Kilka godzin temu Filip skończył 4 lata. Przez ostatni rok
do jego świadomości dotarły 4 nowe zespoły. Przede wszystkim The Libertines. "Tato,
a jaki zespół kiedyś nie istniał?" - spytał mnie któregoś dnia podczas
podróży samochodem. "A co się kłócili" - dopytywał, gdy wymieniłem
nazwę kapeli założonej przez Pete'a i Carla. "O sławę i pieniądze" -
odpowiedziałem. Kilka tygodni później światło dzienne ujrzał pierwszy od 11 lat
studyjny album The Libertines. Żeby było śmiesznej to najlepsza piosenka, która
się na nim znajduje nosi tytuł Fame and Fortune. To właśnie przy niej mój syn
po raz pierwszy pogował. Biorąc oczywiście poprawkę, że było to pogo 3-latka, czyli
bezkontaktowe skakanie do góry. Dzieje się tak zresztą za każdym razem, gdy z
głośników wybrzmią pierwsze dźwięki tej fantastycznej piosenki.
Innym razem spytał mnie jakich zespołów nie lubię. Coldplaya
- mówię - bo to smutasy. "A jakiego jesce nie lubis?" - to pytanie
było trudniejsze niż może się wydawać, z reguły bowiem myślę o kapelach, które
lubię a nie odwrotnie. "Megadeath" - wypaliłem kompletnie od czapy,
nie spodziewając się jakie konsekwencje przyniesie ta krótka, nieprzemyślana
wypowiedź. Otóż junior zapamiętał tą nazwę po jednym razie i do dziś dopytuje
dlaczego, czy ktoś w ogóle ten zespół lubi i stwierdza że w sumie to on też nie
znosi Megadeath.
Uwielbia za to Editors, które rozpoznaje po pierwszych
dźwiękach No Harm otwierającego ostatni album Brytyjczyków.
Jednym z jego ulubionych bajkowych bohaterów jest Elvis ze
Strażaka Sama, który śpiewa i gra na gitarze, Fil śpiewa razem z nim, bez
względu na okoliczności. Jedno z bardziej zjawiskowych wykonań "Rock w Pontypandy"
odbyło się w styczniu, kiedy pracując z domu uczestniczyłem właśnie w
telekonferencji. Cóż, Fil ma już pierwszych fanów w kilku krajach Europy.
Nieźle jak na czterolatka ;)
OdpowiedzUsuń