piątek, 12 lutego 2010

"OKRUSZKI ZE STOLU" W KAMBODZY

Bylem w kilku miejscach, w ktorych panuje bieda ale wtedy nie prowadzilem wtedy jeszcze tego bloga. Teraz, bedac w Kambodzy mam wrazenie, ze znajduje sie w innym swiecie. Niesamowicie zacofanym i biednym a jednoczesnie niesamowicie pieknym. Podobno Angkor Wat odwiedza ponad 3 miliony ludzi rocznie, kazdy placi minimum 20$ za wstep do swiatyn, to daje 60 milionow dolarow. Pieniadze trafiaja do politykow, ktorzy na pomoc najbiedniejszym przeznaczaja chyba maksymalnie 1% bo efektow tego nie widac wcale. I mowimy o znanym miejscu, gdzie ludzie moga przezyc dzieki turystom. Az boje sie pomyslec jak to wyglada w wioskach, do ktorych nikt nie zaglada. Dlatego dzis caly dzien chodzi mi piosenka Crumbs Form Your Table, a konkretnie jej zakonczenie.

Where you live should not decide
whether you live or whether you die.

Byc moze z polskiej perspektywy te slowa brzmia troche banalnie. Tu w Kambodzy nabieraja jednak nowego znaczenia.
Tej przepieknej piosenki wiele osob nie lubi, oprocz zakonczenia o czyms innym niz temat tego postu. Jednak ten dwuwers dotyka rzeczy najwazniejszej - zycia. Bo nie mam watpliwosci, ze dla wszystkich biednych ludzi na swiecie najwazniejsze jest zeby moc przezyc. Jesli maja poczucie, ze ich zycie nie jest zagrozone, mimo zycia ponizej progu ubostwa sprawiaja wrazenie szczesliwych. W przeciwienstwie do 90 procent Polakow.

Ktos kiedys po wizycie w biednym kraju spytal mnie "czy to tak fajnie patrzyc jacy ci ludzie sa biedni". Wydaje mi sie, ze "fajne" to idiotyczne slowo w tym kontekscie. Bo bardziej chodzi chyba o uswiadomienie sobie pewnych spraw, dostrzezenie, ze sa zakatki swiata, w ktorych zabija dla szklanki wody. Wyjazdy do biednych krajow maja tez dodatkowy aspekt: pozwalaja sie docenic to jakie szczescie mamy zyjac w Polsce. Spotkanie sie z bieda jest jak trzasniecie w gebe, stawia do pionu i uswiadamia jak niewiele potrzeba aby zyc i jak wiele za duzo mamy. I jakimi palantami jestemy ciagle na cos narzekajac.

Nasz hostel jest naprzeciwko szkoly, mamy wiec okazje obserwowac setki kambodzanskich dzieci. Sa sliczne i niesamowicie grzeczne. Kiedy tylko zobacza kogos z aparatem fotograficznym lub kamera zatrzymuja sie, staja niemal na bacznosc i pieknie usmiechaja czekajac na fotke. Potem z wielka radosci chca ogladac jak wyszly na zdjeciu. A kiedy dostana jakikolwiek dorbiazg, chocby cukierka klaniaja sie w pas a z ich oczu tryska szczescie. Kosmos. Jak porownam sobie ich zachowanie do polskich dzieci, np. mojej chrzesnicy to wymiekam.

Czy wyobrazacie sobie, zeby w Polsce albo jakies dziecko ucieszylo sie po dostaniu cukierka? Albo sprzedawczyni na bazarku po zakupieniu dwoch butelek wody dziekowala wam, ze "zdecydowaliscie sie pomoc wlasnie jej"? Tu takie sytuacje maja miejsce co chwile. Z jednej strony czlowiek sie cieszy, ze mogl chociaz w tak minimalny sposob pomoc. Z drugiej slyszac gorace podziekowania i obserwujac uklony w pas w swoja strone za rozdanie kilkudziesieciu zeszytow dzieciom w szkole albo za dolara napiwku czlowieka ogarnia lekkie zazenowanie i zlosc wynikajaca z checi "naprawienia swiata" a spowodowana swiadomoscia tego, ze to co dla nas jest drobiazgiem dla innych moze byc skarbem. Po pobycie w Syrii przez jakis czas pamietalem o tym jak malo potrzeba miejscowym ludziom do szczescia i kontrowalem sie, gdy przyszla mi chec na narzekanie. Z czasem ta samokontrola niestety ustapila. Teraz wrocila na nowo. I mysle oraz mam nadzieje, ze potrwa dlugo.

Pod TYM LINKIEM znajdziecie oryginalna wersje Okruszkow Ze Stolu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Aby zamieścić komentarz:
1) wpisz treść komentarza w białe pole
2) z pola "komentarz jako" wybierz "nazwa/adres URL"
3) wyświetlą sie 2 nowe pola - w polu "nazwa" wpisz imię/ksywę i naciśnij na "dalej"
4) potem klik na "zamiesc komentarz" i gotowe ;-)

Jeśli wyskoczy błąd powtórz krok 4 ;-D