środa, 4 kwietnia 2012

THE BLACK KEYS - EL CAMINO

Jeżeli nadal rozpaczacie po rozwiązaniu The Białych Pasków Jacka White’a to zapewniam, że przestaniecie po projekcji najnowszej płyty The Czarnych Kluczy. El Camino to muzyczna petarda pełna prostego gitarowego grania podana w wyjątkowo smakowity aranżacyjny sposób. Jakkolwiek trywialnie to zabrzmi jest to płyta bardzo amerykańska. Podczas jej projekcji ma się ochotę założyć buty z ostrogami i kupić w zabawkowym kapelusz kowbojski. Dzieje się tak zarówno w przypadku singlowych Gold On The Ceiling czy Lonely Boy, jak i mniej znanych numerów z El Camino. Z każdej z 11 umieszczonych tu propozycji bije niesamowita energia. Nie ma wśród nich słabego ogniwa, każda hipnotyzuje już po kilku sekundach i prowadzi w nakręcającą podróż.
Absolutnym numerem jeden na El Camino...
jest dla mnie Little Black Submarines. Brzmiąca przez pierwsze dwie minuty jak szanta zyskuje w drugiej połowie mocniejszą, elektryczną twarz rodem z garażu – brudną, lekko nierytmiczną, zagraną z energią jakby chłopcy odzyskali swe instrumenty po latach odwyku. Całość wieńczy zabijająca solówka z gatunku banalnych lecz nie do zapomnienia.
W samych superlatywach można by się wyrażać o wszystkich pozostałych dziesięciu kawałkach na tej płycie. Każdy z nich ma w sobie element sprawiający, iż chce się wrócić do niego ponownie. Mimo ogromnej spójności płyty każda z jej części zawiera w sobie coś niepowtarzalnego.
Bardzo lubię dwuosobowe zespoły. Z racji ograniczonej ilości rąk i nóg z ich muzyki bije fajna prostota i autentyczność. The Black Keys udowadniają, że w muzyce najważniejsza jest dobra melodia i pozwala odzyskać wiarę, że nawet najszybsze komputery nie mają szans z naprawdę zdolnymi muzykami. Producenci napoju, który reklamował na swym kasku Adam Małysz mogą być niespokojni. El Camino dodaje skrzydeł znacznie skuteczniej.

2 komentarze:

  1. Uwielbiam tych facetów! Odkryłam ich dopiero przy płycie Brothers (która jest zresztą jedną z moich ulubionych płyt ever), ale szybko nadrobiłam zaległości bo nie da się przejść obojętnie obok nich. Mam bardzo podobne spostrzeżenia odnośnie ich "amerykańskiego" brzmienia http://weirdyland.blogspot.com/2011/02/bracia-przy-whiskey.html

    OdpowiedzUsuń
  2. jestem totalnie uzależniona od tej płyty - totalna gitarowa hipnoza :)

    OdpowiedzUsuń

Aby zamieścić komentarz:
1) wpisz treść komentarza w białe pole
2) z pola "komentarz jako" wybierz "nazwa/adres URL"
3) wyświetlą sie 2 nowe pola - w polu "nazwa" wpisz imię/ksywę i naciśnij na "dalej"
4) potem klik na "zamiesc komentarz" i gotowe ;-)

Jeśli wyskoczy błąd powtórz krok 4 ;-D