Od której strony nie
zacząłbym wspominać lipcowego koncertu Depeche Mode w Warszawie jak bumerang
powraca jego główny antybohater – Stadion Narodowy. Wygląda niestety na to, że
obiekt ten kompletnie nie nadaje się na koncerty, w których na instrumentarium
składa się coś więcej niż akustyczna gitara. Wraz z rozpoczęciem otwierającego
występ Depechów Welcome To My World do uszu publiczności doszedł tumult
przemieszony z bełkotem i dźwiękowym echem odbijającym się od trybun i
zamkniętego mimo mega słonecznej aury dachu. Z owej rzeźni byłem w stanie
wychwycić jedynie głos wokalisty i dudniące basy, sfera melodyczna instrumentów
była kompletnie nie do rozpoznania.
Po raz pierwszy złapałem nerwa przy
zagranym jako trzecie Walking In My Shoes. To jeden z 3 moich ulubionych
kawałków Dave’a i spółki a zamiast się nim cieszyć musiałem dogrywać sobie w
wyobraźni piękna melodię, która go prowadzi. Kiedy dwa numery później Black
Celebration również zabrzmiało jak trudny do rozpoznania bełt postanowiłem
znaleźć na Narodowym miejsce, w których słychać choć trochę lepiej, choć zajęte
pierwotnie miejsce blisko budki dźwiękowców wydawało się optymalne. Podczas
poszukiwań okazało się, że w większości miejsc słychać jeszcze gorzej. Totalnie
zmiażdżył mnie fakt, że Barrel Of A Gun udało mi się rozpoznać dopiero w
refrenie. W końcu pozbawiony nadziei stanąłem przy samym wyjściu z płyty
stadionu, co okazało się najlepszą decyzją tamtego wieczoru. Jedynie tam dźwięk
był na tyle selektywny, że pozwalał rozróżnić dźwięki grane przez danych
muzyków. Z każdą piosenką miejsca przy wyjściu stawały się coraz bardziej
okupowane, co świadczy tylko o tym, że moje poszukiwania nie były fanaberią i
zmierziły przynajmniej kilka tysięcy osób.
Szkoda tym bardziej, że,
gdyby nie dźwiękowa żenada koncert byłby świetny. Mimo długiego czasu trwania
trasy Dave wydawał się być w rewelacyjnej formie i dobrym nastroju. Początkowo
wydawało mi się, że gorzej trudy długiego koncertowania znosi Martin, który w
pierwszej połowie wyglądał na nieobecnego i mocno zmęczonego. Zmieniłem zdanie
w tym temacie, gdy przejął on mikrofon serwując fantastyczne
wykonania Higher Love i Shake The Disease. A rozpoczynające bisy Home było
chyba najpiękniejszym momentem całego koncertu. Tak samo jak 12 lat temu
podczas koncertu DM na Służewcu do głowy
przyszła mi myśl, że w tym zespole głównym wokalistą powinien być właśnie
Martin. Odbieranie zajęcia Gahanowi byłoby jednak zbrodnią, zwłaszcza po
piorunujących wykonaniach I Feel You i Just Can’t Get Enough, które rozkręciło
i rozbawiło każdą jedna zebraną na stadionie osobę. Ten drugi, stary jak świat
kawałek, mimo swojego oldschoolowego brzmienia nadal wypada rewelacyjnie. Większe szaleństwo zapanowała wśród publiki jedynie przy Enjoy The Silence, jakby nie patrzeć najbardziej znanym hiciorze zespołu. A jeszcze a propos oldschoolu: kiedy tylko na telebimie Andy do głowy przychodziły mi
skojarzenia z Budką Suflera, jakoś taki podobny mi się wydał do KrzychaCugo, z
twarzy i okularów.
Depeche Mode zdecydowanie
stanęli na wysokości koncertowego zadania. Rzekłbym nawet, że zrobili wszystko
co się dało, aby odciągnąć uwagę od tragicznej jakości nagłośnienia. Naprawdę
żałuję, że tak wiele miejsca poświęcić musiałem opisie tej żenady, ale robię to
ku przestrodze: jeśli na Stadionie Narodowym będzie grała kapela, którą
kochacie to lepiej sprawdźcie, gdzie występują dwa dni wcześniej i później i
wybierzcie się lepiej na koncert do Berlina, Pragi czy Wilna. Może wyjdzie
drożej ale na pewno zaoszczędzicie sporo nerwów.
Cały warszawski koncert możecie obejrzeć poniżej.
Nominowałam cię do Libster Blog Award.
OdpowiedzUsuńSzczegóły tutaj :
http://5sercjednobice.blogspot.com/2013/08/libster-blog-award.html
Pozdrawiam : )
"Totalnie zmiażdżył mnie fakt, że Barrel Of A Gun udało mi się rozpoznać dopiero w refrenie." - haha pozdrawiam bo mnie ten fakt również spotkał haha Mam nadzieję że jak zdobędę bilety na Łódź to tym razem rozpoznam szybko ten kawałek. Pozdrawiam i zachęcam do Depechowej recenzji u mnie :)
OdpowiedzUsuńBardzo trafnych słów użyłeś do opisania tego typu rzeczy. Zarąbisty blog. Będe odwiedzał. Rutkovsky.
OdpowiedzUsuńhttp://musicishistory.blogspot.com/ <<<----- Zapraszam!
byłem :D niezapomniane wrażenia i emocje :) a tak w ogóle fajny pomysł na bloga, dobrze stoi i łatwo można go znaleźć :D
OdpowiedzUsuńTeż byłem na tyk koncercie. Depeche Mode wymiata, mam nadzieję, że nas wkrótce znów odwiedzą!
OdpowiedzUsuńZgadza się - świetny koncert, mimo dźwiękowego niedopisania.
OdpowiedzUsuńświetny blog...
Pozdrawiam
Szymon z serwisu http://dlagitarzysty.blogspot.com
Mój blog prezentuje kurs gitarowy, lekcje gry na gitarze, śpiewnik gitarowy itp.