piątek, 28 listopada 2014

J-23 JUŻ NIE NADAJE

Wczoraj rano usłyszałem w radio, że w wieku 85 lat zmarł Stanisław Mikulski - legendarny, serialowy Hans Kloss. Oglądałem niemal wszystkie odcinki po kilkanaście razy i do dziś patrzę na nie z przyjemnością, kiedy trafię na nie przypadkiem w telewizji. Jest coś fenomenalnego w tym jak ten serial został nakręcony, scenariusz, światło, gra aktorska. Wszystko to, mimo upływu pół wieku nadal działa fantastycznie. No i muzyka, charakterystyczna niczym motyw z Jamesa Bonda, dramatyczna, pełna emocji, genialna.


Szacun Panie Stanisławie, dobrego życia po drugiej stronie.

poniedziałek, 17 listopada 2014

FESTIWALOWO

Do Świąt pozostał nieco ponad miesiąc, czas najwyższy powoli pospekulować na temat przyszłorocznych letnich festiwali. Tym bardziej, że niektóre z nich ogłosiły już pierwszych wykonawców. Fani The Strokes, chcąc zobaczyć swych idoli powinni zjawić sie w ostatni weekend maja w Barcelonie na Primavera Sound. MUSE to z kolei pierwsza gwiazda lizbońskiego Optimus Alive, na którego scenie tego samego dnia pojawią sie panowie z ALT-J. Niemcy podali nawet już zdecydowaną większość gwiazd, które pojawią się na ich scenach. Headlinerami Rock im Park będą Slipknot, Die Toten Hosen oraz Foo Fighters. Zespół Dave'a Grohla jest też pierwszym potwierdzoną artystą belgijskiego Rock Werchter, który właśnie specjalnie dla tego zespołu odbędzie się w przyszłym roku o tydzień wcześniej niż zwykle. Na Nurburgring odbędzie się nowa impreza pod nazwą Grunne Holle Rock a jego line up otwierają Metallica, MUSE oraz Kiss, w towarzystwie między innymi Incubusa, Faith No More oraz Limp Bizkit, Rock am Ring przenosi się o 30 kilometrów na Wschód, tradycyjnie jednak będzie miał ten sam zestaw artystów co jego "brat z parku". Oprócz wymienionych wcześniej headlinerów wystąpią tam m.in. Papa Roach, Marylin Manson oraz wracający po latach przerwy Ice-T wraz z Body Count. Bardzo liczę na ich pojawienie się również w Polsce. Myślę, że zobaczymy ich na Orange Warsaw Festival,

Ciekawie zapowiada się jego rywalizacja z Openerem. Obstawiam, że głównymi gwiazdami na Babich Dołach będą MUSE, Kasabian i Arcade Fire. Choć tych ostatnich, zwłaszcza po powrocie warszawskiego festiwalu na Służewiec chętnie zobaczyłbym właśnie w stolicy. Razem z Foo Fighters. Z kalendarza zespołu wynika, że, w przeciwieństwie do terminu lipcowego, jest to możliwe. Oficjalnie w świecie polskich festiwali na razie cisza. Jedynie Woodstock podał, iż pierwszym zespołem XXI edycji festiwalu będzie Black Label Society. Trzymajmy kciuki za dobre i ciekawe ogłoszenia. Tak abyśmy już za kilka miesięcy mogli przeżyć takie oto chwile:

niedziela, 16 listopada 2014

JACK WHITE - LAZARETTO

Choć na Lazaretto, drugim solowym albumie Jacka White'a, nie znajdziemy zbyt wielu nowinek czy eksperymentów słucha się go z ogromną przyjemnością. Płyta brzmi jak przegląd muzycznych inspiracji Białego Jacka. Wystarczy lekko przymknąć oczy oraz otworzyć uszy aby mentalnie przenieść się do ojczyzny gazowanego odrdzewiacza i Big Maca. Jack po raz kolejny potwierdza swój kompozytorski talent. Każda kolejna piosenka na tym krążku zagrana jest jakby od niechcenia, na pierwszy rzut ucha nie mając w sobie nic specjalnego. Sęk w tym, że po wybrzmieniu ostatniej nuty kolejnych umieszczonych tu numerów, niczym w "Ale Urwał" możemy je tylko puentować słowami "ale to było dobre". 
Otwierające Three Women ma w sobie coś z dziecięcej radości, nieco infantylnej ale spontanicznej i  prawdziwej. Krótkie solówki zagrane na kolejnych instrumentach połączone refrenem ze słowami "lordi Lord" tworzą fantastyczne zaproszenie do wspólnej zabawy. Następujący po nim kawałek tytułowy...

wtorek, 4 listopada 2014

U2 - SONGS OF INNOCENCE

Ostatnia minuta otwierającego krążek The Miracle pozwala uwierzyć, że U2 nadal stać na stworzenie prawdziwej muzycznej magii. Sposób w jaki Edge gra na gitarze podczas, podczas słów "I get so many things I don't deserve" udowadnia iż irlandzki kwartet, wbrew temu co śpiewa ich wokalista zasługuje na miejsce wśród najlepszych zespołów świata i to zdecydowanie. Ta piosenka to jednocześnie dowód na to, iż panowie postarzeli się na tyle, że stronią raczej od nagrywania "pod prąd". Jestem przekonany, że gdyby ten utwór powstał 15 lat temu zaczynał by się nie od dziwnego chórku tylko właśnie od tych 2 mocnych uderzeń gitary, przesterowanych do tego stopnia, iż pękały by bębenki w uszach a całość rozsadzała by głośniki, identycznie jak Zoo Station czy choćby Vertigo. W The Miracle, przez większość jego trwania, słyszymy natomiast przesterowaną gitarę przepuszczoną jakby przez niemal dźwiękoszczelną szybę, przez co "efekt wow", jaki niewątpliwie ten numer wywołuje jest niestety również przytłumiony.

Nic nie hamuje jednak zachwytu nad następującym po nim Every Breaking Wave. Ten kawałek to dla mnie najlepsza nagroda za 4 lata oczekiwania następcy żenująco słabego No Line On The Horizon. Ma w sobie wszystko, co powinna zawierać dobra piosenka: niebanalną, piękną melodię, która pozostaje w głowie na zawsze i świetny, mądry tekst. Potrafię jej słuchać w kółko po 5-6 razy, uwielbiam jej każdą nutę. I kiedy na dobre zaczynam się rozpływać w dźwiękach swego ulubionego zespołu U2 wraz ze ścieżką numer 3 powracają koszmary minionej płyty. Na szczęście California jest jedynym prawdziwym zonkiem na tym albumie, wymuszonym, wystękanym pierdem, który powinien być odesłany "ad acta" już po pierwszej próbie. Niestety obawiam się, że Bono uważa, iż ta piosenka jest przebojowa, podobnie jak...