Monika Brodka nie przestaje zaskakiwać. Każdy jej album
różni się od poprzedniego do takiego stopnia, że czasem trudno uwierzyć, że
wyszły one spod ręki czy raczej z gardła tej samej artystki. Clashes przypomina
Grandę tylko w jednym elemencie: pełno tu świetnej muzyki. O ile jednak
poprzedni album Moniki kipiał wręcz energią to jej nowe dzieło to propozycja
wyjątkowo spokojna, i wyważona. Po kilku pierwszych przesłuchaniach brakowało
mi na tym krążku właśnie tej odrobiny szaleństwa znanego z wcześniejszych
nagrań. Dziś, jedyny żywiołowy fragment Clashes w postaci wykrzyczanego My Name
Is Youth drażni mnie i, choć oryginalny to, nie pasuje do całości. Ta płyta to
bowiem piękna, klimatyczna podróż w krainę wysmakowanych, oryginalnych dźwięków,
przy których dosłownie odpływa się w inną przestrzeń. Piosenki dopracowane są w
najdrobniejszym elemencie i niemal w każdej znajdziemy jakiś aranżacyjno-instrumentalny
smaczek. Kolejne utwory płynnie przechodzą jeden w drugi, niezmiennie
utrzymując poziom wokalno-instrumentalnej maestrii. Trudno odwoływać się do
poszczególnych utworów bo należałoby opisać praktycznie każdy. Jeśli musiałbym
wskazać osobistego faworyta wybór padłby na pewnie na Can’t Wait For War z
piękną partią instrumentów dętych.
Clashes to płyta magiczna, której warto poświęcić sporo
uwagi a najlepiej przeżywać ją ze słuchawkami na głowie. Tylko wtedy można w
pełni docenić całą smakowitość, jaką napakowane jest trzynaście umieszczonych
nań utworów. Dodatkowy smaczek tego albumu to sposób jego wydania. Pergaminowa
książeczka towarzysząca płycie jest jedną z najładniejszych, jakie posiadam w
liczącej ponad 500 płyt kolekcji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Aby zamieścić komentarz:
1) wpisz treść komentarza w białe pole
2) z pola "komentarz jako" wybierz "nazwa/adres URL"
3) wyświetlą sie 2 nowe pola - w polu "nazwa" wpisz imię/ksywę i naciśnij na "dalej"
4) potem klik na "zamiesc komentarz" i gotowe ;-)
Jeśli wyskoczy błąd powtórz krok 4 ;-D