czwartek, 18 marca 2010

KONCERT: RAMMSTEIN – ŁÓDŹ, 13 III 2010 - RELACJA

Po koncercie w Spodku 2001, przy okazji promocji płyty Mutter było to moje drugie spotkanie z Rammsteinem na żywo. To pierwsze będę wspominał lepiej ale i tegoroczny występ Tilla i spółki należy zaliczyć do udanych. Scenografia sceny, na której zespół występuje podczas obecnej trasy koncertowej to prawidziwy majstersztyk. Ogromna, dwupiętrowa platforma z jednej strony kojarzyła się z opuszczoną fabryką, pełną wielkich wentylatorów, krat i lamp z drugiej strony z pomieszczeniami pokazanymi we wkładce ostatniej płyty. Fantastyczne oświetlenie dodatkowo potęgowało nastrój napięcia, którym ta scena emanowała. Klikając TU możecie zobaczyć ośmiominutową pigułkę z koncertu w Arenie.

Zespół pojawił się na scenie przebijając się przez kamienną ścianę, po czym rozpoczął Rammleid, idealny kawałek na otwarcie koncertu. Po rzeźniczym B******** przyszedł czas na pierwszą prezentację ognia przy dźwiękach Weidmanns Heil.
Po trzech piosenkach na płycie zapanował totalny amok, publiczność wpadła w skaczący trans. Keine Lust to kolejny wymarzony wprost koncertowy kawałek o „braku ochoty na duże zwierzęta”. Po następnym Weisses Fleisch zespół ponownie zaczął bawić się „zapałkami”, tradycyjnie plując na siebie ogniem przy dźwiękach Feuer Frei. Temperatura w hali podniosła się o kilka stopni.

Po tym piekielnym pokazie Rammstein zwolnił nieco tempo serwując Wiener Blut, podczas którego z sufitu spadły dziesiątki lalek wiszących na sznurkach zakończonych pętlą na szyji oraz Fruhling in Paris. Muzyczny spokój był jednak tylko chwilowy, po Wiośnie w Paryżu zespół zaserwował bowiem Ich Tu Dir Weh. W połowie utworu Flake (klawiszowiec), który przez większość koncertu grając spacerował po ruchomej bieżni rodem z fitness klubu zszedł ze swojego spacerniaka, podszedł do Tilla i odepchnął go. Ten wściekły podniósł się, złapał o połowę mniejszego kolegę, wrzucił do mosiężnej wanny po czym po zadaniu kilku ciosów i wzniesieniu się na kilkanaście metrów zrzucił na niego żarzący się popiół. Apogeum przemocy nastąpiło jednak dwie piosenki później. Podczas wykonywania Benzin na scenę wdarł się fan. Nie spodobało się to wokaliście, który długo nie myśląc podpalił nieproszonego gościa miotaczem ognia. Płonący człowiek, desperacko szukając ratunku niestety go nie znalazł, w przeciwieństwie do kilku dodatkowych kopniaków wymierzonych przez zespół. TU możecie zobaczyć jak to wyglądało. To była chyba najbardziej kontrowersyjna scena koncertu. Takie to właśnie zabawy praktykuje Rammstein podczas swoich występów. Teraz, kiedy zespół jest już bardzo popularny większość spodziewa się tego rodzaju scenek i przyjmuje to z uśmiechem, jako element show. Ale pamiętam jak na swoim pierwszym koncercie Rammsteina stałem oniemiały podczas piosenki Buck Dich, przez chwile wierząc, że to dzieje się naprawdę. Wcześniej usłyszeliśmy jeszcze Du Riechst So Gut, jeden z moich ulubionych numerów i jak można wnioskować po reakcji publiczności nie tylko mój. Na płycie totalny amok, tak samo jak podczas Du Hast, które zostało wykrzyczane przez całą Arenę i przy refrenie którego obserwowaliśmy prawdziwy dialog ognia. A przy kończącym główną część koncertu Pussy w publiczność poleciała piana wystrzelona przez Tilla z armatki w kształcie „dick aaah”. Podczas bisów najpierw obejrzeliśmy ognie sięgające sufitu przy Sonne (początek od 1:55 TEGO nagrania), następnie przy dźwiękach Haifisch klawiszowiec wskoczył do pontonu, który przez kilka minut noszony był przez tłum zgromadzony na płycie. W porównaniu do tej samej akcji z 2001 roku kiedy Flake „pływając” w pontonie z napisem Kursk był dość wystraszony tym razem na jego twarzy pojawiła się stanowczość. Podróżując pontonem muzyk wyrzucał z niego małe rekinki, po czym zaprezentował naszą flagę. Na koniec bisów Arena zatrzęsła się w rytm Ich Will. Na drugi bis Rammstein zaprezentował Engela. Na szczęście w roli tytułowego Orła nie wystąpił Jerzy tylko Till wychodząc na scenę ubrany w wielkie skrzydła, które z czasem zaczęły płonąć.

Podczas koncertu ludzie dookoła byli zachwyceni, reakcje które widziałem i słyszałem gdy Rammstein przebywał na scenie nie pozostawiały co do tego wątpliwości. Ja czułem za to lekki niedosyt. Niepotrzebnie nastawiłem się na jeszcze większy show niż w 2001 roku, tymczasem zespół postawił tym razem bardziej na muzykę prezentując głównie sprawdzone ogniowe numery. A te największe wrażenie robią za pierwszym razem, powtórka z rozrywki nie rzuca już tak na kolana. Chwilę po koncercie byłem więc lekko zawiedziony, zabrakło mi w nim trochę perwersyjno-demonicznych akcentów, których spodziewałem się po wydaniu płyty o tytule Liebe Ist Fur Alle Da. Jednak kiedy po powrocie do domu w zacząłem sobie ten koncert odtwarzać w głowie doszedłem do wniosku, że był on super. I im dłużej o nim myślę tym lepiej go wspominam. Przede wszystkim od 2001 roku zespół zrobił duży muzyczny postęp. A przecież głównie o muzykę w tym wszystkim chodzi. I choć sam show nie był może dla mnie tak szokujący jak wcześniejszy koncert Rammsteina, jako całość stanowił naprawdę świetne muzyczne przedstawienie. Nie mogę doczekać się dvd, na którym będzie można zauważyć wszelkiego rodzaju smaczki, które mogły umknąć podczas zabawy na płycie.

TUTAJ znajdziecie link do zdjęć z wysokości trybun.

Jako, że w sieci trudno znaleźć dobre jakościowo filmy z łódzkiego koncertu Rammsteina część z linków kieruje do koncertów, które odbyły się w innych miastach.

SETLISTA:

1. Rammlied

2. Bückstabü
3. Waidmanns Heil
4. Keine Lust
5. Weisses Fleisch
6. Feuer Frei
7. Wiener Blut
8. Fruhling in Paris
9. Ich Tu Dir Weh
10. Du Riechst So Gut
11. Benzin
12. Links 2-3-4
13. Du hast
14. Pussy
-----
15. Sonne
16. Haifisch
17. Ich Will
-----
18. Engel

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Aby zamieścić komentarz:
1) wpisz treść komentarza w białe pole
2) z pola "komentarz jako" wybierz "nazwa/adres URL"
3) wyświetlą sie 2 nowe pola - w polu "nazwa" wpisz imię/ksywę i naciśnij na "dalej"
4) potem klik na "zamiesc komentarz" i gotowe ;-)

Jeśli wyskoczy błąd powtórz krok 4 ;-D