którym można się nieco zdrzemnąć to rzewne, rozpoczynające się od "tiru riru ri tu tu", nieco boysbandowe Re-arrange. Znacznie lepiej wypada jego następca, czyli Herex, z rytmiczną zwrotką i refrenem przypominające coraz mocniejsze walenie młotkiem w gwóźdź. Nieco mroczniejszą i mocniejszą propozycję spotykamy pod numerem 8, czyli w On a Bang, po raz kolejny pokazującym, że szkockie trio ma wyjątkowy dar do łączenia czadu i przebojowości. Ten utwór to takie dwa razy mocniejsze Animal Style, aktualnie promujące Ellipsis, trzeba przyznać w naprawdę godny sposób.
Każdy, kto słyszał wcześniej Biffy Clyro na ich siódmej płycie znajdzie dobrą kontynuację dotychczasowych dokonań. Ci, którym ta nazwa kojarzyła się dotąd bardziej z przybytkiem pełnym hamburgerów, po przesłuchaniu Ellipsis zapewne sięgną także po wcześniejsze nagrania Simona, Jamesa i Bena. 25 października zespół zagra na Torwarze. Polecam przybycie tego dnia do Warszawy, gdyż na żywo ich piosenki brzmią dużo mocniej i lepiej niż w wersjach studyjnych.