piątek, 25 stycznia 2013

TAME IMPALA - LONERISM

Lonerism to pozycja bardzo angażująca i wymagająca dużego skupienia. Kiedy słucham jej zmęczony lub zajęty czymś dodatkowo zazwyczaj płyta zespołu Tame Impala nie podchodzi mi nic a nic. Nie znajdziemy tu bowiem łatwych melodii czy przewidywalnych rozwiązań, piosenek, które można nucić przy goleniu, czy tupać przy nich nóżką. Warto jednak podejść do tego krążka w stanie energetycznej sprawności i lekkiego odmóżdżenia, założyć słuchawki i odpłynąć w krainę proponowanych przez Australijczyków dźwięków.  
Większość kawałków na tej płycie ma w sobie trudną do opisania głębię brzmienia, wibrujące gitary, elektroniczne efekty specjalne i specyficzny, dość wysoki wokal tworzą nieco bajkową atmosferę. Świetną i miarodajną próbkę zawartości całego krążka daje już pierwszy jego składnik. Be Above It w niewiele ponad 3 minuty prezentuje większość typowych dla Tame Impala elementów. Myślę, że gdyby The Beatles powstali w XXI wieku to brzmieliby właśnie tak. Na Lonerism znajdziemy

czwartek, 17 stycznia 2013

DJANGO DJANGO - DJANGO DJANGO

Jutro na ekrany kin wchodzi nowy film Tarantino pod tytułem Django. Już dziś przebijam jednak słynnego reżysera i w pierwszej kolejności proponuję Wam Django Django, czyli spotkanie z płytą która dosłownie mnie zaczarowała. Rozpoczyna się Intro rodem z westernu. Hail Bop, pierwszy „prawdziwy kawałek” przez współbrzmienia przypomina numery z lat 60-tych. Następujący po nim Default to zupełny kontrast, najlepiej chyba z całej charakteryzujący muzykę Anglików. Fantastyczne pomieszanie elementów elektroniki z akustycznymi gitarami daje piorunujący efekt. Brzmi to tak jakby The Kinks zagrali You Really Got Me na akustykach płukając podczas śpiewania gardło. Opis może idiotyczny ale muza absolutnie nie.
Ta płyta to taki muzyczny przekładaniec, w którym stare zmienia się z nowym. Połączenie to naprawdę fantastyczne, wielokrotnie łapie się na tym, że gdy już wczuję sie w klimat sprzed lat z głośników nagle wydobywa się kilkanaście sekund dźwięków przywracających mnie mentalnie do XXI wieku. Sztandarowym przekładem mogą  być instrumentalne Skies Over Cairo, w którym klasyczny rockendrollowy motyw wkomponowano w elektroniczne smaczki oraz orientalną muzyczkę zaklinacza węży czy Wor zahaczający o klimaty Blues Brothers.  Tak samo w  Zumm Zumm, w której lekko transowa zwrotka przeplata się ze spokojniejszym refrenem. Prawdziwą perełką wśród 13 kawałków na Django Django jest także Love’s Dart, w którym znajdziemy troche dźwięków kastanietów a trochę klimatu el mariachi. Równie pięknych wrażeń dostarcza Life’s A Beach, w którym kastaniety zastępuję jednak dźwięk organów. Nowoczesność  miesza się z oldschoolem praktycznie w każdym kawału. Słuchając Waveforms ma się wrażenie jakby Beach Boysi  zaprosili do gościnnych występów Fatboy Slima.
Debiutancka płyta Django Django dosłownie bije świeżością. Jest w tej muzyce coś co sprawia iż mentalnie przenosimy się na ciepłą prerię, odpoczywamy w cieniu kaktusów i niczym Don Kichot podróżujemy konno z miejsca na miejsce bez racjonalnego celu. Polecam. Bardzo, bardzo, bardzo!



niedziela, 6 stycznia 2013

SKŁADANKA BEST OF BONOMUZA 2012



O ile, jeśli chodzi o płyty, miniony rok wydaje mi się nieco słabszy niż A.D. 2011, to pod względem świetnych piosenek rok 2012 góruje nad swym starszym kolegą bezsprzecznie. Wybór utworów na składankę Best Of Bonomuza 2012 był więc naprawdę trudny. Przed Wami 20 najlepszych kawałków, o których mogliście przeczytać tu w ciągu ostatnich 12 miesięcy, aby posłuchać kliknijcie na tytuł: 

BEST OF BONOMUZA 2012

  1. THE BLACK KEYS – Little Black Submarine
Piosenka roku 2012. Bonomuza typowała ją na hicior już wczesną wiosną, dobre kilka miesięcy wcześniej stała się hitowym, radiowym singlem. Fantastyczne połączenie ballady i kawałka z wykopem, niesamowita od pierwszej do ostatniej nuty, z rozwalającą solówką na koniec.

  1. LAO CHE – Zombie
 Pierwszy singiel z płyty roku 2012 fantastycznie oddający wszystko, co dobrego znaleźć można na albumie Soundtrack. Hicior pełną gębą!

  1. BLUR – Under The Westway
 Reaktywacja BLUR w celu zagrania kolejnego pożegnalnego koncertu w Hyde Parku była zdecydowanie najważniejszym dla mnie muzycznym wydarzeniem zeszłego roku. Po raz pierwszy udało zobaczyć mi się Damona i spółkę na żywo, w małej, dusznej, mieszczącej niecałe 2000 osób hali w Wolverhampton. 5 sierpnia przeżyłem jeden z 3 najpiękniejszych koncertów w życiu. Tym bardziej cieszę się, że w roku 2013 rusza w kolejną trasę. Oby z nową płytą pełną tak pięknych kawałków jak ten zeszłoroczny.

