wtorek, 16 lutego 2016

WTOREK AKCJA WOREK - PLAYLISTA ŻYCIA - ODC. 4 - SELF ESTEEM

Kiedy na początku 1995 roku usłyszałem po raz pierwszy Self Esteem dosłownie raziło mnie piorunem. Mało który kawałek zrobił w życiu na mnie takie wrażenie jak ten i do dziś należy on do mojego prywatnego "top 5". Przez długi czas słuchałem go nagranego z radia na kasetę. Czytelnikom mających mniej niż 25 lat przypominam, choć dziś naprawdę trudno w to uwierzyć, że 21 lat temu:

a) z Internetem łączyło się przez telefon stacjonarny
b) nie było youtube'a
c) rozgłośnie radiowe nie miały playlist więc grały to, co prowadzący audycję sobie wymyślił
d) 95% czasu antenowego na MTV zajmowały teledyski

Byłem wtedy w pierwszej klasie liceum, kiedy światło dzienne ujrzała trzecia płyta niespecjalnie znanego wówczas zespołu The Offspring. W mojej muzycznej kolekcji znajdowały się głównie kasety, w dużej mierze pirackie, a płyty reprezentowane były w zawrotnej ilości sztuk trzech. Oprócz wspominanego w zeszłym tygodniu Use Your Illusion II były to Get A Grip Aerosmith i Nevermind Nirvany. Powód przewagi nośników, które mogły ulec wciągnięciu był prozaiczny i oczywisty: kasety kosztowały 10 złotych a płyty od pięciu do sześciu razy drożej. Przy miesięcznym kieszonkowym w wysokości 100 PLN ta różnica była kolosalna. Dla porównania piwo Królewskie (pyszne, warzone kilka kilometrów obok na ulicy Grzybowskiej) w Norze kosztowało wtedy 3,90, a Nora była wtedy miejscem obowiązkowym podczas weekendu, pomimo mega niemiłej, pogarszającej się z roku na rok obsługi i niepełnoletności (nikt wtedy o dowód nie pytał).
Czemu o tym wszystkim piszę? Otóż płyta S.M.A.S.H. z niewiadomych powodów nie ukazała się w Polsce na kasecie. Na płytę CD zbierałem więc kilka miesięcy, a kiedy już udało mi się ją kupić kilka tygodni później ktoś mi ją zakosił z domu. Drugi egzemplarz zajechałem do upadłego, tak, że odtwarzacz płyt nawet nie reagował na jego obecność, a trzeci spotkał ten sam los co pierwszy. Tym samym spośród ponad 11 milionów sprzedanych krążków S.M.A.S.H., sam  przyłożyłem się do czterech.

Self Esteem to jeden z najlepszych dowodów, że cztery proste akordy mogą stworzyć dzieło epokowe, że muzyka może być jednocześnie czadowa i fantastycznie przebojowa, że dobre rzeczy się na starzeją i mimo upływu czasu nadal brzmią genialnie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Aby zamieścić komentarz:
1) wpisz treść komentarza w białe pole
2) z pola "komentarz jako" wybierz "nazwa/adres URL"
3) wyświetlą sie 2 nowe pola - w polu "nazwa" wpisz imię/ksywę i naciśnij na "dalej"
4) potem klik na "zamiesc komentarz" i gotowe ;-)

Jeśli wyskoczy błąd powtórz krok 4 ;-D