środa, 12 grudnia 2012

JACK WHITE - BLUNDERBUSS

Dżingl bels, dżingl bels, hoł hoł hoł za pasem a tu jeszcze tyle muzycznych zaległości do zrecenzowania! Jakoś tak wyszło, że, w dużej mierze przez promujący ją Love Interruption, długo nie podchodziłem do pierwszej solowej płyty Jacka White’a. Ale jak już umieściłem ją raz w odtwarzaczu to zaczęła się tam pojawiać bardzo często. W efekcie Blunderbuss to zdecydowanie moja ulubiona, obok The White Stripes, odsłona Białego Dżeka. Być może dlatego, że znajdziemy tu wiele elementów charakterystycznych dla jego pierwszego zespołu. Przede wszystkim jednak ten album kipi wręcz dobrą muzyką. O ile rozpoczynający ją Missing Pieces można potraktować jeszcze jako rozgrzewkę czy strojenie instrumentów to następujący po nim Sixteen Saltines rozwala na łopaty. Banalnie prosty, rytmiczny riff a’la Wild Thing, krzykliwy wokal Jacka, rywalizujący pod koniec z gitarową solówką... Muzyczna poezja!!!
I Guess I Should Go To Sleep dosłownie pachnie...
saloonem na Dzikim Zachodzie, słuchając jej człowiek od razu przenosi si myślami do amerykańskiej knajpy pełnej kowbojów i z kuflem w dłoni rytmicznie kiwa w rytm muzyczki wygrywanej na rozstrojonym pianinie. Fortepian ważną rolę pełni również w wielu innych utworach, m.in tytułowym Blunderbuss oraz Weep Themselves To Sleep, w którym fantastycznie uzupełnia się z dźwiękiem gitary i wpadającą w ucho melodią. Ten kawałek jest po prostu nieprzyzwoicie dobry, każdy jego kolejny dźwięk nie mógłby być lepszy. W Trash Tongue Talker pojawiają się elementy rockendrolla, które spokojnie mogłyby być prezentowane podczas konkursu imienia Billy Holidaya. On And On And On to z kolei utwór rodem z repertuaru późnych Beatlesów, zwłaszcza w zwrotce.
Słuchając Blunderbuss ma się wrażenie, że została nagrana na całkowitym luzie. Brzmi tak, jakby ktoś z wielką muzyczną zajawką nagrał po prostu to, co go w tej chwili kręci, bez silenia się na aranżacyjne zabiegi czy udziwnienia, ot tak po prostu. Z tą płytą bardzo łatwo się zaprzyjaźnić, dzięki braku zadęcia szybko się staję przyjemnym kompanem. Jacek Biały po raz kolejny udowadnia, że jest muzycznym geniuszem. 

2 komentarze:

  1. Też od dawna przymierzam się do tej recenzji, chociaż teraz to już chyba zrobię kopiuj wklej od ciebie, bo mam dokładnie takie same przemyślenia. Jadąc samochodem i słuchając tej płyty niemal czuje się wiatr i piach we włosach z Dzikiego Zachodu. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Przesłuchałem single, ale na pozostałe numery niestety nie miałem czasu. Czas nadrobić zaległości.

    OdpowiedzUsuń

Aby zamieścić komentarz:
1) wpisz treść komentarza w białe pole
2) z pola "komentarz jako" wybierz "nazwa/adres URL"
3) wyświetlą sie 2 nowe pola - w polu "nazwa" wpisz imię/ksywę i naciśnij na "dalej"
4) potem klik na "zamiesc komentarz" i gotowe ;-)

Jeśli wyskoczy błąd powtórz krok 4 ;-D