niedziela, 4 sierpnia 2013

OPENER 2013 - DZIEŃ 4.

Moją aktywność ostatniego dnia festiwalu można by porównać do misia koali po sporej dawce eukaliptusa. Na papierze dzień zapowiadał się średnio, żelazny punkt programu stanowił jedynie koncert Crystal Fighters. Faworyci nie zawiedli dając najlepszy koncert całego Openera. Dotychczas miałem niefart do tej kapeli. Dwa lata temu ich występ przeszedł mi koło nosa zarówno na Hurrciane jak i Openerze. Po tym, co zobaczyłem, gdy wreszcie się udało żałuję tych wcześniejszych razów jeszcze bardziej. Ogień – to słowo najlepiej chyba oddaje to, co działo się pod Alterklub Stage tego sobotniego wieczoru, która przeżywała chyba tegoroczny rekord frekwencyjny. Ku mojej dużej radości Wojownicy postawili zdecydowanie na kawałki z  pierwszej, zdecydowanie lepszej od swej następczyni płyty. Po miażdżącym otwarciu w postaci Solar System oraz Follow wewnętrzne metronomy publiczności wychyliły się maksymalnie w prawą stronę. Totalny amok zapanował przy I Love London, najbardziej schizolskim numerze Kryształowych, fantastycznie wypadły również Plage, In The Summer oraz At Home. Jedyne czego żałuję, to, że koncert nie odbył się po ciemku lub w namiocie. Na zobaczenie Crystal Fighters pod dachem będzie jednak okazja 11 listopada w Stodole. Bilety zakupiłem zaraz po powrocie z festiwalu i jeśli ktoś z was chce bawić się w dzień niepodległości w warszawskim klubie radzę nie zwlekać z nabyciem ticketu.



Pierwszy sobotni koncert, zgodnie z oczekiwaniami okazał się najlepszy, nie miałem więc ciśnienia na ciąg dalszy.Pomny nienajlepszych, łagodnie rzecz ujmując, wspomnień z poprzedniego występu Kings Of Leon na Openerze tym razem podświadomie obrałem taktykę słuchania ich koncertu bez patrzenia na scenę. I muszę przyznać, że efekt był dużo lepszy niż się spodziewałem. Muzyka Amerykanów przemawia do mnie  dużo bardziej samym dźwiekiem, kiedy nie widzę jak nudzą się na scenie. W drugiej części koncertu postanowiłem jednak dołożyć sobie wrażenia wizualne. I muszę przyznać, że również było nieźle. Drugie podejście Kings Of Leon w Polsce wypadło znacznie lepiej niż premierowe. Było na tyle dobrze, że odpuściłem w efekcie koncert Transmisji. A Closer dosłownie skosił trawę na Babich Dołach.  



Tegorocznego Openra pożegnałem na koncerce LAO CHE. Koncert zdominowały piosenki z dwóch ostatnich krążków zespołu. Zaskakująco dobrze wypadły te z nielubianej przeze mnie płyty Prąd Stały Prąd Zmienny, które w plenerze wybrzmiały dużo głębiej niż w nagraniach studyjnych. Po raz kolejny okazało się niestety, że z najnowszymi numerami z rewelacyjnego Sountracku jest wręcz odwrotnie. Słyszałem je na żywo po raz drugi i po raz drugi zupełnie do mnie nie przemówiły. Wydaje się, że zespół nie jest w stanie odtworzyć tego, co zarejestrował w studio, stąd przearanżował piosenki, nie do końca udanie. Zwłaszcza te najlepsze: Govindam, Już Jutro czy Zombie. Babie Doły opuściłem przy dźwiękach klimatycznego Idzie Wiatr. 

Tegoroczny Opener stał na naprawdę wysokim poziome i zaliczam go zdecydowanie do najlepszej trójki spośród 10 edycji, na których byłem. Mimo bardzo ciekawego line-upu nie osiągnął on jednak rewelacyjnej frekwencji. Jeśli wierzyć zasłyszanym rozmowom ochroniarzy w sobote, najbardziej „ludnym” dniu festiwalu spodziewano się jedynie 40 tysięcy osób. Jestem jednak pewny, że żadna z nich nie opuszczała Gdyni zawiedziona.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Aby zamieścić komentarz:
1) wpisz treść komentarza w białe pole
2) z pola "komentarz jako" wybierz "nazwa/adres URL"
3) wyświetlą sie 2 nowe pola - w polu "nazwa" wpisz imię/ksywę i naciśnij na "dalej"
4) potem klik na "zamiesc komentarz" i gotowe ;-)

Jeśli wyskoczy błąd powtórz krok 4 ;-D