Kiedy niemal rok temu do rozgłośni radiowych trafił utwór On Hold promujący trzeci studyjny album The XX minę miałem nietęgą. Rozumiem, że Zenek Martyniuk bije rekordy popularności, dobry beat to podstawa i w ogóle wszyscy mają chrapkę na bounce ale w przypadku zespołu, który smuci tak pięknie jak mało kto wydawało mi się to krokiem za daleko. I choć nie jestem konserwatystą to po zapoznaniu się z całą płytą utwierdzam się w przekonaniu, że brytyjskie trio traci większość swoich walorów wychodząc z muzycznego mroku i ulegając muzyczno-tanecznym fascynacjom Jamiego XX. I See You brzmi bowiem świetnie dopóki zespół nie przekracza tempa 100 uderzeń na minutę. Szybsze utwory, moim skromnym zdaniem psują klimat wypracowany przez te wolniejsze i niepotrzebnie zacierają dobre wrażenie po tej naprawdę dobrej płycie. A typowanie trzech najsłabszych elementów krążka na promujące go single zakrawa na sabotaż. No ale kto bogatemu zabroni.
I See You zaczyna się od Dangerous, kawałka przeciętnego, jednego ze słabszej trójcy, średnio pasującego na otwarcie płyty. Zaraz po nim słyszymy natomiast przepiękne Say Something Loving, który przy każdy przesłuchaniu jakąś dziwną siłą powoduje, że zaczynam marzyć. Lips to bardzo dobra piosenka, jej pech polega jednak na tym, że umieszczono ją pomiędzy pięknym Say Something Loving i zdecydowanie najlepszym na płycie Violent Noise. Ten drugi utwór to kwintesencja stylu The XX. Kilka granych trójkami gitarowych dwudzwięków, pierwsza zwrotka zaśpiewana przez Oliviera, druga przez Romy a między nimi cudowny refren z genialną, pulsującą partią klawiszy. To jedna z trzech najlepszych piosenek tego roku. Idąc za ciosem The XX proponuje następnie pieśń idealnie nadającą się do pocięcia czerstwą bułką, czyli Performance - kosmicznie smutny utwór, który hipnotyzuje prostotą i przepiękną melodią. Nieco pogodniej brzmi równie udana Replica, a refren z udziałem fortepianu znów pozwala odlecieć w świat, nad którym nie rozważamy zbyt często. Jeżeli jednak bardziej mentalnie utożsamiacie się z czerstwą bułką już chwilę później możecie posmucić się do woli przy okazji Brave For You, mocno nawiązującego do pierwszego krążka ówczesnego brytyjskiego kwartetu.
Następnie na krążku I See You dzieją się dwa kompletne nieporozumienia. Z rytmu i rozmyślań wyrywa nas najpierw wspominany już singlowy On Hold oraz kompletnie nijakie I Dare You. Próbowałem wielokrotnie ale nadal nie odkryłem genezy istnienia tych dwóch utworów na tym krążku. Zamyka go dziwny nieco, w dużej mierze instrumentalny Test Me, który dzięki wielu ciekawym dźwiękom łagodzi lekki niesmak pozostawiony przez dwie poprzedniczki.
Całościowy efekt jest jednak pozytywny. Celowo odstawiłem tę płytę na kilka miesięcy przed napisaniem recenzji i spotkanie po tej krótkiej rozłące było bardzo pozytywne, stęskniłem się. Z czystym sumieniem mogę polecić I See You każdemu kto szuka chwytliwych, smutnych melodii w towarzystwie oryginalnego, ascetyczno-elektronicznego brzmienia.
I See You zaczyna się od Dangerous, kawałka przeciętnego, jednego ze słabszej trójcy, średnio pasującego na otwarcie płyty. Zaraz po nim słyszymy natomiast przepiękne Say Something Loving, który przy każdy przesłuchaniu jakąś dziwną siłą powoduje, że zaczynam marzyć. Lips to bardzo dobra piosenka, jej pech polega jednak na tym, że umieszczono ją pomiędzy pięknym Say Something Loving i zdecydowanie najlepszym na płycie Violent Noise. Ten drugi utwór to kwintesencja stylu The XX. Kilka granych trójkami gitarowych dwudzwięków, pierwsza zwrotka zaśpiewana przez Oliviera, druga przez Romy a między nimi cudowny refren z genialną, pulsującą partią klawiszy. To jedna z trzech najlepszych piosenek tego roku. Idąc za ciosem The XX proponuje następnie pieśń idealnie nadającą się do pocięcia czerstwą bułką, czyli Performance - kosmicznie smutny utwór, który hipnotyzuje prostotą i przepiękną melodią. Nieco pogodniej brzmi równie udana Replica, a refren z udziałem fortepianu znów pozwala odlecieć w świat, nad którym nie rozważamy zbyt często. Jeżeli jednak bardziej mentalnie utożsamiacie się z czerstwą bułką już chwilę później możecie posmucić się do woli przy okazji Brave For You, mocno nawiązującego do pierwszego krążka ówczesnego brytyjskiego kwartetu.
Następnie na krążku I See You dzieją się dwa kompletne nieporozumienia. Z rytmu i rozmyślań wyrywa nas najpierw wspominany już singlowy On Hold oraz kompletnie nijakie I Dare You. Próbowałem wielokrotnie ale nadal nie odkryłem genezy istnienia tych dwóch utworów na tym krążku. Zamyka go dziwny nieco, w dużej mierze instrumentalny Test Me, który dzięki wielu ciekawym dźwiękom łagodzi lekki niesmak pozostawiony przez dwie poprzedniczki.
Całościowy efekt jest jednak pozytywny. Celowo odstawiłem tę płytę na kilka miesięcy przed napisaniem recenzji i spotkanie po tej krótkiej rozłące było bardzo pozytywne, stęskniłem się. Z czystym sumieniem mogę polecić I See You każdemu kto szuka chwytliwych, smutnych melodii w towarzystwie oryginalnego, ascetyczno-elektronicznego brzmienia.
jak dla mnie plyta ciut slabsza od poprzedniej ale da sie w niej znalezc cukierki :)
OdpowiedzUsuń