poniedziałek, 31 grudnia 2012

PŁYTY ROKU 2012 - podium




MIEJSCE 3: 
JACK WHITE – Blunderbuss                                       CZYTAJ RECENZJĘ

Po płytę brązowego medalisty tegorocznego zestawienia sięgnąłem dopiero kilka miesięcy po premierze. Gdybym poznał się z nią wcześniej stanąłbym na uszach, żeby tylko zobaczyć minionego lata Jacka White’a na żywo. Po przygodach muzyka z nowymi projektami w postaci The Raconteurs i The Dead Weather duch The White Stripes znowu ożył. To, obok reaktywacji Blur najlepszych muzyczna informacja tego roku.


MIEJSCE 2: 
ALT+J – An Awesome Wave                                        CZYTAJ RECENZJĘ


Dawno tytuł płyty nie oddawał tak dobrze jej zawartości jak w przypadku tego albumu. 13 zawartych kawałków to prawdziwie niesamowita muzyczna fala, bajkowa, delikatna, przepiękna, pełna urzekających melodii i brzmieniowych smaczków. Bardzo długo zastanawiałem się, czy nie umieścić jej ex aequo na najwyższym stopniu podium, gdyż jest to krążek absolutnie fantastyczny. Jeśli jeszcze go nie znacie, to zacznijcie od niego rok 2013. „Jaki nowy rok taki cały rok” – mówi przysłowie. Skoro więc niemal cała Polska będzie miała w A.D. „czynaście” kaca to niech chociaż towarzyszy mu dobra muzyka ;-)  


MIEJSCE 1:
LAO CHE - Soundtrack                                          CZYTAJ RECENZJĘ

Po raz pierwszy w historii muzycznych podsumowań roku Bonomuzy tytuł płyty roku przypada polskiemu wydawnictwu. Cieszę się z tego powodu tym bardziej, że dawno nie słyszałem tak oryginalnego nagrania, zaskakującego każdym kolejnym numerem. Z jednej strony pełno tu oldschoolowych syntezatorów i sporo schizofrenicznych brzmień wokali, z drugiej ascetycznych, spokojnych piosenek z ledwo brzdąkającą gitarą. Wszystkie z nich mają jednak dziwną napędzającą i unoszącą nad ziemię moc,  która wywindowała Soundtrack do najlepszej płyty roku 2012. Album ten nie podobał mi się tylko podczas pierwszego przesłuchania, z każdym kolejnym fascynuje mnie jednak coraz bardziej. Jeśli więc szybko odstawiliście ten krążek na półkę z niesmakiem lub jeżeli nie podejdzie wam on podczas pierwszej projekcji to koniecznie dajcie mu kolejną szansę. Bo ta płyta jest naprawdę niesamowicie dobra od pierwszego do ostatniego dźwięku.
 
 

niedziela, 30 grudnia 2012

PŁYTY ROKU 2012 - miejsca 10 - 4

Zgodnie z przepowiednią znalezioną przez Bonomuzę w Meksyku końca świata nie uświadczyliśmy. Czas więc najwyższy przystąpić do muzycznych podsumowań kończącego się jutro roku. Zaczniemy od najlepszych albumów roku 2012. Dziś poznacie płyty z pozycji od dziesiątej do czwartej, jutro „top sri” czyli podium. Tradycyjnie dopuszczalne są wyjątki dla wyjątkowo dobrych płyt z drugiej połowy roku poprzedniego. W tym roku będzie jeden taki przypadek. Z racji pojawienia się w siedzibie Bonomuzy nowego, małego człowieczka słuchanie muzyki było w tym roku nieco utrudnione i ograniczone czasowo, w styczniu i lutym pojawi się więc pewnie jeszcze sporo recenzji tegorocznych albumów. Z tych, którym mogłem poświęcić wystarczająco dużo czasu aby je obiektywnie ocenić najlepiej wypadły:


MIEJSCE 10:                                                                CZYTAJ RECENZJĘ
TRIBESBaby


Prawdziwy best of brytyjskiej gitarowej muzyki ostatnich kilkudziesięciu lat. Wiosną myślałem, że znajdzie się w tym zestawieniu znacznie wyżej. Z czasem te proste, chwytliwe przeboje nieco mi się osłuchały, sięgam po nie rzadziej ale nadal z przyjemnością. 


