Ostatnie trzy dni stacjonowałem w Berlinie, 50 metrów od
stacji Zoo rozsławionej zarówno przez książkę o „trudnej młodzieży”, jak i
piosenkę otwierającą najlepszą płytę w dyskografii U2. Siedzę właśnie na
lotnisku i myślę, że to doskonała to okazja, żeby przypomnieć tę drugą.
Okolice dworca Zoo zmieniły się nie do poznania. Cieszę się,
że kilkanaście lat temu, podczas pierwszej wizyty w Berlinie, mogłem zobaczyć je
w kształcie, o którym śpiewał Bono. W ciągu ostatnich kilku lat stacja została
odnowiona a wokół wyrosły dziesiątki nowoczesnych biurowców i hoteli. W bardzo
modnej obecnie dzielnicy nadal widać jednak sporo bezdomnych, młodych ludzi,
śpiących na ulicy wraz z całym swoim „dobytkiem”, snujących się pomiędzy
setkami przechodzących obok korpo-ludzi w krawatach. Kontrast jest dość
kosmiczny ale symbioza również wyjątkowa, nikt nikomu nie przeszkadza.
Wczoraj przed hotelem, w którym mieszkałem pojawił się
dodatkowy „smaczek”. Pewien wesoły jegomość, Helmut lub Sztefan przez kilka
minut biegał wokół budynku z walizką, po czym zostawił ją przed samymi jego
drzwiami i uciekł. Kiedy wieczorem chciałem wejść do hotelu policaj powiedzieli
stanowcze „NAJN”, otoczyli teren biało-czerwoną taśmą i kazali czekać. Wkrótce
przyjechał czarny robot, podjechał do walizki, coś tam przy niej pomajstrował,
otworzył znajdując zapewne trzy pary brudnych skarpetek i akcja się zakończyła.
Ale w gazetach o walizeczce z dworca Zoo dziś napisali.
Również ostatnio zwiedzałem Berlin ;) U2 ma moc,to trzeba im przyznać :)
OdpowiedzUsuńOd siebie zapraszam na http://www.holidaymusic.pl/ gdy poszukujecie naprawdę dobrego zespołu muzycznego na każdą okazję :)