Niestety również w tym roku świat muzyczny stracił wiele znaczących dla niego osób. Największym szokiem była dla mnie śmierć artysty, który nieodłącznie kojarzy i będzie się kojarzył z czasami licealnymi. Szkolne dyskoteki z No Good oraz Out of Space w tle, niesamowite teledyski do Firestartera, Breathe a przede wszystkim Smack My Bitch Up. The Prodigy było właściwie moim pierwszym spotkaniem z muzyką elektroniczną. Keith Flynt był jego najbardziej charakterystyczną postacią, mimo iż swoje występy rozpoczął w nim jako gościnny tancerz. Miałem przyjemność widzieć Keitha i spółkę na żywo dwukrotnie. I bardzo żałuję, że przysłowie "do trzech razy sztuka" w tym przypadku się nie spełni.
Klasyka sama w sobie!
OdpowiedzUsuń