niedziela, 21 grudnia 2014

FOO FIGHTERS - SONIC HIGHWAYS

Sonic Highways to kolejna płyta Foo Fighters, która przypomina mi dlaczego ponad 20 lat temu zacząłem słuchać rockowej muzyki, o tym jaką moc ma gitarowy czad, jak świetnie i świeżo można brzmieć bez instrumentów klawiszowych. Jest w tym zespole coś pięknie oldschoolowego, pewna prostota i bezkompromisowość a jednocześnie umiejętność łączenia mocnych riffów z chwytliwymi melodiami. Chociaż brak tu kawałków tanecznych podczas słuchania Sonic Highways trudno usiedzieć nie "przytupując nóżką".

Singlowy Something From Nothing to idealny kandydat na otwarcie albumu. Niczym w wierszu Tuwima "najpierw powoli, jak żółw ociężale" wprowadza w słuchaczy w dobry nastrój, następnie wzmocnionym wokalem przygotowuje na to co będzie działo się w dalszej części płyty, by zakończyć utwór kompletną młócką. Wracając jeszcze do czasów, gdy ledwo co miałem jedynkę z przodu, gdyby ta piosenka istniała na początku lat 90-tych byłaby koszmarem wszystkich tańczących wolne piosenki na kolonijnych lub szkolnych dyskotekach. Pamiętacie te kawałki, przy których z tango-przytulango niespodziewanie trzeba było zacząć "tańczyć normalnie", przejść do pogo lub rżnąć głupa i bujać się dalej wbrew zmianie rytmu?

Podobnych zmyłem pozbawiony jest płytowy numer 2 - The Feast and the Famine. Tu wszystko jasne jest od początku, od...
od pierwszej gitarowej zagrywki. Mimo niezmiennego, szybkiego tempa i tak refren jest swoistym wybuchem ostatecznie odrywającym od podłoża. Najpiękniejsze w tym numerze zaczyna się jednak dziać w jego połowie, wraz ze słowami "hey, where is the monument to the dreams we forget?", kolejny dowód na to, że Foo FIghters nawet do prostego, łupanego kawałka potrafi dodać niespodziewany element, którego nie sposób zapomnieć. 

Podobnie jak na czwartego na Sonic Highways , składającego się z dwóch odmiennie zatytułowanych części What Did I Do/God As My Witness. Ta pierwsza to takie mocniejsze Sweet Home Alabama, absolutny rockowy klasyk z niezapomnianym riffem, napędzający z każdą kolejną sekundą. Drugi fragment tego utworu ma kompletnie inny klimat, spokojniejszy, wyciszający i choć pozbawiony muzycznych fajerwerków pozostanie w mojej muzycznej pamięci do końca życia. Wieńcząca dzieło solówka melodyjnością i pięknem przebija chyba nawet te wychodzące spod palców Slasha. Nigdy nie byłem i nadal nie jestem fanem "callaneticsu na gryfie" ale tego uderzającego prosto w serce fragmentu potrafię słuchać kilkanaście razy z rzędu.

Równie "smacznie" jest w poprzedzającym ten utwór Congregation, którego creme de la creme to "most" prowadzącym od zwrotki do refrenu. Po raz kolejny Dave Grohl zaskakuje tu umiejętnością melodyjnego wrzasku. Fantastyczne są w tym utworze spokojniejsze fragmenty zagrane w ten sposób, że człowiek nie ma wątpliwości, iż za chwilę nastąpi wybuchowe wzmocnienie, powodujące napięcie charakterystyczne dla dobrych horrorów.


Outside oraz In The Clear podobnych emocji już ze sobą nie niosą. To zgrabne, rockowe kawałki, o których długo świat raczej pamiętał nie będzie. Tak samo, jak zresztą o spokojnym, niemal akustycznym Subterranean, gdzie odczuwam wyraźny brak przynajmniej jednego z dwójki składników: czad oraz niezapomniana melodia. Dostatkiem obydwu w postaci wokalu Dave'a raczy nas za to zamykające album I Am The River, które doskonale podsumowuje ten świetny krążek. Z ośmiu jego części, każdej nagranej w innym mieście, pięć wypada fenomenalnie a trzy dobrze. Zdecydowanie obowiązkowy element każdego lubiącego nieco mocniejszego rocka.

1 komentarz:

  1. Jestem taka szczęśliwa, że ​​właśnie dostałem IMVU kredytów kod i było legalne! Jeśli chcesz udać się do http://linkbitty.com/imvucredits2014

    OdpowiedzUsuń

Aby zamieścić komentarz:
1) wpisz treść komentarza w białe pole
2) z pola "komentarz jako" wybierz "nazwa/adres URL"
3) wyświetlą sie 2 nowe pola - w polu "nazwa" wpisz imię/ksywę i naciśnij na "dalej"
4) potem klik na "zamiesc komentarz" i gotowe ;-)

Jeśli wyskoczy błąd powtórz krok 4 ;-D