"Don't worry about the thing, 'cause every little thing is gonna be alright". Kliknijcie na poprzednie zdanie i dajcie sie poniescie "reagge vibes". Ta piekna zyciowa maksyme Boba Marleya staram sie stosowac kazdego dnia. Niestety nie zawsze wychodzi. Natomiast, tu w Kuala Lumpur, bedac na wakacjach ten wielki luz poczulem z cala moca. Dawno nie czulem sie na takiim "lajcie", a kiedy wieczorem poszlismy jeszcze do Reagge Baru i posluchalismy troche jamajskich dziwekow to juz w ogole odlecialem. Wylaczylem telefon i czuje luuuuuuuz ;-)
W Kuala Lumpur nie ma praktycznie zielonych swiatel dla pieszych, wiec wszyscy laza jak chca. Na kazdej ulicy nastepuje proba sil "piesi kontra samochody i skutery, ktorych jest u chyba wiecej niz ludzi". Szanse sa wyrownane ;-) W ciagu teg jednego dnia zobaczylismy Kuala Lumpur z gory (z wiezy telewizyjnej), mini zoo (z [utonami, makami, kameleonami, tarantulami i wieloma innymi), przejechalismy sie bolidem F1, byslimy w dzielinicy chinskiej i indyjskiej. Totalny odlot! W dzielnicy chinskiej totalny burdel na ulicach, piekne swiatynie i bazar z podrabianym badziewiem. W indyjskiej duzo czysciej ale mniej ciekawie. A w obyswu za 3 zeta mozna sie najesc do sta pysznosciami, ktorych nazwy nie pamietam, ale polski "chinol" sie nie umywa ;-)
Natomiast wczoraj po wyaldowaniu w Kuala Lumpur i zalogowaniu sie w hostelu poznalem troche azjatyckiej mentalnosci jesli chodiz o relacje szef-pracownik. Bylo juz pozno i najblizsza jadlodajnia w okolicy byl Burger King. Trafilem tam na 5 minut przed zamknieciem wiec caly "whooper menu" byl przygotowany na moje specjalne zamowienie. Nie wiem jaka role pelni w polskich fast-foodach manager ale w azjatyckich zajmuje sie glownie opieprzaniem pracownikow i usmiechaniem do klienta. Bylem w szoku, jak ow menago opieprzal pracownika, ktory uwikal sie jak w ukropie. Wydaje mi sie, ze chodzilo mu o to, zeby pracowal szybciej. Ale menago bardziej powinien ochrzanic frytki, ze tak dlugo sie smaza, bo jego pracownik wykonywal 3 czynnosci na raz i mozna bylo mu zarzucic wszystko tylko nie to, ze pracuje powoli ;-)
Wracajac do Boba, slonca i luzu. Posluchajcie jeszcze raz tego pieknego songa i przeniescie sie myslami na Jamajke. Three Little Birds chodzi mi dzis po glowie przez caly dzien.
czekamy na info o nr.1 na malezyjskiej liście przebojów! dziwne symbole malezji, jamajskie rytmy i amerykańskie jedzenie :)ach globalizacja! M&G
OdpowiedzUsuńWlasnie zbieram zestaw malezyjskich przebojow. Teraz na 2 dni przenosimy sie do Kambodzy, a potem do dzungli wiec moze byc ciezko z netem ale w przyszlym tygodniu na pewno pojawi sie tu jakis muzyczny "niusik" a'la "Marek Sierocki CZESC" ;-)
OdpowiedzUsuń