Pierwszego dnia wiosny DJ Antoni był wyjątkowo niespokojny. Z poprzedniego dnia zapamiętał tylko, iż słońce już zaszło, wieczór był ciepły i cichy.
- Coś tu sztynksi – pomyślał – I bynajmniej nie są to przebiśniegi.
Antek nie obstawiał również na tulipany, choć w jego okolicy tysiące tych kwiatów stało w mosiężnych wiadrach sprzedawców z wąsem i bez. Znakiem rozpoznawczym handlarzy były swetry maści wszelakiej: wełniane, w serek, w pulowerek, z guzikami, z suwakiem, w rąby, trójkąty, prostokąty, w kolorach tęczy i nie tylko. Antoni miał w swojej kolekcji kilka z nich. Po części ze skąpstwa a trochę z pedantyzmu dbał o nie tak, jakby w szafie znajdowały się żywe owce. Unosząca się w powietrzu słodko-kwaśna chmura nie dawała mu spokoju, tym bardziej, że kac spotęgował jego zmysły i chęć rozwiązania zapachowego kalamburu. Nagle stało się to jego być albo nie być. Reszta mogła być milczeniem ale ów sztynks musiał zostać rozszyfrowany.
DJ przystanął, skupił się, niuchnął w prawo, niuchnął w lewo. Wystarczyło 10 sekund i jego wątpliwości rozwiały się niczym liście kasztanowca na placu Pigalle. Zuzannie przytrafiało się to tylko jesienią ale Antoni poczuł to wiosną. Roznosząca się w powietrzu woń nagle skierowała myśli Antka do szafy ze swetrami. Tym bowiem, co poruszyło jego nadwątlone zbytnią częstotliwością wciągania nozdrza, był zapach preparatu dla dłuższego życia wełny. „Zero mechacenia – Sunlight” brzmiały slogan nazwa tego preparatu.
- Muszę napisać o tym piosenkę – pomyślał.
Jak pomyślał tak zrobił.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Aby zamieścić komentarz:
1) wpisz treść komentarza w białe pole
2) z pola "komentarz jako" wybierz "nazwa/adres URL"
3) wyświetlą sie 2 nowe pola - w polu "nazwa" wpisz imię/ksywę i naciśnij na "dalej"
4) potem klik na "zamiesc komentarz" i gotowe ;-)
Jeśli wyskoczy błąd powtórz krok 4 ;-D