ARCADE FIRE - SUBURBS

Ten album pozwala się przenieść do świata wyobraźni. Słuchając kawałka tytułowego i singlowego Ready To Start mam wrażenie jakbym spacerował po przedmieściach jakiegoś dziwnego miasta w rodzaju Twin Peaks, w którym roi się od dziwaków a życie płynie wolno. Kolejne piosenki stanowią dalszy ciąg tego „filmu” i mimo rożnorodności gatunkowej świetnie się ze sobą łączą. Przy dźwiękach Rococo możemy przenieść się do Krainy Czarów wraz z odwiedzającą ją Alicją. Słuchanie Suburban War pozwala z kolei usiąść na ławce obok Forresta Gumpa i poznanie życiowych prawd przekazywanych mu przez mamę. Ta śliczna piosenka brzmi jak żywcem wyjęta ze ścieżki dźwiękowej z tego filmu najbardziej przypominając promującą go Turn Turn Turn w wykonaniu The Byrds.

Zresztą Arcade Fire często nawiązuje do brzmienia z lat sześćdziesiątych, dzięki czemu w powietrzu unosi się słodki zapach oldshoolu. Jego klasyczny przykład spotykamy w Modern Man, piosenki z surową gitarą bez żadnego efektu, za to ze świetną, pogodną melodią momentami umiejętnie wzbogaconą dźwiękami klawiszy.

W świetnym City With No Children klimat zbudowany jest dzięki wibrującej, delikatnej gitarze w zwrotce i ciekawym wokalnym współbrzmieniom w refrenie, które są jednym z charakterystycznych dla Arcade Fire elementów. Takie same usłyszymy choćby w Half Light II, w którym śpiew Reginy i Wina momentami brzmi anielsko a innym razem wręcz schizolsko. Month Of May to z kolei kawałek rodem z wczesnego Billy Idola. A We Used To Wait to już hicior pełną gębą, w najlepszym tego słowa znaczeniu, z napędzającym motywem fortepianowym i organami Hammonda w końcowej części. Dawno nie słyszałem tak pozytywnego zastrzyku energii.

Suburbs to album, którego słuchanie należy dawkować. Nie nadaje się raczej do grania go na okrągło ale przy odtwarzaniu raz na kilka dni za każdym razem fascynuje i pozwala odkryć w sobie nowe rzeczy.