  1. JACK WHITE – Sixteen Saltines
To z kolei mój największy zeszłoroczny koncertowy brak. Miejmy nadzieję, że Biały nie będzie próżnował tego lata i wkrótce ponownie chwyci za gitarę.

  1. AWOLNATION – Sail
Młodziaków z Awolnation widziałem za to na żywo podczas norymberskiego Rock Im Park. Koncert był mega energetyczny ale krótki. Za to ten fantastyczny kawałek trwał w wersji na żywo ponad 10 minut.

  1. LINKIN’ PARK – Burn It Down
Linkin’ Park był headlinerem ostatniego dnia tego samego festiwalu. Wypadli znakomicie. Tydzień później, z powodu skandalicznie żenującego nagłośnienia, nie było im dane dokonać tego samego na Orange Warsaw Festival. Rapowana wstawka w środku tej piosenki to prawdopodobnie pierwszy ulubiony kawałek mojego syna. Pierwsze uśmiechy, które widziałem na jego twarzy pojawiały się podczas śpiewania przez mnie słów „I player soldier, you played king”

  1. THE TRIBES – We Were Children
Tą piosenkę również często nuciłem Filipkowi. Śpiewałem ją również na cały głos pod główną sceną Rock Im Park w towarzystwie zaledwie kilkuset osób. Przy słowach refrenu: „we were children in the mid-nineties” czuję się staro ;D Wierzę, że drugą płyta zapowiadaną na maj „plemienni panowie” dostarczą nam kolejna porcje muzycznej radości.

  1. EVANESCENCE – My Heart Is Broken
Koncert Evanescence to z kolei największe pozytywne, tegoroczne muzyczne zaskoczenie. Poszedłem na niego z ciekawości i kopara dosłownie zjechała mi do poziomu wody gruntowej. Fantastyczne połączenie mocnych gitar, fortepianu i krystalicznie czystego wokalu. Koniecznie obejrzyjcie ich na żywo przy najbliższej możliwej okazji.

  1. JARZĘBINA – Koko Euro Spoko
 Moje heart było naprawdę broken w drugiej połowie czerwca z powodu występu naszych piłkarzy na polskim Euro. „Nasi dzielni chłopcy to biało-czerwoni, wygrać im się uda, ucieszy się Smuda”. Dziś brzmi to jak czerstwy zonk, a Franio w funkcji selekcjonera okazał się równie świetny jak polski hymn na Euro 2012.

  1. MUSE – Survival
W minionym roku przeżywaliśmy również olimpiadę. Jej hymn również budził kontrowersję, narzekano, że zbyt patetyczny, drażniący, itp. Moim zdaniem kawałek jest fantastyczny. Czego nie można niestety powiedzieć o całej nowej płycie MUSE.

  1. THE XX – Missing
Jeszcze większe rozczarowanie przyniósł nowy album The XX. Utwory tak dobre jak ten są na Coexist rzadkością. Płyta w dużej mierze kopiuje patenty z fenomenalnego debiutu, z tymże zamiast niezapomnianych melodii zespół postawił na wszechobecny beat.

  1. PIOTR ROGUCKI – Piosenka Pisana Nocą
Trójkę płyt, które pozostawiły w zeszłym roku największy niedosyt zamyka druga solowa płyta Roguckiego. Po świetnym solowym debiucie, który w zeszłorocznym zestawieniu płyt roku otarł się o podium tym razem wokalista wygrzebał z piwnicy starocie i wydał album tylko dla koneserów jego twórczości. Piękny promujący ją singiel jest tu niestety wyjątkiem.

  1. T.LOVE – Mętna Woda
Pierwsza od 6 lat studyjna płyta Muńka i spółki to z kolei jedna z jaśniejszych pozycji na polskim rynku fonograficznym w zeszłym roku. Fajna oldschoolowa jazda pełna naprawdę dobrych kompozycji.

  1. DRY THE RIVER – New Cremony
Debiutanci z Dry The River byli autorami najlepszego koncertu podczas tegorocznego Openera. Jakoś tak wyszło, że w tym roku nie zdążyłem napisać relacji z Gdyni ale gdyby miał opisać go jednym zdaniem to był wyjątkowo offowy i raczej bez wyjątkowych emocji.

  1. THE VACCINES – Teenage Icon
 The Vaccines to jedyne szczepionki jakie stosuję. To idealny zespół na dobry start każdego dnia.

  1. DJANGO DJANGO – Default 
To chyba moje najciekawsze muzyczne odkrycie tego roku.


A to drugie. Słuchając tego kawałka mam wrażenie, że The Beatles powrócili i przyjmują jeszcze więcej LSD niż pod koniec działalności.

  1. THE MACCABEES – Pelican
Widziałem ten zespół w zeszłym dwa razy i momentami nadal nie mogę uwierzyć, że to byli ci sami ludzie. W Niemczech cisi i spokojni, w Gdyni pełni żywiołu dosłownie unoszący namiotową scenę w powietrze.

  1. ALT+J – Something Good
Przedstawiciel zdobywcy srebrnego medalu w tegorocznym zestawieniu. Cała płyta An Awesome Wale to zdecydowanie dużo więcej niż „something good”.

  1. GRAHAM COXON – Seven Naked Valleys
Jeśli, któregoś dnia w waszej lodówce zabraknie szklanych butelek a będziecie mieli ochotę na mały zawrót głowy bez wychodzenia z domu, włączcie wtedy ostatnią płytę Grahama Colona. Efekt gwarantowany!

 
Dużo uśmiechu i fantastycznej muzyki w roku 2013 !!!