MIEJSCE 9:
TAME IMPALA - Lonerism


Recenzja tej płyty pojawi się na Bonomuzie w styczniu. Zwlekam z nią ponieważ odbieram ją skrajnie różnie w zależności od dnia i fazy, jaką mam akurat na muzyczne eksperymenty. Czasem wydaje mi się przekombinowana, innym razem nie umiem się wręcz od niej oderwać. Ostatnie zdecydowanie przeważa ta druga opcja.

MIEJSCE 8:                                                                 CZYTAJ RECENZJĘ

T.LOVEOld Is Gold

Decyzja Muńka i spółki o nagraniu oldschoolowego koncept-albumu okazała się strzałem w dziesiątkę. Wartość tej płyty będzie rosła z roku na rok. W dobie elektronicznego wygładzania pitu pitu utworków dawka gitarowej korzennej muzyki pełnej naprawdę dobrych kompozycji  w polskim wydaniu jest wręcz zbawienna.


MIEJSCE 7:                                                           CZYTAJ RECENZJĘ

DRY THE RIVER Shallow Bed

Najsmutniejsza i chyba najpiękniejsza płyta w tegorocznym zestawieniu. Magiczne melodie, ciekawe harmonie brzmiące niczym śpiew elfów zapewniają prawdziwy muzyczny odlot. Efekt ten potęgują jeszcze wersje koncertowe. Występ Brytyjczyków w gdyńskim namiocie był zdecydowanie najlepszym momentem tegorocznego Openera.



MIEJSCE 6:                                                             CZYTAJ RECENZJĘ
THE BLACK KEYSEl Camino

To właśnie na piątym miejscu ląduje jedyna płyta, której premiera nastąpiła w roku 2011, dokładnie 6 grudnia. Porządny kawał rock’n’rolla w dwuosobowym wydaniu, którego nie mogło zabraknąć w tym zestawieniu.


MIEJSCE 5:                                                           CZYTAJ RECENZJĘ  
DJANGO DJANGODjango Django

Gdyby wpadł na tę płytę kilka tygodni wcześniej bankowo znalazłaby się na tegorocznym podium. Debiut Django Django to wręcz fenomenalne połączenie oldschoolu i nowoczesności. Z każdym kolejnym przesłuchaniem pochłaniam ten album z jeszcze większą zajarką.


MIEJSCE 4:                                                           CZYTAJ RECENZJĘ
GRAHAM COXONA+E

Dziwna to i zarazem bardzo dobra płyta. Podczas każdej jej projekcji czuje się lekko pijany, pełno tu dziwnych rytmów i wokalnych brzmień oraz muzycznego chaosu podanego w estetyce niezmiksowanego demo z próby. Rzecz niełatwa ale fantastyczna !!!
 


czwartek, 20 grudnia 2012

3 PIOSNKI NA KONIEC ŚWIATA

Jeśli chodzi o jutrzejszy dzień jedno jest pewne! Pod jego koniec wszyscy będą mieli dość tej fantastycznej piosenki:


