środa, 16 marca 2011

CAŁA GÓRA BARWINKÓW - PROGRESJA - 2 III


2 marca wybrałem się do klubu Progresja na koncert zespołu Cała Góra Barwinków, który odbył sie w ramach studenckiego święta piwa. Myślę, że występ na Beerfescie był najdziwniejszym w kilkuletniej historii tego zespołu. CGB zapowiadane jako gwiazda  wieczoru musiało jednak na pewien czas ustąpić tego miejsca browarkowi i tańcom „usia siusia”. Koncert planowo miał sie rozpocząć o 21, jednak ostatecznie panowie pojawili się na scenie po 22.30, ponieważ wcześniej rozgrywane były konkursy a na parkiecie królował „taniec z gwiazdami” przy dźwiękach, które „wchodzą” od około ósmego kielicha.
Żeby było jeszcze bardziej kontrastowo na ścianach wisiało mnóstwo plakatów kapel metalowych, które wystąpiły już w tym klubie a kurtki w szatni przyjmował i wydawał V-Jerry znany choćby z programu Bunkier w nieistniejącej już dawno Atomic TV. Naprawdę żal było patrzeć jak zespół robi próbę dźwięku przy łupiącym z głośników disco-banjo i biesiadnym szaleństwie. Towarzyskie wygibasy, obroty, rzuty i oberki nie ustały zresztą w większej części sali nawet kiedy trwał już koncert. Naprawdę podziwiam zespół CGB, że mimo tych okoliczności nie zastosował „olewki” tylko wyszedł na scenę i dał pełnowymiarowy, półtoragodzinny koncert, prezentując niemal wszytskie kawałki ze swoich dwóch studyjnych płyt. Panowie zaimponowali mi tym bardziej, że przez pewien czas wydawało się, że dużej części publiczności nie zrobiłoby różnicy, gdyby na scenie pojawił się Tercet Egzotyczny. Na szczęście pod sceną znalazło się kilkadziesiąt osób, które interesował tylko koncert, a ja mimo dziwnych klimatów wokół bawiłem się naprawdę dobrze. Bardzo pozytywne wrażenie robiło trio grające na instrumentach dętych, niemal żywcem wyjęte z zespołu Madness, bujające się w rytm muzyki i nadające jej skocznego powera. Bo właśnie takie są muzyka i koncerty Barwinków, pozytywne, skoczne i energetyczne.
Niestety występ w Progresji miał chwilami przestoje a różnica poziomów pomiędzy najlepszymi kawałkami a tymi słabszymi była znaczna. Część kawałków z drugiej płyty, według mnie, nie do końca sprawdza się koncertowo i powoduje ochłodzenie atmosfery, która wytwarza się przy numerach z debiutanckiego albumu. Sonny Crocket, Warszawa, Rudeboy Stylee czy kończące zasadniczą część koncertu Tracę Czas i 24 Godziny eksplodowały wręcz energią i powstrzymały chyba nawet na chwilę kręcących bączki i prezentujących układy a’la Dirty Dancing. Byłoby super, gdyby cały występ utrzymany był w tej temperaturze dlatego radziłbym Całej Górze Barwinków większą selekcję koncertowych numerów i nieco krótsze występy. Ja na następny wybiorę się na pewno, mam tylko nadzieję, że odbędzie się w bardziej sprzyjających muzyce ska okolicznościach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Aby zamieścić komentarz:
1) wpisz treść komentarza w białe pole
2) z pola "komentarz jako" wybierz "nazwa/adres URL"
3) wyświetlą sie 2 nowe pola - w polu "nazwa" wpisz imię/ksywę i naciśnij na "dalej"
4) potem klik na "zamiesc komentarz" i gotowe ;-)

Jeśli wyskoczy błąd powtórz krok 4 ;-D