czwartek, 4 sierpnia 2011

THE KILLS - BLOOD PRESSURES

Czwarta płyta duetu The Kills kosi równo z trawą a tytułowe ciśnienie krwi reguluje na poziomie idealnym. Zasłuchuję się Blood Pressures od kilku tygodni i za każdym razem odkrywam w niej coś nowego. Nie ma tu nawet zbędnej sekundy. Choć poszczególne kawałki różnią się stylistycznie podczas projekcji ma sie wrażenie całkowitej spójności, każda kolejna piosenka wynika z poprzedniej i zaostrza apetyt na kolejną. Otwierające album Future Starts Slow spokojnie wprowadza w klimat muzyki Alison Mosshart i Jamiego Hince’a prostym rytmem perkusji, dwuosobowym śpiewem unisono, drżącym brzmieniem gitary i charakterystycznym, kontrolowanym przesterowaniem brzmiącym tak, jakby realizator przysnął i za mocno podkręcił gałki. I jeśli ktoś oprze się urokowi tego numeru to przy drugim Satelite powinien już odlecieć dalej niż tytułowy kosmiczny statek czy bohater piosenki podgrzewający srebrną łyżeczkę. Jestem absolutnie zafascynowany tym kawałkiem, jego melodią, klimatem, brzmieniem, itp. Polecam projekcję przez słuchawki. W dalszej części płyty jest równie dobrze. W Heart Is A Beating Drum słyszymy...
 kastaniety odbijące się niczym piłeczka ping pongowa przy minimalnym udziale gitary a główną osią napędową są głosy Alison i wspomagającego ją w refrenie Jamiego. Podobny minimalizm spotykamy w niesamowicie nakrecająco rytmicznym Nail In My Coffin. I kiedy po tych czterech kawałkach ciśnienie skacze nam do poziomu kolarza wspinającego się pod górę na chwilę, za sprawą 74-sekundowego Wild Charms przenosimy się do krainy Beatlesów. Ten fantastyczny, relaksujący fragment jest jednak tylko pięknym wstępem do stopniującego emocje DNA, z banalnym wręcz gitarowym riffem i klimatycznym chórkiem w refrenie. Baby Says brzmi z kolei, jakbysmy odtwarzali go z wciągniętej już kilka razy magnetofonowej taśmy. W The Last Goodbye Alison, przy delikatnym akompaniamencie fortepianu i smyczków, zabiera nas w podróż na recitalu w dusznej kanjpie w połowie 50-tych minionego wieku. Powiew oldschoolu pojawia się także w You Don't Own The Road i wieńczącym całość Pots And Pans. Mógłbym sie na temat tych 11 numerów rozpisywać jeszcze długo i poetycko, nie odda tojednak fantastycznego klimatu tej płyty. Jeżeli nie słyszeliście jeszcze najnowszego krążka The Kills to jak najszybciej nadróbcie zaległości. To bardzo mocny kandydat na album roku!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Aby zamieścić komentarz:
1) wpisz treść komentarza w białe pole
2) z pola "komentarz jako" wybierz "nazwa/adres URL"
3) wyświetlą sie 2 nowe pola - w polu "nazwa" wpisz imię/ksywę i naciśnij na "dalej"
4) potem klik na "zamiesc komentarz" i gotowe ;-)

Jeśli wyskoczy błąd powtórz krok 4 ;-D