Debiutancki album Karen Elson w dużej części brzmi jak nagranie sprzed lat. O ile nie rzuca się to może w uszy w dwóch świetnych singlach The Ghost Who Walks i The Truth Is In The Dirt to w kolejnych nagraniach cofamy się już w muzyczną przeszłość. Słuchając Lunasy można poczuć ducha pacyfy i odnieść wrażenie przebywania na koncercie Joan Baez. Przy 100 Years From Now cofamy się jeszcze bardziej ponieważ Karen przy muzyce rodem z lunaparku śpiewa niczym Edith Piaf. Często pojawiają się na tej płycie nawiązania do muzyki ludowej i to zarówno z klimatów Bravehearta, kowboja na rumaku jak i góralskiej ciupagi
Dzięki dźwiękowi kobzy Stolen Roses brzmi jak wędrowna legenda ludów walczących o niepodległość w Wielkiej Brytanii. Odrobinę muzyki country znajdziemy w The Last Laugh a słuchając Cruel Summer można z kolei przenieść się myślami w polskie góry. Klimatem przypomina ona bowiem repertuar ludowych, góralskich przebojów głównie za sprawą nie do końca nastrojonych skrzypiec występujących w tym utworze.
I choć wiele pozycji z The Ghost Who Walks brzmi jak nagranie ogniskowego grajka to dość skutecznie one hipnotyzują. Głos Karen Elson ma w sobie coś magicznego, dzięki czemu słuchając tej płyty ma się wrażenie, że siedzi ona obok i opowiada niesamowite i ważne historie. Dodatkowo pozwala całkowicie odpłynąć i już po kilku dźwiękach przenieść się do środka tych piosenek. Druga część płyty jest nieco słabsza. Karen nadal śpiewa kojąco ale w kolejnych piosenkach brakuje tego czegoś co powoduje, że stają się one niezapomniane. Wyróżnia się jedynie zamykające album Mouth To Feed i The Birds They Circle. Pozostałe są dość monotnne i czasem męczą ostrymi wokalnymi harmoniami. Nadal są to piękne melodie ale bledną trochę w porównaniu z pierwszą częścią płyty. Dlatego polecam słuchanie The Ghost Who Walks w dwóch turach: do numeru 6 włącznie i od siódemki do końca. Bo generalnie po tą spokojną, klimatyczną, idealną na wieczory w ciepłej chacie płytę zdecydowanie warto sięgnąć.
Te dwa single, o których piszesz na początku, są bezkonkurencyjne, ale... nie zgodzę się, że druga część płyty jest monotonna. Osobiście wywaliłam sobie z playlisty i "Cruel Summer", i "Lunasę" (a i "100 years... by poszło w kosmos, gdyby nie to, że kocham walczyki ;P). Pewnie dlatego, że nie lubię country :D Czemu nie ma tu nic o "Garden"? Przecież to świetny kawałek, taki monumentalny!
OdpowiedzUsuń