niedziela, 16 listopada 2014

JACK WHITE - LAZARETTO

Choć na Lazaretto, drugim solowym albumie Jacka White'a, nie znajdziemy zbyt wielu nowinek czy eksperymentów słucha się go z ogromną przyjemnością. Płyta brzmi jak przegląd muzycznych inspiracji Białego Jacka. Wystarczy lekko przymknąć oczy oraz otworzyć uszy aby mentalnie przenieść się do ojczyzny gazowanego odrdzewiacza i Big Maca. Jack po raz kolejny potwierdza swój kompozytorski talent. Każda kolejna piosenka na tym krążku zagrana jest jakby od niechcenia, na pierwszy rzut ucha nie mając w sobie nic specjalnego. Sęk w tym, że po wybrzmieniu ostatniej nuty kolejnych umieszczonych tu numerów, niczym w "Ale Urwał" możemy je tylko puentować słowami "ale to było dobre". 
Otwierające Three Women ma w sobie coś z dziecięcej radości, nieco infantylnej ale spontanicznej i  prawdziwej. Krótkie solówki zagrane na kolejnych instrumentach połączone refrenem ze słowami "lordi Lord" tworzą fantastyczne zaproszenie do wspólnej zabawy. Następujący po nim kawałek tytułowy...
to z kolei obok fantastycznego That Black Bat Licorice oraz  instrumentalnego High Ball Stepper najtrudniejsza propozycja na Lazaretto, które odwdzięczają się tym bardziej im dokładniej ich słuchamy. O wiele bardziej przystępne są urzekające melodią utrzymane w stylu country Entitlement i Temporary Ground czy rockendrollowe, nieco przaśne Just One Drink. Alone In My Home, zwłaszcza w zwrotce, brzmi za to jak siostra bliźniaczka Doorbell z repertuaru The White Stripes. Pomost miedzy nią a refrenem, zaśpiewany w dwugłosie w towarzystwie fortepianu niezmiennie wyzwala we mnie olbrzymią ilość endorfiny.

Największym rarytasem z Lazaretto są jednak dla mnie numery 4 oraz 10, piosenki o dwóch najdłuższych tytułów spośród całej jedenastki. Would You Fight For My Love zaczyna niesamowite połączenie fortepianowych akordów i mocno przesterowanego basu przechodzące w żeńską wokalizę. Jacka, śpiewającego spokojnie przy dość ascetycznym perkusyjno-klaiwszowym akompaniamencie, słyszymy po raz pierwszy dopiero po ponad minucie. Od tego czasu ów kawałek nabiera ekspresyjności z każdą kolejną sekundą i wersem świetnego tekstu o trudnej miłości. Równie pięknie wypada I Think I Found The Culprit, nieco prostsza kompozycja prowadzona przez melodię, która już po jednym przesłuchaniu pozostaje w mózgu na zawsze.


O ile w opisywanym na początku recenzji Three Women Jack White w piękny sposób mówi "dzień dobry" tak równie pięknie żegna się ze słuchaczami spokojnym Want And Able. Sposób w jaki wybrzmiewa ostatnia nuta tego utworu zamykając jednocześnie cały album fantastycznie podsumowuje Lazaretto. Pięknie, bezpretensjonalnie, po prostu. Taka właśnie jest druga solowa płyta Jacka White'a

2 komentarze:

  1. Ten gość z każdym swoim wydawnictwem powoduje u mnie po raz kolejny pytanie z rodzaju "Jak można ciągle pisać tak dobre utwory? Skąd on to bierze?"

    OdpowiedzUsuń

Aby zamieścić komentarz:
1) wpisz treść komentarza w białe pole
2) z pola "komentarz jako" wybierz "nazwa/adres URL"
3) wyświetlą sie 2 nowe pola - w polu "nazwa" wpisz imię/ksywę i naciśnij na "dalej"
4) potem klik na "zamiesc komentarz" i gotowe ;-)

Jeśli wyskoczy błąd powtórz krok 4 ;-D