Najnowsza płyta T.LOVE zapowiadana była jako powrót do korzeni. Po
usłyszeniu promującego Old Is Gold singla zmarszczyłem się nieco, bo realizację tego hasła wyobrażałem
sobie zupełnie inaczej niż w przypadku lekko nijakiego
Poeci Umierają. Na szczęście kiedy z lekkim niepokojem sięgnąłem po to
dwupłytowe wydawnictwo Muńka i spółki już po pierwszym przesłuchaniu okazało
się, że obawy o jakość płyty były niepotrzebne.
Old Is Gold to nagranie oldschoolowe, w najlepszym tego słowa znaczeniu. Po
otwierającym, bluesowatym Black and Blue łagodnie wprowadzającym w nastrój w
płyty już jako numer dwa słyszymy pierwszą petardę w postaci Frontline,
fantastycznego rockabilly rozpędzającego się niczym rower sunący z góry na
pazury. Następujący po nim utwór tytułowy to rock’n’roll sprzed ponad pół wieku,
przy którym noga tupie sama.
Najnowsza płyta T.LOVE zawiera sporo kawałków z naprawdę dużym potencjałem
przebojowym. Do najlepszych należą Skomplikowany, Moja Kobieta i Mętna Woda.
Niestety nigdy nie usłyszymy ich raczej w radio, bo w każdym Muniek klnie jak
szewc, z wyraźnym wskazaniem na wszelakie odmiany słowa zaczynjącego się na „j”
a kończące na „bać”...
Każdy z tych numerów jest jednak genialny: pierwszy przypomina mi najlepsze nagrania Kultu, drugi dzięki gitarze w stylu rockabilly przenosi mentalnie na fotel Cadillaca a ostatni z nich to klasyka rokendrolla, z fantastyczną, chwytliwą melodią i poważnym tekstem. Lepiej od Mętnej Wody prezentuje się na obu krążkach jedynie Syn Marnotrwany, numer z potężnym, pulsującym gitarowym riffem pełnym psychodelicznych dźwięków w jego instrumentalnych fragmentach. Przebojowo jest też w zaśpiewanej częściowo falsetem Tamla Lavendzie, lekko „kowbojskim” Country Rebel, czy „regałowym” Orwell Or Not Well z fajną wokalna wstawką Pako Sarra.
Każdy z tych numerów jest jednak genialny: pierwszy przypomina mi najlepsze nagrania Kultu, drugi dzięki gitarze w stylu rockabilly przenosi mentalnie na fotel Cadillaca a ostatni z nich to klasyka rokendrolla, z fantastyczną, chwytliwą melodią i poważnym tekstem. Lepiej od Mętnej Wody prezentuje się na obu krążkach jedynie Syn Marnotrwany, numer z potężnym, pulsującym gitarowym riffem pełnym psychodelicznych dźwięków w jego instrumentalnych fragmentach. Przebojowo jest też w zaśpiewanej częściowo falsetem Tamla Lavendzie, lekko „kowbojskim” Country Rebel, czy „regałowym” Orwell Or Not Well z fajną wokalna wstawką Pako Sarra.
Wielkim atutem Ols Is Gold jest stylistyczna spójność, największa chyba od
czasów Prymitywu. Wszystkie kawałki, choć różne, są z jednej bajki, nawet
singlowe Poeci Umierają jako płytowy numer 10 brzmi o niebo lepiej niż wyrwana
z kontekstu radiowa piosenka. Zespół planuje teraz półtoraroczną przerwę
Na albumie znajdziemy również kilka wolniejszych numerów (Jak Nigdy, Jeśli
Boga Nie Ma Tu, Lucy Phere), z których naprawdę dobrze wypada tylko ten
ostatni. To naprawdę urokliwy, dylanowski kawałek potwierdzający dobrą tekstową
formę Muńka i zachęcający klimatem do wygodnego spoczęcia i powrotu do bardziej
świadomego i skupionego odbioru muzyki. Tej płyty nie należy bowiem słuchać w
pośpiechu, lepiej usiąść z kuflem lub kubkiem i wczuć się w te wszystkie
muzyczno-tekstowe opowieści. W dobie wszechogarniającej, lekkostrawnej
muzycznej papki naprawdę miło posłuchać różnych odmian rocka. Polecam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Aby zamieścić komentarz:
1) wpisz treść komentarza w białe pole
2) z pola "komentarz jako" wybierz "nazwa/adres URL"
3) wyświetlą sie 2 nowe pola - w polu "nazwa" wpisz imię/ksywę i naciśnij na "dalej"
4) potem klik na "zamiesc komentarz" i gotowe ;-)
Jeśli wyskoczy błąd powtórz krok 4 ;-D