środa, 29 stycznia 2014

KIDS OF DEATH NA OPENERZE ?!?

Dziś tekst z serii "co się ludziom śni". Jak powszechnie wiadomo górskie powietrze czyści czachę, a czysta czacha zwiększa prawdopodobieństwo wystąpienia snów. Oto krótki zapis tego, co minionej nocy pozwolił mi przeżyć mój zrelaksowany mózg. Wyobraźcie sobie, że spotkałem w Białce Tatrzańskiej Mikołaja Ziółkowskiego. Zatroskany o mizerny dotychczasowy line up Openera 2014, zwłaszcza, gdy porówna się choćby z odbywającym się w tym czasie belgijskim Rock Werchter Festival postanowiłem dopytać organizatora gdyńskiego festiwalu czy przygotował na lato 2014 jakieś specjalne niespodzianki. Mówię:

- Cześć Mikołaj, w sumie się nie znamy, ale jeżdżę na Openera od 10 lat i martwi mnie trochę, że w tym roku słabo coś z ogłoszeniami. Nie ma Pixies, nie ma Kasabian, a w zamaina jakieś hipsterskie smutasy z Foals, Mam nadzieję, że chociaż Babyshambles udało ci się zaklepać?
- Siemasz. Wiesz Babyshambles to nie za bardzo, przecież ten Doherty jak przyćpa to i tak koncertu nie będzie. A poza tym uważam, że rockowa strona festiwalu jest już wystarczająco zabezpieczona.
- Ok, Black Keys i Pearl Jam są super, ale chciałoby się więcej.
- Wiesz co, w sumie to mam jeszcze jedną petardę. Miałem ją ogłosić za tydzień, ale w sumie mogę ci ją zdradzić już dziś?


Po tych słowach Mikołaj zawiesił głos a'la Hitchcock. Po kilkunastu sekundach moich gestów w stylu "kaman kamon", "jedziesz, jedziesz", "dajesz, dajesz" Mikołaj na pełnej zajarce wykrzyczał:

- Stary, wyobraź sobie, że na najbliższym Openerze wystąpią Kids Of Death !!!
- Cool Kids Of Death?
- Nie, ale też są cool...

Niestety tuż po tych słowach się obudziłem, nie zdążyłem więc dopytać o szczegóły. Mam jednak nadzieję, że Mikołaj ogłosi jednak wkrótce Babyshambles. Jeśli nie, trzeba będzie chyba jechać na Rock Werchter.


wtorek, 28 stycznia 2014

PRZEŚLADOWANIA CELYNY

Kilka ostatnich dni spędziłem w Wierchomli. Fantastyczne było tam wszystko z wyjątkiem podkładu muzycznego podczas śniadań. Pierwszemu, najważniejszemu posiłkowi każdego dnia towarzyszyła bowiem Celina z Kanady zwaną Dion. Jej jedwabisty głos nie dość, że prześladował nasze uszy, to w dodatku stał się swego rodzaju narratorem i komentatorem. Śniadanie mistrzów, jak wiadomo, powinno się zacząć od jajówy. Pierwszego dnia podchodzę do strefy ciepłej, podnoszę paterę a moim oczom ukazuje się ciepła, parująca jajecznica. Celina już wie co zaśpiewać, z głośników płynie "I feel like I'm Alive".
Drugiego dnia, po długiej odwilży nastał w końcu mróz a z nieba poleciał śnieg. Wchodzimy do jadalni a Celina już wie co jest grane. "Once more you opened that door", a kiedy tylko talerze się wypełniają a piosenka z Titanica tonie wraz z herbatą w wodzie pani Dion już obwieszcza wesołą pogodą nowinę.  "I was waiting for so long for a miracle to come".
Na finał czas na gofra wieńczącego śniadanie. Czekam 10 minut w kolejce, w końcu przychodzi moja kolej, zamawiam a pani za gofrownicą z troską na twarzy oznajmia, że właśnie skończyło się ciasto. "And that's the way it is" - puentuje dobitnie Celynka.







