Doskonale pamiętam 23 sierpnia 1995 roku, obserwowany z Żylety rzut karny wykonywany przez Jurka Podbrożnego i Grzegorza Lewandowskiego kucającego na środku boiska tyłem do strzelającego. Nigdy też nie zapomnę stadionowej euforii po strzeleniu gola. Tak samo, jak klimatu, gdy w rewanżu najniższy na boisku, wchodzący z ławki Leszek Pisz strzela na 2:1 z główki. Ten drugi mecz oglądaliśmy z kumplami u mnie w mieszkaniu, miałem 16 lat, to był kosmos.
Dziś, 21 lat po tamtych wydarzeniach, na tej samej trybunie, choć już nie Żylecie mogłem "świętować" ponowny awans do Ligi Mistrzów. Sęk w tym, że na grę Legii w tym sezonie nie da się patrzeć. Tak żenująco prezentującej się drużyny nie widziałem od 1994 roku, kiedy to po raz pierwszy pojawiłem się na Ł3. Trudno mi też uwierzyć, że z obecnym trenerem sytuacja ulegnie poprawie. W grze Legii nie widać żadnego pomysłu, choćby pół akcji wyćwiczonej podczas treningów, króluje improwizacja i podziały w drużynie. W życiu nie przypuszczałem, że w dniu ponownego awansu do Ligi Mistrzów jej hymn będzie mi brzmiał nie jako "the champions" tylko jako "kaszanka". Ale, żeby nie było, cieszę się, że jeszcze w tym roku usłyszę go kilka razy na stadionie. Innymi słowami "nie ma bunkrów ale i tak jest zajebiście".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Aby zamieścić komentarz:
1) wpisz treść komentarza w białe pole
2) z pola "komentarz jako" wybierz "nazwa/adres URL"
3) wyświetlą sie 2 nowe pola - w polu "nazwa" wpisz imię/ksywę i naciśnij na "dalej"
4) potem klik na "zamiesc komentarz" i gotowe ;-)
Jeśli wyskoczy błąd powtórz krok 4 ;-D