Lonerism to pozycja bardzo
angażująca i wymagająca dużego skupienia. Kiedy słucham jej zmęczony lub zajęty
czymś dodatkowo zazwyczaj płyta zespołu Tame Impala nie podchodzi mi nic a nic.
Nie znajdziemy tu bowiem łatwych melodii czy przewidywalnych rozwiązań,
piosenek, które można nucić przy goleniu, czy tupać przy nich nóżką. Warto
jednak podejść do tego krążka w stanie energetycznej sprawności i lekkiego
odmóżdżenia, założyć słuchawki i odpłynąć w krainę proponowanych przez
Australijczyków dźwięków.
Większość kawałków na tej
płycie ma w sobie trudną do opisania głębię brzmienia, wibrujące gitary, elektroniczne
efekty specjalne i specyficzny, dość wysoki wokal tworzą nieco bajkową
atmosferę. Świetną i miarodajną próbkę zawartości całego krążka daje już
pierwszy jego składnik. Be Above It w niewiele ponad 3 minuty prezentuje większość
typowych dla Tame Impala elementów. Myślę, że gdyby The Beatles powstali w XXI
wieku to brzmieliby właśnie tak. Na Lonerism znajdziemy
mnóstwo kawałków, w których wokalne aranże jak żywo przypominają czwórkę z Liverpoolu. Mój faworyt numer 1 z tej płyty, Feels Like We Only Go Backwards, to numer rodem z ostatnich, najbardziej dojrzałych i eksperymentalnych propozycji Lennona i spółki. Tak samo zresztą umieszczone tuż po nim Keep On Lying czy wcześniejsze Apocalypse Dreams. Echa przeszłości spotykamy również w fantastycznym Mind Mischief napędzanym śmiesznym, nieco zawadiackim riffem. Świetnie wypadają też Nothing That Has Happened So Far Has Been Anything We Could Control oraz Why Won’t They Talk To Me. Za każdym razem, gdy słyszę ich refreny dosłownie czuję pod stopami ciepły piasek plaży i fajny błogi stan w otoczeniu szumiących fal.
mnóstwo kawałków, w których wokalne aranże jak żywo przypominają czwórkę z Liverpoolu. Mój faworyt numer 1 z tej płyty, Feels Like We Only Go Backwards, to numer rodem z ostatnich, najbardziej dojrzałych i eksperymentalnych propozycji Lennona i spółki. Tak samo zresztą umieszczone tuż po nim Keep On Lying czy wcześniejsze Apocalypse Dreams. Echa przeszłości spotykamy również w fantastycznym Mind Mischief napędzanym śmiesznym, nieco zawadiackim riffem. Świetnie wypadają też Nothing That Has Happened So Far Has Been Anything We Could Control oraz Why Won’t They Talk To Me. Za każdym razem, gdy słyszę ich refreny dosłownie czuję pod stopami ciepły piasek plaży i fajny błogi stan w otoczeniu szumiących fal.
New Musical Express uznał
tą płytę za najlepsze wydawnictwo zeszłego roku. Mimo, iż moim zdaniem, jest to
ocena na wyrost, po Lonerism warto sięgnąć. Na relaksie i z pustą głową.
a ja mysle, ze to byl bardzo dobry wybor NME. tak, Lonerism nie jest moja ulubiona pylyta minionego roku, ale patrzac z na muzyke z perspektywy magazynu opiniotworczego, bo kreuje muzyczne gusta okreslonego targetu jest plyta Tame Impala najlepszym wyborem. bo to plyta wazna, jest pomostem miedzy tym co bylo. a ktos moze sobie dzis wyobrazic muzyke bez the beatles, czy floydow, z ktorych garsciami czerpie Parker z kolegami. piekne przywolanie tradycji w czasach kiedy tak malo dzis dobrych kompozycji, prawdziwych artystow.
OdpowiedzUsuńLonerism po pierwszym przesłuchaniu bardzo mi się spodobała :D POLECAM ;)
OdpowiedzUsuń