wtorek, 14 stycznia 2014

ŻYCZENIOWO-OGŁOSZENIOWO

W tym roku organizatorzy Openera każdego artystę ogłaszają za pomocą innego medium. Kolejnego muzycznego wykonawcę poznamy już jutro, tym razem za pomocą Instagramu. Myślę sobie, że idealnym zespołem do ogłoszenia za pomocą tego właśnie serwisu może być na przykład Arcade Fire lub MUSE. Obie te grupy komunikowały wydanie swoich ostatnich albumów w niestandardowy sposób i obie ucieszyły by mnie swą obecnością na Babich Dołach ogromnie. Szczególnie ci pierwsi - autorzy płyty roku 2013. I chociaż moje typy są mocno życzeniowe, to "dziś jest pełnia, każde życzenie się spełnia". Albo i nie. ;-D

poniedziałek, 6 stycznia 2014

SKŁADANKA "BEST OF BONOMUZA 2013"

Jak co roku czas na podsumowanie tego, co wydarzyło się podczas minionych 365 dni w muzyce za pomocą składanki "Best Of Bonomuza". Muszę przyznać, że o ile A.D. 2013 był rokiem pełnym świetnych płyt, to tym bardziej zapamiętam go jako rok fenomenalnych piosenek. Oto dwadzieścia z nich:

1. MODESTEP – To The Stars 
Jedna z przykładowych petard z albumu z najniższego stopnia podium płyt roku 2013.

2. ATOMS FOR PEACE – Ingenue
Ingenue to z kolei jedna z najpiękniejszych zeszłorocznych piosenek.

      3. ARCADE FIRE – Joan of Arc
Joan of Arc zamyka pierwszy krążek z fenomenalnego, dwupłytowego Reflektora. Arcade Fire nagrali w tym roku album, który z pewnością przejdzie do historii muzyki.

      4. PEARL JAM – Gateway
Tego samego nie można niestetety powiedzieć  o Pearl Jam. Poczatek Lightning Bolt dawał nadzieję na płytę, która dorówna swojemu poprzednikowi (Backspacer). Niestety nie dorównał.
  
      5. VAMPIRE WEEKEND – Step
Step to tylko próbka fantastycznych melodii, jakie znajdziemy na trzecim albumie VW, który znalazł się na drugim miejscu wśród płyt roku 2013 wg, Bonomuzy. Czas najwyższy na koncert w Polsce.

          6. PALMA VIOLETS – Best Of Friend
Dziewiętnaście mieli lat, nazywali siebie cziki cziki cziki taaa. I bardzo fajnie grali, zarówno w stuiod jak i na żywo!

          7.  LILLY HATES ROSES – Only A Thought
Nowa, bardzo ładna twarz polskiej muzyki. Używając schematów – „polska odpowiedź na The XX”.
          
          8.  DAFT PUNK – Get Lucky
Bezapelacyjny hicior lata 2013.

9. PLACEBO – Too Many Friends
Po  zapowiadającym siódmy studyjny album Placebo singlu apetyt na niego wzrósł mi niezmiernie. Loud Like Love niestety go jednak nie zaspokoiło. A koncert na Torwarze otwierający trasę koncertową był mega dziwny – panowie chyba pokłócili się ze sobą przed wyjściem na scenę bo bił z niej jeden wielki foch.

      10.   THE BEATLES – We Can Work It Out
Rok 2013 przyniósł ze sobą jednak także wiele fenomenalnych koncertów, między innymi niemal 3-godzinny show Paula McCartneya. Nie wierzyłem, że będę miał szansę usłyszeć Beatlesów live. 22 czerwca tak właśnie się stało, mimo iż na scenie znajdował się tylko 1 przedstawiciel oryginalnego składu.

      11.   PINK FLOYD – Vera/Bring Boys Back Home
Równie fenomenalnie było dwa miesiące później na koncercie Rogera Watersa. Następujące po sobie Vera i Bring Boys Back Home były zdecydowanie najmocniejszym, tegorocznym koncertowym przeżyciem. Do teraz ściska mnie w gardle na wspomnienie towarzyszącego im filmu prezentowanego na wielkim murze.

