Low Mesydż Fest już za nami. Coż tam się nie działo. Nie
byłem, ale znam kogoś, kto był. A oto, kogo można było przylookać na
olsztyńskiej scenie:
1. MR PRESIDENT
Mogę się założyć, że Coco Jumbo prawdziwie kręci każdego z
czytelników Bonomuzy, nawet jeśli, niczym Monika Brodka, skrywa to
"głęboko w środku gdzieś". A jako, że wokalistka gorąco zachęca, żeby
"singin' everybody" dołączmy się wszyscy i zanućmy:
Kup mi jacht
Kup mi dwa
Kup mi wszystko co się da
Kup mi dres
Trampki też
A będę happy
Nie jestem pewny jak rozpoczął się sobotni koncert Pana
Prezydenta ale nie mam najmniejszych wątpliwości, że skończył się słowami
"nał aj gara goł sou kou kou".
2. FUN FACTORY
W drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych zespół Fun Factory
zrobił w naszym liceum prawdziwą miazgę, był prawdziwą Fabryką Śmiechu.
Cymbałki przy I Wanna Be With You wprawiały w ekstazę cały parkiet odbywających
się w sali gimnastycznej dyskotek. Zwłaszcza słowa "siekerałt,
siekarałt", które właśnie dzięki tej piosence na stałe weszły do mojego
słownika. Od czasów największych sukcesów minęło 20 lat i grupa ta stanowi
kolejny przykład na to, iż "łaska fana na pstrym koniu jeździ".
Niegdyś Paryż, dziś Złotoryja.
Nie jestem w stanie zweryfikować stuprocentowej
oryginalności składu Fun Factory. O ile pan "raper" z fryzurą a'la
Pazdan to wątpliwości mam, co do wokalistki. W każdym razie playback na pewno
jest ten sam.
3. DJ BOBO
"Mjuzik is what I'm living for" - i wszystko
jasne. DJ Bobas również odcisnął się głębokim piętnem na XXXV L.O. im. Bolesława
Prusa. To właśnie tym zdaniem niemal codziennie witaliśmy się z jednym z
kolegów zamiast zwyczajowego "sie ma". Jak gminna wieść niesie DJ
Bobas, z racji osiągnięcia dojrzałości, od pewnego czasu woli, gdy nazywa się
go Didżej BOB.
4. DR ALBAN
Ćwierć wieku temu dowiedziałem się z BRAVO - najpopularniejszego
w dobie niepowszechnego internetu źródła wiadomości o życiu, iż Dr. Alban jest
dentystą. Jestem jednak pewny, że zrobił on dużo mniej plomb niż strzelili
sobie podczas jego występów fani. To właśnie jego koncert w Warszawie z
początku lat dziewięćdziesiątych pozostał w mojej świadomości jako pierwsze
"pojawienie się w Polsce zagranicznej gwiazdy. Kiedy dziś patrzę na klip
do No Coke urzeka mnie i wzrusza jego scenografia oraz wujęta rodem z pływania
synchronicznego choreografia tancerek. No i to nieśmiertelne zakończenie:
Dom gimno kok dom gimno kok do gimno kok kok
Dom gimno siet dom gimno siet do gimno siet siet