środa, 24 marca 2010
MUNIEK - MUNIEK
Etykiety:
RECENZJE
Po dwóch radiowych singlach z tej płyty byłem jak Kasia Kowalska – pełny obaw. Zwłaszcza Tina to utwory nijaki, „radiowy dupowłaz”, jak to ładnie określił jeden z kolegów, nastawiony chyba na dotarcie do masowej, niezbyt wymagającej publiczności. Na szczęście na solowej płycie Muńka znajdziemy kilka o wiele ciekawszych utworów.
Georgie Brown brzmi jak stary, dobry rokendrolowy kawałek, dodatkowo wzbogacony ciekawą partią klawiszy. I właśnie takich kompozycji spodziewałem się głównie po wspólnym projekcie wokalisty T.LOVE i Janka Benedka. Kolejny na płycie Stary Boy to też kawałek rodem wyjęty z płyty King. Za pierwszym przesłuchaniem ta piosenka strasznie mnie drażniła ale za drugim bardzo się do niej przekonałem. Stary Boy jest bowiem numerem wyraźnym, w przeciwieństwie do kilku innych utworów z tej płyty. Oprócz wspomnianych już singli do kategorii nijakich zaliczam jeszcze Kaina i Abla oraz Dzieje Grzechu. Obie piosenki to ballady, które jeśli już musiały znaleźć się na płycie to powinny zostać połączone w jedną, ponieważ pierwsza ma fajny refren a druga zwrotkę. Niestety Dzieje Grzechu, w którym gościnnie śpiewa Anna Maria Jopek pogrąża infantylne zakończenie refrenu w stylu „lalalala la la la”, a Kain i Abel, nudzi monotonną, jakby wysiloną melodią.
Na przeciwnym biegunie znajdujemy świetne Njutella Marcella z wokalnym epizodem Kory. To zdecydowanie najlepszy numer na płycie, przebojowy, energetyczny, wkręcający. Równie dobrze brzmi też Hot Hot Hot utrzymany w klimacie The Clash. Mój trzeci ulubiony utwór z tej płyty to Gan, będący rodzajem żartu, muńkowym eksperymentem z muzyką country, jak dla mnie bardzo udanym. Oprócz chwytliwej melodii ma chyba najciekawszy obok Njutelli tekst na płycie. Tuż za „podium” umieściłbym Ring Dong, pijacki song, idealny do śpiewania w zadymionej knajpie, tematem i klimatem przypominający nieco Komu Dzwonią Szawgrakolaski.
Solowa płyta Muńka to dość nierówna propozycja. Z jednej strony znajdziemy tu ciekawe utwory w różnych stylach, stanowiących pewnie sumę muzycznych fascynacji wokalisty, z drugiej cztery gładkie niewypały, których istnienia nie rozumiem. Brakuje mi też trochę ważnych tekstów, osobistych lub poruszających ważne tematy. Być może wiązałem z projektem Staszczyk/Benedek zbyt duże nadzieje. Ale po wcześniejszych wspólnych dokonaniach tych panów, w tym choćby Jazzie Nad Wisłą ze świetnej, ostatniej płyty T.LOVE, nie były one bezpodstawne. Tymczasem obawiam się, ze w przeciwieństwie do Pocisku Miłości i Kinga o solowej płycie Muńka zbyt długo pamiętać się nie będzie. Warto jej jednak posłuchać, ja będę ją odtwarzał od numeru 2 do 8, z pominięciem „czwórki”.
5 komentarzy:
Aby zamieścić komentarz:
1) wpisz treść komentarza w białe pole
2) z pola "komentarz jako" wybierz "nazwa/adres URL"
3) wyświetlą sie 2 nowe pola - w polu "nazwa" wpisz imię/ksywę i naciśnij na "dalej"
4) potem klik na "zamiesc komentarz" i gotowe ;-)
Jeśli wyskoczy błąd powtórz krok 4 ;-D
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Jak dla mnie to sporo rozczarowanie jest. Miałem nadzieje na mocno rockowa płytę, a tu lipa. Po podwójnym przesłuchaniu pożyczyłem płytę znajomemu... Może przy ponownym podejściu będę mniej krytyczny...
OdpowiedzUsuńMi sie pare kawalkow podobalo, generalnie takie radiowe plumkanie... Rock poszedl w inna strone niz Muniek, i to dosc dawno.
OdpowiedzUsuńJa tez jestem negatywnie zaskoczona. Kurde! Z czym do ludzi...ja tam rocka nie slyszałam niestety i bardzo to przykre jest. Fakt, moze znajdą się ze 3 kawalki, których da się słuchac, ale większosć to dla mnie popowo-pitupitowy belkocik ;/ buuuu
OdpowiedzUsuńTa płyta to strzał w stopę który Muniek sobie zafundował, kawł chałtury i nic więcej !!!!!! Szkoda tylko że takie pitu pitu pod kotleta kończy się następną podobną płytą lub gorszą.
OdpowiedzUsuńSuper płyta! Warto dobrze posłuchać.
OdpowiedzUsuń