      12.   SHARK-A-TAAK – Saskerland
“God save the Saskerland” – cztery lata chodziłęm do XXXV L.O. im. Prusa, tym bardziej przyłączam się więc do życzenia Reggaeneratora.
      
      13.   THE NATIONAL – Demons
Wracając jeszcze na chwilę do koncertów ten w wykonaniu The National był najgorszym koncertem, jaki przeżyłem w tym roku. Dawno nie słyszałem „sztuki”, podczas której każdy instrument grał jakby inną bajkę, nie komponując się z resztą i tworząc, pomimo świetnych utworów, meczący bełt.                

      14.   INFINITY INK – Infinity 
Ten umcy umcy song nadal rozwala mnie przy każdej projekcji. Rudy Kojot is not dead!

      15.   WOODKID – Iron
Po usłyszeniu tego singla długo i niecierpliwie czekałem na cały album Woodkida. Niestety drugiego tak fenomenalnego kawałka tam nie znalazłem.

      16.   SAVAGES – She Will
Dawno nie spotkałem bardziej trafionej nazwy zespołu jak w przypadku 4 pań z Savages. Ich debiutancki krążek naprawdę jest dziki.

      17.   POKAHONTAZ – Pompuj
Początek roku w kinie zdecydowanie należał do filmu Jesteś Bogiem. Niedługo później trafiłem na ten kawałek stworzony przez byłych kolegów Magika z Paktofoniki. Refren do znudzenia śpiewałem Filipowi, kiedy uczył się chodzić.

      18.   GOSSIP – Get A Job
W ostatnim kwartale tego roku postanowiłem stanąć na głowie aby zmienić pracę. Słowa refrenu tej piosenki, choć cyniczne pomagały mi w codziennych poszukiwaniach. Zakończonych sukcesem!

      19.   BEDNAREK – Cisza
Nie byłem nigdy fanem Kamila Bednarka, reggae w jego wykonaniu zdecydowania za mało buja. Ta piosenka również nie ma wiele wspólnego z jamajskim klimatem ale zdecydowanie znajduje się w pierwszej trójce najpiękniejszych utworów roku 2013.

      20.   PIERSI – Bałkanica
Kiedy po raz pierwszy usłyszałem Bałkanicę podobał mi się w niej tylko instrumentalny fragment a’la Modestep. Dziś nie wyobrażam sobie imprezy bez tego kawałka a słowa refrenu przychodzą mi do głowy podczas każdego niemal towarzyskiego spotkania.

środa, 1 stycznia 2014

PŁYTY ROKU 2013 - PODIUM




   


MIEJSCE 3:
MODESTEP – Evolution Theory 

Evolution Theory to zdecydowanie najbardziej energetyczna płyta roku 2013. I o ile trudno wysłuchać jej od początku do końca to dawkowanie jej w porcjach po 4 czy 5 numerów działa skuteczniej niż kawa podana dożylnie. Gdyby album był bardziej spójny znalazłby się nawet o oczko wyżej. Miałem duży dylemat czy brązowy medal nie powinien przypaść debiutanckiemu krążkowi Atoms For Peace, najchętniej przyznałbym dwa równorzędne miejsca trzecie. Jako, że się nie da wybrałem płytę, której słuchałem częściej.


MIEJSCE 2:
VAMPIRE WEEKEND – Modern Vampires Of The City 

Po fantastycznym debiucie i słabiutkiej płycie numer dwa Vampire Weekend wróciło na muzyczne półki i do głośników w świetnym stylu. Czas najwyższy na koncert w Polsce!


MIEJSCE 1:
ARCADE FIRE - Reflektor

Najmniejszych wątpliwości nie miałem natomiast przy wyborze najlepszej tegorocznej płyty. Czwarty studyjny album Arcade Fire dosłownie zabija każdym swoim małym dźwiękiem. Jeśli dotychczas jej nie słyszeliście to zacznijcie jak najszybciej, choćby dziś nie zważając na tupot białych mew. ARCYDZIEŁO !!!