piątek, 29 lipca 2011

KASZANA SONG: STROMAE - ALORS ON DANSE

Wyjątkowo kapryśne lato mamy w tym roku, normalnie trudno gryla rozpalić. Z tego powodu wracamy po krótkiej przerwie do naszego „kaszaniastego” cyklu. I to wracamy z pełną pompą. Juz za tydzień rozpocznię się I KASZANA FESTIVAL, podczas którego czytelnicy Bonomuzy wybiorą shit lata 2011. Szczegóły wkrótce. Na razie proponuję mojego zeszłorocznego, absolutnego faworyta w tej kategorii. Stromae wygrał konkurencję „the best kaszana of 2010” definitywnie zostawiając konkurencję daleko w tyle. Bo nie da się ukryć, że jest w tym kawałku coś hipnotyzującego. I to właśnie przy jego skoczno-piszczących dźwiękach byłem świadkiem jednego z bardziej oryginalnych podrywów w życiu. Podczas, gdy Stromae zapodawał z głośników swój hit pewien dżentelmen w spodnaich z trzema paskami podszedł do siedzących przy stoliku dwóch dziewczyn i „zagadał” ruszając rytmicznie rąsią: “ja to lubię, jak tak po francusku napie***lają”. Ja też lubie, a wy?

poniedziałek, 25 lipca 2011

JAROCIN FESTIWAL 2011

Panie Premierze, słyszy mnie pan? Kamil, lat 32. ;-D W zeszły piątek chciałem bardzo zdążyć chociaż na część godzinnego koncertu zespołu RUTA, który zaczynał się w Jarocinie o 17.40. Niestety nawet mapa google nie uwzględnia tego bajzlu, który dzieje się na polskich drogach. W efekcie RUTY posłuchałem tylko z płyty a dodatkowo nie zdążyłem do Sopotu, a raczej na Sopot, czyli kawałek Roguckiego, który bardzo chciałem usłyszeć na żywo. Tym sposobem tegoroczny Jarocin Festiwal rozpocząłem koncertem Roguckiego, a właściwie jego drugą częścią. Pierwszym co uderzyło mnie ze sceny to widok nowego image wokalisty Comy. Spodnie w kancik, elegancka biała koszula zapięta pod szyją, modne „okulary kujona”. Aż chciało się zanucić „dla mnie masz stajla”. Wokalnie koncert wypadł fajnie, czysto, z energią i zróżnocowaną ekspresją. Przez większość występu wokalista trzymał w ryzach swoją „pojechaność”. Dopiero na bisach zaczął mechanicznie wycierać twarz koszulką ze swoją podobizną,oznajmiać „nieoczekiwany sukces” i deklamować w nieco przesadzony sposób.
Podczas większości koncertu Farben Lehre zajmowałem się rozbijaniem namiotu. Grupa Wojtka Wojdy idealnie pasowała do tej imprezy i we fragmencie, który słyszałem zaprezentowała na scenie prawdziwe greatest hits.
Główną gwiazdą pierwszego dnia była Apocalyptyca.

sobota, 23 lipca 2011

AMY WINEHOUSE NIE ŻYJE

Przed chwilą przeczytałem tą smutną informację na pasku oglądając sportowe. Za tydzień ta artystka miała po raz pierwszy wystąpić w Polsce. Gdy jakiś czas temu odwołano ten występ z powodu złego stanu zdrowia Amy chyba nikt nie spodziewał się, że kłopot jest tak poważny. O jej problemach z narkotykami i alkoholem mówiło sie od dawna, ale myślę, że mało kto myślał, że może to doprowadzic do tak smutnego końca. Niestety Amy dołączyła dziś do Jani Joplin i Kurta Cobaina, któzy również odeszli w wieku 27 lat.