Ponieważ poprzez częstotliwość grania jej przez wszelkie stacje radiowe możecie ją na chwilę znienawidzić przypominam ją już dziś, bo to kawał naprawdę zacnej muzy.
Każdy z nas przeżył już kilka końców świata. Osobiście pamiętam dobrze dwa z nich: pierwszy w sierpniu 1997, na dzień przed pierwszym koncertem U2 w Polsce. Przepowiadał go chyba Nostradamus i wtedy naprawdę zaklinałem los aby ów "end of the world" przesunął się chociaż o 24 godziny ;-)
Kolejny koniec prorokowano na przełom wieków. Ten drugi koniec świata spędziłem w czeskiej Pradze, śpiewając ze znajomymi na moście Karola "I wanna fuck the millenium". Odnośnie końca wieku powstała jednak o wiele lepsza i piękniejsza piosenka:


A w ogóle to chciałbym Was uspokoić. Podczas zeszłorocznej wizyty w Meksyku oprócz szukania polskich śladów fonograficznych w krainie sombrero oraz losów bohaterów seriali próbowaliśmy również sprawdzić słuszność przepowiedni Majów. W jednym z grobowców trafiliśmy na tajny papirus, ze słowami użytymi w tym oto słitaśnym kawałeczku:

 

Ów song, a zwłaszcza słowa "maija hi, maija ha" dobitnie świadczą o tym, iż Majowie zrobili sobie z nas po prostu żart. Bo końca świata "nu ma nu ma ej". HEJ!

środa, 12 grudnia 2012

JACK WHITE - BLUNDERBUSS

Dżingl bels, dżingl bels, hoł hoł hoł za pasem a tu jeszcze tyle muzycznych zaległości do zrecenzowania! Jakoś tak wyszło, że, w dużej mierze przez promujący ją Love Interruption, długo nie podchodziłem do pierwszej solowej płyty Jacka White’a. Ale jak już umieściłem ją raz w odtwarzaczu to zaczęła się tam pojawiać bardzo często. W efekcie Blunderbuss to zdecydowanie moja ulubiona, obok The White Stripes, odsłona Białego Dżeka. Być może dlatego, że znajdziemy tu wiele elementów charakterystycznych dla jego pierwszego zespołu. Przede wszystkim jednak ten album kipi wręcz dobrą muzyką. O ile rozpoczynający ją Missing Pieces można potraktować jeszcze jako rozgrzewkę czy strojenie instrumentów to następujący po nim Sixteen Saltines rozwala na łopaty. Banalnie prosty, rytmiczny riff a’la Wild Thing, krzykliwy wokal Jacka, rywalizujący pod koniec z gitarową solówką... Muzyczna poezja!!!
I Guess I Should Go To Sleep dosłownie pachnie...

czwartek, 6 grudnia 2012

T.LOVE - OLD IS GOLD

Najnowsza płyta T.LOVE zapowiadana była jako powrót do korzeni. Po usłyszeniu promującego Old Is Gold singla zmarszczyłem się nieco, bo realizację tego hasła wyobrażałem sobie zupełnie inaczej niż w przypadku lekko nijakiego Poeci Umierają. Na szczęście kiedy z lekkim niepokojem sięgnąłem po to dwupłytowe wydawnictwo Muńka i spółki już po pierwszym przesłuchaniu okazało się, że obawy o jakość płyty były niepotrzebne.
Old Is Gold to nagranie oldschoolowe, w najlepszym tego słowa znaczeniu. Po otwierającym, bluesowatym Black and Blue łagodnie wprowadzającym w nastrój w płyty już jako numer dwa słyszymy pierwszą petardę w postaci Frontline, fantastycznego rockabilly rozpędzającego się niczym rower sunący z góry na pazury. Następujący po nim utwór tytułowy to rock’n’roll sprzed ponad pół wieku, przy którym noga tupie sama.  
Najnowsza płyta T.LOVE zawiera sporo kawałków z naprawdę dużym potencjałem przebojowym. Do najlepszych należą Skomplikowany, Moja Kobieta i Mętna Woda. Niestety nigdy nie usłyszymy ich raczej w radio, bo w każdym Muniek klnie jak szewc, z wyraźnym wskazaniem na wszelakie odmiany słowa zaczynjącego się na „j” a kończące na „bać”...