Odgadliście po jednej nutce? Ta puentująca, jak zwykle na
Bonomuzie, znajdzie się na końcu posta. A tuż przed nią rozwiązanie rebusu.
Nasz samolot startował o 6:20 rano. W skutek tak , ieludzkiej pory i pobudki o
4, śniadanie przyszło nam spożyć na lotnisku. Najszybszą dostępną opcją wydawał
się „Maciek” zwany makiem. Na mój, jakże pożywny posiłek dnia złożył się więc
McChicken, czyli kanapka kurzęca bez grama kurczaka. Innymi słowy jadłem MOM,
nom, nom, nom, nom. Smakowanie ów kurczako-podobnego produktu pochłonęło tyle
moich zmysłów, iż efektem końcowym było wywołanie nas przez spikera w ramach
final calla. Ale zdążyliśmy.
Z Mediolanu, po w miarę sprawnym wypożyczeniu auta, udaliśmy
się do Genui w celu obejrzenia tamtejszego oceanarium. Pippo od dłuższego czasu
ma fazę na delifiny butlonosy, także okazji spotkania ów pływających istot na
żywo nie mogliśmy przegapić. Przy okazji zobaczyliśmy wiele innych wodnych
stworzeń, m.in. pingwiny, foki i lwa morskiego, który na totalnym relaksie, z
rozłożonymi płetwami i szelmowskim uśmiechem podpłynął do samej szyby i „walnął
dwójkę”.
Po wyjściu z oceanarium, w drodze do samochodu, w porcie
oprócz licznych statków, promu wielkości Titanica zobaczyliśmy również „pojazd”
z trzeciej części rebusa. Jego rozwiązanie to oczywiście: „kurka wodna, łódź
podwodna”. A skoro tak, to czas na posłuchanie piosenki o pewnej takiej:
no to niezle sniadanko ja tam wole chisa z maca zjesc :)
OdpowiedzUsuń