czwartek, 14 lipca 2011

OPENER 2011 - DZIEŃ 4

Ostatni dzień festiwalu rozpoczĄłem od koncertu These New Puritans. Zaraz po zobaczeniu godzinowej rozpiski było oczywiste, że wystawianie tego zespołu przed zmrokiem jest trzecią obok The National i Primusa czasową porażką tegorocznego Openera. Muzyka Purytan jest bowiem mroczna i groźna i kojarzy się ze wszystkim tylko nie ze świecącym słońcem. Niesamowite wrażenie robią dwa puzony operujące na najniższych rejestrach, dwa ksylofony i łańcuch jako jeden z instrumentów perkusyjnych. Całość uzupełnia mocno przesterowany bas i dziwny, czasem wręcz rapowany wokal. W efekcie otrzymaliśmy muzykę jakby z innej, mrocznej bajki. Słyszałem po tym koncercie sporo narzekań, głównie na wokalistę. Mi ten występ bardzo przypadł do gustu i mogę tylko żałować, że nie odbył się o bardziej odpowiedniej porze...

poniedziałek, 11 lipca 2011

OPENER 2011 - DZIEŃ 3

The Asteroids Galaxy Tour, które jako pierwsze zobaczyłem trzeciego dnia festiwalu, zaprezentowało się na Openerze jeszcze lepiej niż podczas Hurricane Festival. To idealny zespół na tego typu imprezy, prezentujący inteligentny, bujający pop, który dzięki barwie głosu wokalistki brzmi czasem jak muzyka sprzed lat. Na zupełnie innym muzycznym biegunie znajduje się repertuar grupy Primus. Nie przepadam za gitarowymi popisami, które nazywam „calaneticsem na gryfie” ale to co Les Claypool wyczynia ze swoją basówką jest po prostu kosmiczne. Niesamowite jest, że ten człowiek komponując słyszy melodie na najniższych rejestrach a dźwięk wydawany z jego gitary brzmi tak, jakby struny były ledwo naciągnięte. Podczas koncertu Primusa...

piątek, 8 lipca 2011

OPENER 2011 - DZIEŃ 2

Motywem przewodnim drugiego dnia Openera był deszcz. Lało cały dzień, do tego stopnia, że koncert Brodki został przerwany najpierw przez zalanie wszytskich instrumentów a chwilę później w skutek awarii prądu. Miała Monika pecha bo mimo fatalnej pogody naprawdę sporo osób zebrało się pod sceną aby zobaczyć je występ. I dopóki dało się grać wyglądało to i brzmiało bardzo fajnie. Repertuar zdominowały utworu z nowej płyty Brodki, spoza niej pochodziła tylko 1 piosenka i też zaprezentowana w nowej aranżacji. A, że płyta jestvsuper to i koncert był udany. Nie do końca tylko rozumiem sceniczny image zespołu. O ile jelenie i kolorowe wstążki pojawiły się juz we wkładce płyty to krzykliwy i lekko przedszkolny strój Moniki jest juz kompletną zagadką. Doceniam jednak próbę odróżnienia się od tłumu. Super pomysłem było wystawienie podczas Grandy trampoliny, na której Brodka skakała jednocześnie śpiewajac. Usłyszeliśmy też cover...

środa, 6 lipca 2011

OPENER 2011 - DZIEŃ 1

W tym roku na teren festiwalowy dotarłem wyjątkowo późno, bo kilkanaście minut przed godziną 20. W efekcie nie udało mi się niestety zdążyć na koncerty Pustek i Cuba de Zoo. Pierwszym zespołem jaki zobaczyłem i usłyszałem było The Twilight Singers, a dokładnie ostatnia piosenka ich występu. Zanim jednak porządnie się w nia wczułem koncert się już skończył, ciężko mi więc cokolwiek o nim napisać. Tak naprawdę tegoroczny festiwal zaczął się dla mni na dobre wraz z pojawieniem się pierwszej zagranicznej gwiazdy, która zaprezentowała się na scenie głównej czyli zespołu The National. Grający bardzo spokojną muzykę Amerykanie musieli niestety grać kiedy nad Gdynią świeciło jeszcze słońce. Szkoda, bo te klimatyczne dźwięki jeszcze piekniej zabrzmiałaby po zmroku, chocby w namiocie. Na szczęście wczesna pora tego koncertu była jego jedynym minusem. Najpiękniej zabrzmiało chyba Conversation 16. Zgodnie z tekstem tej piosenki „it was more than amazing”. Na żywo mroczne kawałki The National brzmiały jeszcze ciekawej, w dużej mierze dzięki...